Bezpłatna aplikacja na komputer – MM News... i jestem na bieżąco! Sprawdzam

Syndrom gotującej się żaby Opracował: Paweł Jankowski, absolwent psychologii (UAM w Poznaniu), kontynuował edukację na studiach podyplomowych (z seksuologii oraz psychologii transportu). Pracował w Ośrodku Interwencji Kryzysowej, fundacji wspierającej osoby wykluczone oraz jako psycholog w Warsztacie Terapii Zajęciowej Jeśli żaba przypadkiem wpadnie do garnka z wrzątkiem (lub zostanie do niego wrzucona przez jakiegoś zwyrodnialca), to natychmiast poczuje ból i poparzenie i będzie próbowała się z tego garnka wydostać. Jeżeli jednak ta sama żaba trafi do garnka, lecz znajdująca się w nim woda będzie stopniowo podgrzewana aż do wrzątku, żaba się ugotuje, nie podejmując próby ucieczki. Ba, być może nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że właśnie umiera. Skąd tak odmienna reakcja? W pierwszej opisanej sytuacji gwałtownie odczuwana różnica między temperaturą powietrza a temperaturą wrzątku jest tak duża, że nie sposób jej nie dostrzec. W drugim przypadku zmiana odbywa się powoli, małymi kroczkami, a płaz jest stopniowo przyzwyczajany do coraz wyższej temperatury. Czy zjawisko to, nazwane syndromem gotującej się żaby, występuje także u ludzi? Czy możemy je dostrzec w naszym życiu społecznym lub politycznym? A może nawet w tym naszym wewnętrznym, emocjonalnym? Oczywiście, że tak. Kroczący autorytaryzm, kroczący totalitaryzm Psychologia w XX w. próbowała odnaleźć odpowiedź na pytanie, co sprawia, że ludzie tak łatwo ulegają złu lub wręcz sami potrafią je czynić. Najbardziej znane eksperymenty Stanleya Milgrama i Philipa Zimbardo wykazały, że większość z nas jest w stanie popełniać zło, gdy dyktuje nam to władza (zwłaszcza taka, której się obawiamy), oraz że popełniamy je bardzo łatwo wobec tych, których uznamy za grupę obcą i – w domyśle – gorszą od nas, zdehumanizowaną. Kluczowa jest jeszcze jedna kwestia: strategia małych kroczków. Właśnie w taki sposób architekci narodowego socjalizmu rozpędzali ludobójczą maszynę wymierzoną w Żydów, Słowian, Romów i innych „podludzi”. Zaczęło się od wyzwisk w stronę nielubianej grupy narodowościowej, potem pojawiały się obraźliwe plakaty. Następnie zaczęto wybijać szyby w żydowskich sklepach, dochodziło do pobić, pojawił się obowiązek noszenia gwiazdy Dawida na ramieniu. Później w okupowanych krajach Niemcy tworzyli dla Żydów getta, by w końcu przypieczętować ich (i innych narodowości) zagładę w obozach. Zło zwyciężyło, bo wystarczyła obojętność ludzi dobrych – parafrazując słowa konserwatywnego myśliciela Edmunda Burke’a. Oczywiście takich działań nie stosowali wyłącznie reprezentanci nazizmu. Stopniowe zawłaszczanie wolności obywateli zdarzyło się także w bolszewickiej Rosji (i późniejszym Związku Radzieckim). Idea, która pierwotnie miała chronić klasę robotniczą i stworzyć sprawiedliwsze społeczeństwo, w praktyce okazała się śmiercionośna dla milionów ludzi na całym świecie, także robotników (i ukraińskich chłopów celowo zagłodzonych na śmierć w trakcie Wielkiego Głodu). W taki właśnie sposób politycy mogą wykorzystywać – i nierzadko to robią – strategię małych kroczków, by na końcu długiej drogi odebrać obywatelom resztki wolności, a nawet życie. Historia dobrze obrazuje przypadki, gdy w warunkach wolności lub chaosu do władzy stopniowo dochodzili zamordyści, którzy stopniowo zastępowali prawa i swobody coraz większym reżimem. Niemiecki narodowy socjalizm czy reżim sowiecki to tylko dwie najbardziej znane „ikony” tego mechanizmu. W szponach (współ)uzależnienia Mechanizm syndromu gotującej się żaby możemy zaobserwować na kilku poziomach także w przypadku rozwoju uzależnień. Przyjrzyjmy się problemowi alkoholizmu. Gdyby powiedzieć człowiekowi, który nigdy w życiu nie pił alkoholu, że stanie się alkoholikiem lada dzień, że od jutra będzie pił minimum butelkę wódki dziennie (albo butelkę jakiegoś alkoholu niekonsumpcyjnego, jak w przypadku najdalej posuniętego alkoholizmu), nie uwierzyłby. Nie uwierzyłby także, że z dnia na dzień stanie się kimś, kto pod wpływem alkoholu potrafi atakować policję czy znęcać się nad rodziną. Że dla butelki wódki będzie w stanie sprzedać nawet najbardziej sentymentalne rodzinne przedmioty. A gdy zabraknie mu ostatnich środków na kupno, spróbuje ukraść alkohol ze sklepu. To oczywiście scenariusz skrajny, który na szczęście nie sprawdza się w przypadku każdego alkoholika (bo, podkreślmy wyraźnie, osoby uzależnione to także indywidualne jednostki ze swoimi osobistymi cechami, wrażliwością czy temperamentem). A alkoholizm przybiera różne formy. Faktem jednak jest to, że kluczowym słowem w rozwoju wszelkich uzależnień jest etapowość. Gdy człowiek nie jest w stanie sobie wyobrazić, że z dnia na dzień mógłby zostać takim alkoholikiem jak opisany powyżej, to bez wahania zaneguje taką możliwość. I jego reakcja będzie jak najbardziej racjonalna, ponieważ nawet na poziomie fizjologii nasz organizm nie jest przygotowany do tego, by uzależnić się z dnia na dzień i przyswajać duże ilości alkoholu, nie wspominając o alkoholu niekonsumpcyjnym. Wzrost tolerancji na alkohol, który jest procesem etapowym, to jeden z pięciu najważniejszych objawów uzależnienia według Elvina Mortona Jellinka. Nim człowiek dojdzie do alkoholizmu, zwłaszcza w jego krańcowej, bardzo zdegenerowanej formie, może tak naprawdę pić przez całe życie i przez całe życie małymi krokami przesuwać granicę tego, co dopuszczalne. Warto dodać, że nim dojdzie do uzależnienia sensu stricto, między piciem akceptowanym społecznie a alkoholizmem występują jeszcze dwa stany pośrednie: picie ryzykowne oraz picie szkodliwe. Trzeba przy tym przypomnieć, że choroba alkoholowa nie dotyka tylko tego, który na nią cierpi. Konsekwencje alkoholizmu jednego z członków rodziny odczuwają także pozostali, przejawiając często specyficzne dla rodziny alkoholowej zachowania i schematy myślenia. Jedną z takich osób jest partnerka (rzadziej partner) osoby uzależnionej. Mechanizm kształtowania zachowań osoby współuzależnionej także ma charakter etapowy – analogicznie do uzależnionej. Gdyby zapytać osobę w zdrowej relacji, czy chciałaby spędzić życie w trudnym związku, przynoszącym ciągłe stresy, obawę o rodzinę, nierzadko wstyd – z pewnością by zaprzeczyła. Jeśli jednak problem uzależnienia ukochanej osoby pojawia się stopniowo, także stopniowo pojawiają się dezadaptacyjne wzorce myślenia i zachowania osoby współuzależnionej. Osoba taka może początkowo zaprzeczać, że problem istnieje. Potem może próbować na różne sposoby usprawiedliwiać uzależnionego („pije, bo jest wrażliwy”, „pije, bo jest przemęczony, bo dzieci go stresują, bo ma złego szefa” itp.). Jeszcze później może przyznać, że problem alkoholizmu istnieje, ale osoba współuzależniona nierzadko tkwi w takim związku ze względu na – jak twierdzi – dobro dzieci („żeby dzieci miały pełną rodzinę”). Oczywiście takie reakcje to tylko przykłady, natomiast analogicznie do uzależnienia osoby pijącej osoba współuzależniona w sposób nieświadomy – i stopniowy – kształtuje swoje specyficzne zachowania i schematy myślenia. Należy wyraźnie podkreślić, że alkoholizm jest chorobą fizyczną i psychiczną zarówno osoby pijącej, jak i jej rodziny. Taka rodzina jest rodziną dysfunkcyjną, działającą w oparciu o niezdrowe przekonania i niezdrowe więzi. Nie oznacza to jednak, że rodzina alkoholowa jest czymś, co z założenia powinno zostać rozbite. Zarówno osoby uzależnione, jak i współuzależnione mają prawo korzystać z fachowego wsparcia psychologicznego czy psychiatrycznego, z pomocą którego przezwyciężą określone trudności i przekształcą dysfunkcyjne więzi w zdrowe, partnerskie relacje – co oczywiście wymaga czasu oraz olbrzymiego zaangażowania i chęci zmiany. Ofiara przemocy – sprawca przemocy Kolejną sytuacją, którą mogłaby symbolizować gotująca się żaba, jest relacja między ofiarą przemocy a sprawcą. Psychologowie, pedagodzy i pracownicy socjalni stworzyli zestaw pewnego zespołu cech, które sprawiają, że dana osoba ma większe – w porównaniu z innymi – predyspozycje, by stać się ofiarą przemocy (czy to fizycznej, czy psychicznej). Jakie to cechy? Te, które w mniejszym lub większym stopniu wpływają na subiektywnie pojętą niższą pozycję, podległość wobec innych, uzależnienie od innych itp. Szczególnie narażeni na przemoc są chorzy, osoby niepełnosprawne, dzieci, ludzie pochodzący z trudnych środowisk rodzinnych, osoby z niską samooceną, imigranci, przedstawiciele mniejszości. Osoby takie mogą wchodzić w rozmaite relacje, które – w ich przekonaniu – zaspokajają określone potrzeby psychologiczne (potrzeby bliskości, więzi, bezpieczeństwa), stopniowo godząc się na eskalację przemocy. Nierzadko wręcz przywiązują się do sprawcy coraz bardziej wraz z rosnącą krzywdą. W jaki sposób taka relacja może się wytworzyć? Wspomniane predyspozycje sprawiają, że dana osoba pragnie bliskości kogoś, kto zaspokaja jej potrzeby bliskości, więzi czy bezpieczeństwa. Może być tak, że sprawca przemocy, paradoksalnie, zaspokaja te potrzeby – przynajmniej tak może to postrzegać ofiara. A nasilającą się przemoc ze strony partnerki/partnera będzie usprawiedliwiać, uwypuklając te cechy, które postrzega jako pozytywne, i tłumaczyć tym, że „przecież nikt nie jest doskonały, każdy czasem ma prawo się zdenerwować, a przecież tyle od niej/niego dostaję”. Sytuację dodatkowo komplikuje, gdy ofiara przemocy pozbawiona jest sieci wsparcia społecznego, finansowej niezależności, rodziny. Częstą strategią przemocowca jest stopniowe izolowanie swojej ofiary od bliskich: rodziny i przyjaciół. Ofiara może nawet sama na to przystać, uznając argumentację sprawcy, że te kontakty są szkodliwe. Jeśli dodatkowo zostanie zachęcona (lub zmuszona) do rezygnacji z pracy zawodowej, będzie całkowicie zależna od partnerki/partnera – sprawczyni lub sprawcy przemocy. Taki proces pozbawiania przyszłej ofiary tego wszystkiego, co potencjalnie może jej dodać wewnętrznej siły i ochronić przed działaniem przemocowca, oczywiście trwa dość długo, jest stopniowy, nierzadko przeprowadzany w sposób subtelny, w „białych rękawiczkach”. Reguła konsekwencji W kontekście syndromu gotującej się żaby nie sposób nie wspomnieć o jednej z podstawowych reguł motywujących nas do określonych zachowań: regule konsekwencji. Ma ona zastosowanie w wielu względnie nieszkodliwych sytuacjach życia codziennego. Przykładowo, idziemy na egzamin maturalny z biologii, bo uczyliśmy się tego przedmiotu przez całą szkołę średnią. Kupujemy sobie samochód, bo przecież odkładaliśmy na niego kilka lat. Staramy się naprawić problemy małżeńskie z ukochaną osobą, bo skoro tyle lat przeżyliśmy razem, to przecież szkoda tak nagle zaprzepaścić to wszystko, co przez lata budowaliśmy. Z innej strony reguła ta może być wykorzystywana przez niektórych ludzi do wmanewrowywania innych w niebezpieczne zachowania, sytuacje, do pielęgnowania szkodliwych nawyków itp. Ciekawym przykładem może być inicjacja młodego chłopaka w lokalnym gangu. Tego typu grupy przestępcze często stosują brutalne obrzędy inicjacyjne – np. pobicie kandydata na członka gangu, zmuszanie go, by w ramach „próby” dokonał jakiegoś przestępstwa, które może nawet być filmowane. Za pomocą takiego nagrania da się później szantażować członka gangu, grożąc mu opublikowaniem treści, gdyby postanowił opuścić szeregi grupy. Sam gangster też będzie mniej skłonny do odejścia, skoro tak wiele już poświęcił: dał się brutalnie pobić, popełnił przestępstwo itd. Słowem: będzie prawdopodobnie tkwił w środowisku, które na dłuższą metę mu szkodzi. Zupełnie jak żaba w garnku z gotującą się wodą. Podsumowanie Świadomość istnienia określonych mechanizmów, które sprawiają, że i my możemy mimowolnie stać się taką „żabą”, wydaje się bardzo pomocna. Dzięki niej będziemy w stanie je dostrzegać – i w odpowiednim momencie przerwać, ratując swoje życie.