Co jest źródłem ambicji? Na jakie potrzeby ona odpowiada? Czy małe ambicje w pracy są cechą pożądaną, czy raczej nie? Co, jeśli zamykają nas one w zbyt ciasnej przestrzeni? I w końcu – czym dla Państwa są ambicje? Od tych pytań warto rozpocząć refleksję o naszych dążeniach.
Większość pracowników być może pamięta zapał, z jakim rozpoczynało pracę. Nowe miejsce, pozytywna energia, plany, pomysły. Pierwsze tygodnie, czasem miesiące na nowym stanowisku to działanie jak po solidnym treningu coachingu, na którym trener krzyczy wprost do ucha: „Dasz radę, kto jak nie ty? Jesteś wielki!!! Najlepszy! Dasz radę!”. Popularny zwrot „młody ambitny” nie odnosi się tylko do wieku, pasuje doskonale do młodości nowego miejsca, nowej funkcji. Lęk związany z nowością miejsca podsyca ambicje, a odkrywanie tego, z czym przyjdzie się zmierzyć, na początku wydaje się pociągające, daje poczucie sprawstwa, podkręca entuzjazm.
Ambicje rosną, wraz z nimi wiara we własne możliwości. Czas ten może trwać tygodniami, miesiącami, w niektórych przypadkach nawet przez całe zawodowe życie. Przeszkody stają wyzwaniami, a porażki motywacją. Niekiedy, choć nie zawsze, zapał słabnie, I jak to w życiu bywa – nie wszystko zależy od nas.
Ambicje a rzeczywistość
Możemy mieć do czynienia z wypadkową różnych zdarzeń, zależnych nieraz od nas, od innych lub zupełnie losowych czynników. Przykładowo zaplanowano w placówce w połowie maja festyn dla dzieci i ich rodziców, a w dniu imprezy spadł deszcz, zrobiła się plucha i mało kto się pojawił, to kogo będziemy winić za nieudaną imprezę?
Nieuwzględnienie wystąpienia ryzyka złej pogody to wina dyrektora? A może osoby, która nie uprzedziła o zapowiadanym deszczu? Czy może samej pogody, która utrzymała się przez dwa tygodnie i nagle zepsuła się w dniu naszej imprezy? Może wina leży jeszcze po stronie pracowników, którzy nie przygotowali sali zastępczej „w razie czego”? Zapewne wszyscy odpowiadają za tę sytuację. Ambicja dyrektora nie pozwoliła odwołać imprezy, a pracownicy nie wyszli sami z inicjatywą, tylko czekali, aż ktoś ich poprosi. A pogoda, cóż… zrobiła swoje.