Bezpłatna aplikacja na komputer – MM News... i jestem na bieżąco! Sprawdzam

Dla nauczyciela „trudna klasa” jest wyzwaniem. Co tak naprawdę kryje się pod tym określeniem? Czy to grupa uczniów, którzy nie poddają się szkolnej dyscyplinie? Czy może duża liczba dzieci w klasie (np. z zaburzeniami zachowania) wymagająca specjalnego podejścia? Co jest istotne we współpracy z taką klasą? Jak zatem pracować z uczniami sprawiającymi trudności?

Warto zacząć od zdefiniowania pojęcia „trudnej klasy”, dlatego to pytanie pada jako pierwsze we wszystkich rozmowach, które przeprowadziłam z nauczycielami i pedagogami na potrzeby tego tekstu. Co to właściwie znaczy „trudna klasa”?

Nauczycielki z wieloletnim doświadczeniem zauważają, że wspomniana definicja „trudnej klasy” zmieniła się w ostatnich latach. „Jakiś czas temu mianem trudnej klasy określałyśmy zespół, który nie chciał współpracować, nie poddawał się szkolnej dyscyplinie. Najczęściej chodziło o to, że w jednej klasie znalazło się kilkoro tzw. rozrabiaków. Wtedy radziliśmy sobie tak, że się ich rozdzielało, kogoś się przenosiło do innego oddziału i to zazwyczaj pomagało. W poszczególnych incydentach można było zastosować odpowiednie zabiegi dyscyplinarne. Rozmowy z rodzicami tych uczniów to już inny temat, równie ciekawy – dla żadnego nauczyciela nie jest tajemnicą, że trudni uczniowie często oznaczają trudnych rodziców, roszczeniowych, przekonanych, że ich dziecko to anioł wcielony, a winnymi złego postępowania są albo koledzy, albo nauczyciele. Ostatnio natomiast coraz częściej mówimy, że klasa jest trudna, bo jest w niej ponadprzeciętna liczba uczniów wymagających specjalnego podejścia, np. z trudnościami w uczeniu się, z zaburzeniami zachowania” – wspomina jedna z nauczycielek.

Kolejna grupa, którą również można określić mianem „trudnej”, to klasy niechcące poddać się kontroli nauczycielskiej zgodnie z wizją konkretnej osoby pedagoga. Wiadomo jednak, że co nauczyciel, to inny styl pracy z uczniami, i chociaż przygotowanie zawodowe narzuca pewne ramy, w ich obrębie jest miejsce na modyfikacje.

Współpraca nauczyciela z tzw. trudną klasą

Istotne we współpracy z tzw. trudną klasą będą, jak się okazuje, nawet szczegóły organizacyjne – niektórzy nauczyciele nie dopuszczają negocjacji w sprawie terminu sprawdzianu; inni są zwolennikami jak najszerszej partycypacji uczniów w decyzjach o organizacji lekcji.

Co więcej, co nauczyciel, to inne strategie budowania relacji: jednym dobrze wychodzi bratanie się z nastolatkami, inni potrafią utrzymać autorytet bez naruszenia dziecięcego poczucia godności własnej, a są tacy, którzy tkwią uparcie w przekonaniu, że pryncypialne pokazywanie władzy ułatwi przekazywanie wiedzy.

Nie da się ukryć, są też różne klasy: o dynamice grup społecznych można mówić bez końca, na potrzeby tego tekstu wystarczy wspomnieć, że osobowości poszczególnych uczniów i uczennic to linie, z których powstaje niepowtarzalny szkic całości. Dlatego klasa „II c” może sobie cenić nauczyciela-dyktatora pana X, bo zdejmuje z nich ciężar odpowiedzialności za swoją naukę, wystarczy spełniać polecenia albo ich nie spełniać i przyjmować uwagi czy złe stopnie; tymczasem klasa „II b” może mieć skłonności wolnościowe, protestować przeciw odgórnym rządom, a wspaniale współpracować z panią Y, stwarzającą przestrzeń do uczniowskich decyzji (która to nauczycielka z kolei słabo się odnajduje w „II c”, obojętnej na jej zachęty, by wykorzystali prawo do decydowania o własnym losie). W tym kontekście pan X w trakcie rozmów w pokoju nauczycielskim będzie odżegnywał od czci i wiary uczniów z II c, a pani Y jedynie pokiwa głową nad oporem klasy II b.

Ważne!
Czasem etykietka „trudnej klasy” jest działaniem zastępczym, a problem leży tak naprawdę gdzie indziej.

Trudna klasa czy trudna nauczycielka?

Krystyna, która po kilku latach pracy w szkole publicznej rozstała się z tradycyjnym systemem oświaty i podjęła pracę w placówce prowadzącej uczniów w edukacji domowej, opowiada: „Pamiętam z poprzedniej szkoły kilka charakterystycznych rozmów w pokoju nauczycielskim. Przychodzi pani od przedmiotu X, powiedzmy, ze skargą na zachowanie moich wychowanków. Notorycznie niegrzeczni, nie da się z nimi pracować. Prosi, abym z nimi porozmawiała i to załatwiła. Zapytałam konkretnie, jakie ma zarzuty wobec uczniów. Na lekcje przychodzą nieprzygotowani, pracy domowej nie mają odrobionej. Idę do dzieci wyjaśnić sprawę, a one tłumaczą, że prosiły panią, żeby nie zadawała, bo mają zapowiedziane dwie klasówki, ale to nie odniosło skutku. I że ogólnie pani bardzo dużo każe robić w domu, np. dziesięć zadań, ale z tematu, którego nie tłumaczyła, tylko pokazała, w której części podręcznika mają o tym przeczytać. Kto jest tutaj trudny – klasa czy nauczycielka?”

Podobną uwagę czyni polonistka ze szkoły ponadpodstawowej: „Jeżeli nauczyciel określa przesadne standardy zachowania uczniów, to trudno się dziwić, że narzeka na trudną klasę. Na przykład – wymaganie, by siedzieli w całkowitej ciszy przez całą lekcję. Można oczekiwać, że będą uważnie słuchać, ale nawet to nie oznacza, że jedna osoba nie może szeptem spytać sąsiada, jeśli czegoś nie dosłyszała. A już żądanie, żeby nie rozmawiali między sobą, gdy przygotowują odpowiedź na jakiś problem, jest absurdalne”.

Tu niełatwo mówić o klasie trudnej, chociaż bywa, że w koleżeńskich rozmowach pada takie sformułowanie o grupie uczniowskiej. Trzeba więc zastrzec, że w niniejszym artykule pojęcie „trudnej klasy” rezerwujemy dla takich zespołów uczniowskich, które niemal lub całkowicie uniemożliwiają pracę pedagogiczną nauczyciela „wystarczająco dobrego” (posługując się terminologią Donalda Woodsa Winnicotta z książki Zabawa a rzeczywistość).

Typy „trudnych klas” i strategia dostosowana do potrzeb

Można już z grubsza zarysować typologię „trudnych klas”. To te, w których: 

  • grupka uczniów (tzw. rozrabiaków) rozbija zespół, a ten w rezultacie sprawia problemy dyscyplinarne,
  • zbyt wielu uczniów wymaga specjalnego podejścia,
  • uczniowie sprawiają problemy, bo wymykają się spod nadmiernie ścisłej kontroli nauczyciela.

Ta ostatnia kategoria jest o tyle szczególna, że można bardziej mówić o konieczności podjęcia działań wobec zbyt wymagającego pedagoga.