Bezpłatna aplikacja na komputer – MM News... i jestem na bieżąco! Sprawdzam

Nie da się zaprzeczyć, że większość placówek oświatowych to miejsca pełne dźwięków – muzyki w czasie zajęć artystycznych, tupotu stóp w trakcie zajęć ruchowych, pełne rozmów, śmiechu, płaczu… To miejsca, które żyją, co naturalnie sprawia, że są miejscami głośnymi. Jednakże nadmierna ekspozycja na hałas powoduje, że zarówno dzieci, jak i dorośli po całym dniu w takim otoczeniu mierzą się ze skutkami przebodźcowania sensorycznego. Jak sobie z tym radzić? I jaką pomoc warto oferować dzieciom?

Czasami dorosłym trudno połączyć swoje zdenerwowanie, niepokój czy zmęczenie z doświadczonym hałasem – tym trudniej jest taki związek zrozumieć dzieciom. Niezależnie jednak, czy jesteśmy tego świadomi, czy nie – nadmierna ekspozycja na hałas ma faktyczny wpływ na nasz dobrostan psychiczny i fizyczny (i niekończenie chodzi tu o ubytek słuchu). Wynika to z uwarunkowań biologicznych i ekologicznych. Warto też zaznaczyć, iż człowiek nie posiada najlepszego słuchu (wręcz przeciwnie, jesteśmy w skali innych kręgowców całkiem „przygłusi”) – nie jesteśmy więc ewolucyjnie przygotowani na input dźwiękowy, który dostarcza nam np. życie w mieście. Oprócz hałasu, przed którym uciec nie można, doświadczamy hałasu, który sami sobie serwujemy – korzystając z urządzeń mobilnych, słuchawek, telewizji itd.

Chociaż sam wstęp artykułu koncentruje się wokół przykładu przebodźcowania słuchowego, niestety nie tylko na nie dzieci są narażone. Można by uzupełnić je m.in. o przykłady nadmiernej stymulacji wzrokowej („wesołe, przyjazne” kolorowe sale, pomoce dydaktyczne oraz ilustracje w książkach) czy dotykowej. Zbyt intensywne lub wręcz przeciwnie: zbyt ubogie doświadczenia zmysłowe (w tym przypadku najczęściej występują zaburzenia czucia), duża liczba dzieci w grupie, wiele aktywności w ciągu dnia, sytuacja rodzinna i warunki domowe, cała gama emocji doświadczanych w kontaktach z dorosłymi i dziećmi… –  to równie istotne problemy, na które powinniśmy zwrócić uwagę.

Wszystko to powoduje, że w pewnym momencie dnia maluch zaczyna przypominać zbyt mocno nadmuchany balonik, który w każdej chwili może pęknąć. Dlatego w tak intensywnym świecie, w którym żyjemy, warto byłoby wyposażyć dzieci w umiejętności regulowania swoich emocji i radzenia sobie z nadmiarem wrażeń.

Tu jest za głośno!

Rozmawiając z dziećmi w placówce, zastanawiałam się czasem, dlaczego niektóre z nich krzyczą zamiast mówić lub – innymi słowy – mówiąc, krzyczą. Czasami ma to uwarunkowanie biologiczne, np. przez zbierający się płyn w uszach, kanały słuchowe zapchane woskowiną lub tzw. trzeci migdał. Jednakże, po wykluczeniu powyższych powodów, nadal pozostaje grupa dzieci, które nie prezentują medycznych ani higienicznych przyczyn krzyczanej mowy. Rozwiązanie tej tajemnicy daje najczęściej rozmowa z rodzicami, którzy np. sami mówią bardzo głośno lub wskazują na „krzyczącego” członka rodziny, z którymi dziecko często przebywa. Zjawisko to jest potwierdzeniem truizmu pedagogicznego – dzieci naśladują ważnych dla nich dorosłych.

Rzecz jasna nie można stwierdzić, że źródła hałaśliwego zachowania dzieci tkwią tylko w doświadczeniach domowych. Przebywając w placówce, dzieci są zazwyczaj eksponowane na dźwięki „emitowane” przez swoich towarzyszy – małych i dużych. W czasie zbyt głośnej zabawy, zniecierpliwiony nauczyciel odruchowo kieruje do dzieci zwyczajowy komentarz: „Jest za głośno”, co powoduje skutek odwrotny – dzieci nie słyszą prośby nauczyciela (ponieważ w sali jest głośno), nauczyciel powtarza komunikat głośniej, żeby przekrzyczeć grupę, itd. Ta spirala nieefektywnej komunikacji powoduje nie tylko jeszcze większy hałas, ale także narastanie frustracji nauczyciela. Co zrobić, by nie dopuścić do takiej sytuacji?

  1. Wyciszony nauczyciel to wyciszona grupa. Oczywiście nauczyciele, co zrozumiałe, są ludźmi o różnych temperamentach. Warto jednak pamiętać, że „zwalczanie” hałasu krzykiem lub głośną mową powoduje skutek odwrotny, a także buduje nawyk „krzyczanej” komunikacji. O wiele lepszym rozwiązaniem jest wizualne zwrócenie uwagi dzieci – małą chorągiewką lub „magiczną różdżką” – taki sygnał na początku działa, bo jest nietypowym, „dziwnym” zachowaniem, co automatycznie przykuwa uwagę dzieci, a po pewnym czasie staje się jasnym komunikatem („Popatrz na mnie”).