Dostęp do serwisu wygasł w dniu . Kliknij "wznów dostęp", aby nadal korzystać z bogactwa treści, eksperckiej wiedzy, wzorów, dokumentów i aktualności oświatowych.
Witaj na Platformie MM.
Zaloguj się, aby korzystać z dostępu do zakupionych serwisów.
Możesz również swobodnie przeglądać zasoby Platformy bez logowania, ale tylko w ograniczonej wersji demonstracyjnej.
Chcesz sprawdzić zawartość niezbędników i czasopism? Zyskaj 14 dni pełnego dostępu całkowicie za darmo i bez zobowiązań.
W jaki sposób pomagać
Opracował: Paweł Jankowski, absolwent psychologii (UAM w Poznaniu), kontynuował edukację na studiach podyplomowych (z seksuologii oraz psychologii transportu). Pracował w Ośrodku Interwencji Kryzysowej, fundacji wspierającej osoby wykluczone oraz jako psycholog w Warsztacie Terapii Zajęciowej
Za naszą wschodnią granicą od 24 lutego toczy się wojna. Wielu Ukraińców, którzy do niedawna mieszkali w Polsce, postanowiło wrócić do ojczyzny i chwycić za broń. Większość obywateli Ukrainy została w kraju, jednak ok. 2 milionów uchodźców – głównie kobiet z dziećmi – znalazło schronienie w Polsce. I bez udawanej skromności należy przyznać, że jako społeczeństwo zdaliśmy egzamin z człowieczeństwa. Otworzyliśmy swoje serca i swoje domy. W większości kierowaliśmy się wspaniałymi pobudkami. W kontekście pomagania naszym nowym mieszkańcom należy jednak pamiętać o kilku przydatnych zasadach.
Mierz siły na zamiary
Zanim zdecydujemy się kogoś u siebie ugościć, powinniśmy zrobić dobre rozeznanie środków, jakimi dysponujemy. I nie chodzi tylko o środki finansowe, ale również zaplecze emocjonalne. Pamiętajmy, że człowiek, którego przyjmujemy pod swój dach, być może spędzi u nas dwa tygodnie, a być może dwa lata. Zwłaszcza że część osób przyjechała do Polski „w ciemno”. Warto zastanowić się, jak długo możemy gościć u siebie kogoś dotąd nam obcego i czy jesteśmy w stanie odpowiadać na jego potrzeby. Mogą to być zarówno potrzeby stricte materialne, jak i emocjonalne. Pamiętajmy, że będziemy mieć do czynienia z kimś, kto uciekł przed wojną, co samo w sobie już jest czynnikiem traumatyzującym. Kolejna sprawa to problemy gości, które – choć nie wiążą się bezpośrednio z wojną – wciąż są obecne, mimo że chwilowo stłamszone innymi myślami.
W zachowaniu ludzi pomagających uchodźcom, zwłaszcza na początku, można dostrzec pewien rodzaj romantyzowania, idealizowania relacji z Ukraińcami. Niektórzy wyobrażają sobie, że narodzi się z niej wielka przyjaźń. I choć taki scenariusz jest prawdopodobny, to należy wziąć pod uwagę także ten mniej optymistyczny. Dla człowieka doświadczonego wojną zawieranie głębokich znajomości z nowo poznanymi ludźmi może być trudne i niechciane. Dodatkowo, jeśli jeszcze przed wybuchem wojny taki człowiek miał za sobą traumatyzujące przeżycia – np. przemoc, alkoholizm kogoś bliskiego – jego funkcjonowanie może bardzo odbiegać od wyobrażeń.
Nie osaczaj, daj odetchnąć
Szeroko pojęta gościnność jest mocno zakorzeniona w polskiej kulturze. To oczywiście wspaniałe, że chcemy przyjąć u siebie drugiego człowieka najlepiej, jak się da. Warto jednak pamiętać, że dotychczas obca nam osoba, która uciekła przed wojną, to nie szwagier przyjeżdżający na weekend. Zmuszanie do wspólnego przesiadywania przy stole, serwowanie alkoholu i zasypywanie pytaniami o samopoczucie to niekoniecznie właściwy trop. Nie wiemy bowiem, co stało się w ostatnich dniach i tygodniach. Być może były to dramaty, o których człowiek ten wcale nie chce opowiadać. Być może takie pytania będą rozdrapywać rany, do których w danej chwili nie będzie gotowy zajrzeć. Zamiast tego zaproponujmy naszemu gościowi jedzenie i picie, wyposażmy w ubrania. Jeśli to możliwe, zapewnijmy mu własny kąt, w którym będzie mógł się zaszyć, gdy poczuje taką potrzebę.
Daj się poczuć jak w domu
Warto postarać się, żeby gość mógł poczuć się u nas jak u siebie w domu – nie tylko w przenośni, ale również dosłownie. Każdy najmniejszy akcent przypominający uchodźcy o jego ojczystej ziemi może być czymś kojącym w świecie, który – przynajmniej na początku – wydaje się bardzo obcy. Wszak czujemy się pewniej w obecności czegoś, co dobrze znamy.
Warto, by gospodarze mieszkający w miastach, w których działa społeczność ukraińska, wprowadzili w nią swoich gości. Być może w pobliżu istnieje jakiś klub czy sklep z ukraińską żywnością? Warto też spróbować rozeznać się w zainteresowaniach osoby, która z nami zamieszkała, i pomóc jej wrócić do ich realizacji (jeśli oczywiście jest to w zasięgu naszych możliwości finansowo-organizacyjnych).
Nie rozdmuchuj
Na Facebooku, w grupach organizujących się wokół pomocy uchodźcom, można niekiedy trafić na zdjęcia ukraińskich uchodźców, którzy znaleźli dach nad głową. Niekiedy takie zdjęcia opatrzone są komentarzami w stylu „Już są u nas, są bezpieczni, cieszymy się!”. Niewykluczone, że publikowanie takich zdjęć wynika z naprawdę pozytywnych pobudek, np. z chęci podzielenia się radością z powodu obecności uchodźców w naszym domu. Warto jednak zastanowić się, czy jest to wobec nich w porządku.
Dla niektórych uchodźców sytuacja, w jakiej się znaleźli, nie tylko jest trudna, ale też stanowi źródło wstydu i upokorzenia. Nagła utrata dachu nad głową i pewnej części środków do życia czy bycie zdanym na pomoc innych to dla wielu poniżające doświadczenia, o których nie chcą opowiadać światu. Pokazywanie tych ludzi w mediach społecznościowych w kontekście odbiorców pomocy może być dla nich zwyczajnie krępujące. I nawet jeśli wyrażą zgodę na upublicznienie wizerunku, to zastanówmy się: czy my, będąc w ich sytuacji, odmówilibyśmy komuś, kto zaprosił nas do swojego domu?
Obchodź się z szacunkiem, ale nie jak z jajkiem
Opiekuńczość w kontakcie z uchodźcą jest wskazana, ale nadopiekuńczość może wyrządzić sporo szkód. W przypadku osób, które dotychczas funkcjonowały samodzielnie i cenią sobie niezależność, nadmierne nadskakiwanie może być nie tylko irytujące, ale wręcz upokarzające. Jeśli więc nasz gość oferuje nam pomoc przy sprzątaniu domu, opiece nad dzieckiem, w pozmywaniu naczyń czy wyprowadzeniu psa na spacer – dlaczego mu tego zabraniać?
Takie działanie kształtuje w człowieku poczucie sprawczości. Świadomość, że jest się komuś potrzebnym, przyczynia się do wzrostu samooceny. W dodatku sprzyja zadomowieniu w nowych warunkach i daje poczucie, że jest się członkiem wspólnoty, a nie ofiarą, której inni nadskakują.
I choć dla pewnej grupy gości taka pozycja „ofiary” może być komfortowa, to należy zastanowić się, czy leży ona zarówno w naszym, jak i w ich interesie. Czy rozsądne jest pielęgnowanie tego, co fachowo nazywamy „wyuczoną bezradnością”?
Wydaje się, że znacznie lepiej dawać wędkę niż rybę. Tę drugą ofiarować w ostateczności.