Strefa wolna od chorych dzieci - na pewno nie w publicznym przedszkolu
Coraz więcej rodziców skarży się na to, że inni przyprowadzają do przedszkola chore dzieci. Niestety nie ma skutecznych instrumentów prawnych, które pozwalają na zapobieganie takim sytuacjom w publicznych przedszkolach - np. na odesłanie dziecka do domu. Trudno też wyciągnąć konsekwencje wobec niefrasobliwych rodziców.
Kilka godzin w przedszkolu dla chorego dziecka to – nawet jeżeli mówimy o niezbyt poważnej dolegliwości – mało komfortowa sytuacja. Jest to też niebezpieczne dla innych dzieci, bo wirus łatwo rozprzestrzenia się po placówce.
Nie można odmówić przyjęcia dziecka
W przedszkolach niepublicznych bez problemu można określić, na jakich zasadach dziecko przyjmuje się do placówki. Można na przykład w statucie sprecyzować, że opiekun może zmierzyć dziecku temperaturę i gdy jest ona podwyższona - odesłać je do domu. Albo zażądać zaświadczenia lekarskiego, gdy podejrzewa, że dziecko jest chore. W przedszkolach publicznych to niewykonalne.
- Państwowe przedszkole nie może odmówić przyjęcia dziecka, bo wygląda ono na chore, nauczyciel nie ma tu zbyt dużego pola do manewru – mówi Prawo.pl radca prawny Katarzyna Przyborowska - Nie można też wymagać żadnych zaświadczeń o stanie zdrowia – tłumaczy.
Podobnego zdania jest adwokat Jerzy Grycz, który tłumaczy, że na gruncie Prawa oświatowego nie ma raczej możliwości, by nauczyciel odmówił przyjęcia dziecka do przedszkola. Ewentualnie można by rozważyć doregulowanie tego w statucie, na podstawie art. 102 pkt 6 ustawy - Prawo oświatowe, czyli przepisu mówiącego o zasadach przyprowadzania i odbierania dzieci z placówki.
Potwierdza to prof. Antoni Jeżowski, który tłumaczy, że ustawodawca tworząc ten przepis, dał placówkom dużą swobodę w kwestii doregulowania tych zasad. Teoretycznie można więc byłoby wprowadzić podobnie zapisy, jak w przedszkolach niepublicznych.
- Raczej trudno sobie jednak wyobrazić, że nauczyciel będzie weryfikował stan zdrowia dziecka, więc zastosowanie tego przepisu jest raczej wątpliwe – ocenia adwokat Jerzy Grycz. Zamieszczanie ograniczeń dotyczących przyjmowania chorych dzieci do przedszkola jest też raczej niewskazane, z uwagi na stanowisko resortu edukacji.
Do bardzo chorego dziecka trzeba wezwać pogotowie
- Zasady funkcjonowania przedszkola powinny wynikać z wewnętrznych uregulowań zawartych w jego statucie – wyjaśnia Anna Ostrowska, rzecznik MEN - Dokument mógłby zawierać procedury postępowania w sytuacjach kryzysowych np. w przypadku zachorowania. Kwestie koniecznych czynności nauczyciela w przypadku zaobserwowania złego samopoczucia - choroby dziecka czy sposobu postępowania rodziców w tym zakresie, jeżeli nie są sprzeczne z obowiązującymi przepisami prawa, mogą znaleźć się w regulaminie przedszkola – podkreśla. Potwierdza jednak, że nauczyciel lub dyrektor nie mogą odmówić przyjęcia dziecka do placówki dlatego, że jest chore, bo takie rozpoznanie powinno być udokumentowane przez lekarza.
Jak podkreśla radca prawny Katarzyna Przyborowska, nie można wymagać żadnych zaświadczeń o stanie zdrowia.
- Jeżeli stan zdrowia dziecka się pogorszy, a nie jest to przewlekła choroba, to nauczyciel nie może podać żadnych leków – np. przeciwgorączkowych lub przeciwbólowych. Jeżeli w przedszkolu nie ma pielęgniarki, jedynym rozwiązaniem jest zatelefonowanie do rodzica i poproszenie go, by odebrał dziecko – tłumaczy. Dodaje, że jeżeli rodzic nie odbiera, a stan zdrowia dziecka się pogarsza, należy wezwać pogotowie.
Nie bez konsekwencji
Fakt, że przedszkole nie może odmówić przyjęcia dziecka, wcale nie oznacza, że rodzic nie poniesie konsekwencji swojego postępowania. Sprawą można zainteresować sąd rodzinny, zwłaszcza gdy dziecko jest bardzo chore albo sytuacja często się powtarza.
- Przedszkole może w trybie art. 109 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego zwrócić się do sądu rodzinnego, bo to podobna sytuacja jak ta, gdy dziecko przychodzi do przedszkola posiniaczone – tłumaczy adwokat Jerzy Grycz - Sąd z urzędu wszczyna postępowanie, powiadamia rodziców. Przeprowadza rozprawę, ewentualnie wywiad kuratorski, i decyduje, czy nie ma podstaw do ograniczenia władzy rodzicielskiej. Może wyznaczyć kuratora lub zobowiązać rodziców do określonego postępowania, np. do leczenia dziecka – podkreśla. To ostatnie będzie kluczowe przede wszystkim w sytuacji, gdy dziecko choruje na jakąś przewlekłą chorobę i rodzic nie podejmuje niezbędnych działań.
Pozostaje też kwestia zdrowia innych osób – nieodpowiedzialne postępowanie rodzica w tego typu sytuacjach często kończy się miniepidemią w grupie przedszkolnej. Nawet zwykła grypa może być niebezpieczna i skutkować poważnymi powikłaniami. Dochodzenie ewentualnego odszkodowania nie będzie jednak proste.
- Jeżeli chodzi o pozew za ewentualne szkody, myślę, że to mało prawdopodobne, by rodzic zarażonego dziecka z takim powództwem wystąpił. Byłoby to kosztowne – wpis, opinia biegłych – a związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy zarażeniem, a choćby wystąpieniem powikłań trudno byłoby udowodnić – mówi adwokat Jerzy Grycz.- Nie wiem, czy jakieś zmiany w tej kwestii byłyby pożądane, myślę, że środki są odpowiednie, zwłaszcza możliwość wystąpienia do sądu rodzinnego. Trudno sobie wyobrazić, by nauczyciel kompleksowo oceniał stan zdrowia dziecka, może możliwe byłoby to do przeprowadzenia, gdyby w każdym przedszkolu był lekarz. Ewentualnie można rozważać umożliwienie przedszkolom wymaganie zaświadczenia od lekarza – ocenia adwokat Grycz.
Źródłow: www.prawo.pl