Dostęp do serwisu wygasł w dniu . Kliknij "wznów dostęp", aby nadal korzystać z bogactwa treści, eksperckiej wiedzy, wzorów, dokumentów i aktualności oświatowych.
Witaj na Platformie MM.
Zaloguj się, aby korzystać z dostępu do zakupionych serwisów.
Możesz również swobodnie przeglądać zasoby Platformy bez logowania, ale tylko w ograniczonej wersji demonstracyjnej.
Chcesz sprawdzić zawartość niezbędników i czasopism? Zyskaj 14 dni pełnego dostępu całkowicie za darmo i bez zobowiązań.
„Wojna jest niefajna”
Jak zadbać o siebie i uczniów?
Informacja o ataku rosyjskich wojsk na Ukrainę wywołała wiele emocji i obudziła wiele traum. Zarówno tych, które pamiętamy ze swojego życia, jak i tych, które niejako odziedziczyliśmy w genach od naszych rodziców czy dziadków, którzy przeżyli II Wojnę Światową i okres okupacji. Możemy czuć złość, smutek, bezradność, lęk, strach, gniew. Podobny niepokój towarzyszy dzieciom i to my, dorośli – rodzice, nauczyciele, wychowawcy – możemy im pomóc w poradzeniu sobie z tymi trudnymi emocjami.
Katarzyna Dworaczyk
Emocje – zwłaszcza te silne i trudne – często zabierają nas do własnych, niedomkniętych przeżyć i schematów, z których często nie zdajemy sobie sprawy. Przyjrzyjmy się bezradności. Bezradności połączonej ze strachem. Pojawiają się one np. u dorosłych z rodzin alkoholowych i przypominają o bezradności wobec czyjejś nieprzewidywalności. Osoby z takim doświadczeniem jako dzieci nie mogły nic zrobić, w żaden sposób pomóc i niczego nie były w stanie kontrolować. Zostawały im strach i bezradność. Dokładnie tak, jak teraz, gdy nie mamy wpływu na czyjeś agresywne i nieracjonalne zachowanie.
Poczucie bezradności jest najtrudniejsze dla dziecka. Obdziera ze sprawczości i kontroli, z poczucia, że ma się na cokolwiek wpływ, że cokolwiek można zmienić. Bezradność może nawet zamrażać. Jeśli ktoś doświadczył nieprzewidywalności w dzieciństwie – czy to ze względu na alkoholizm w rodzinie, czy z powodu chorób i zaburzeń psychicznych albo wybuchów złości ze strony opiekunów – teraz może przeżywać podobne emocje. Do tej bezradności cofają nas bowiem informacje, które obecnie słyszymy w wiadomościach.
Jak w tej sytuacji pomóc sobie i innym? Na pewno dobrze porozmawiać z kimś o tym, co czujemy, a przede wszystkim: pozwolić sobie na to, aby odczuwać. Przyzwyczailiśmy się do tego, że próbujemy działać, zamiast czuć. Spychamy emocje na dalszy plan i w konsekwencji nie dochodzą one do głosu, odkładają się natomiast w ciele – są widoczne w napięciach mięśniowych, w ściśniętym żołądku, w zaciśniętym gardle, zaciśniętych zębach. To, co może przynieść dorosłym (i dzieciom) ulgę, to właśnie mówienie o tym, co czują. Nazywanie tego, co się z nami dzieje, opowiadanie o emocjach pozwala je oswoić i zadbać o większy spokój, zamiast wpadać w panikę i sięgać po znane i nawykowe sposoby radzenia sobie z napięciem, takie jak:
• niemyślenie o tym,
• odcięcie od bólu,
• działanie,
• rozpraszanie się,
• łagodzenie napięcia przez alkohol, używki, seriale, sport, pracę,
• prowokowanie kłótni, agresja.
Jeśli nie pomożemy dzieciom czy nastolatkom nazwać tego, co się w nich dzieje, mogą zacząć wyobrażać sobie najgorsze. Dzieci tworzą scenariusze na podstawie dostępnych informacji i swoich doświadczeń. A co, jeśli ich psychika podsunie im wspomnienia, o których opowiadała im babcia – o stracie domu, gwałtach i głodzie? A do tego połączą je z komiksem o nazistach-zombie? Dzieci potrzebują rzetelnych informacji i odpowiedzi na pytania. Jeśli my, dorośli, jesteśmy zbyt poruszeni i rozedrgani, poprośmy kogoś, by porozmawiał z naszymi dziećmi, a sami najpierw przyjrzyjmy się swoim emocjom.
Wiele osób może również wracać do doświadczenia bycia świadkiem agresji i przemocy w dzieciństwie, a najczęściej w latach szkolnych. Wspomnienie obserwowania przemocy, której doświadczał ktoś inny, jest bardzo silne i zostawia wiele ran oraz przekonań. Przekonanie o niemożliwości udzielenia pomocy ze względu na zamrożenie ciała. Lęk przed tym, że samemu zostanie się pobitym, który sprawia, że czujemy wstyd, jakbyśmy nie wybrali pomocy, jakbyśmy sami byli agresorami. Niestety nikt nas nie uczy tego, co zrobić w sytuacjach przemocy. Raczej nie słyszymy w szkole: „Gdy zauważysz bójkę i przemoc, szybko i niezauważenie pobiegnij znaleźć dorosłą osobę lub krzycz: »Pożar!«” albo: „Jeśli zaatakujesz, możesz wywołać jeszcze większą agresję, jeżeli jesteś mniejsza/mniejszy. Ty też możesz doznać przemocy i wtedy nie będziesz w stanie pomóc. Lepiej poszukać takiej formy wsparcia, która faktycznie sprawi, że komuś pomożesz”.
Warto w tym momencie przyjrzeć się różnicy między strachem a lękiem. Ten pierwszy motywuje do działania, walki lub ucieczki, natomiast lęk zamraża. Sprawia, że czujemy się bezsilni i bezradni, zatrzymuje nas w miejscu. Lęk, który możemy czuć, słysząc doniesienia z Ukrainy, może nas zabierać do dawnych doświadczeń. Może być tak, że wciąż towarzyszy nam tamten wstyd. W takiej sytuacji warto zobaczyć siebie z tamtego czasu i wyjaśnić sobie, że nie byliśmy wówczas wyposażeni w umiejętność niesienia pomocy, nie wiedzieliśmy, jak jej udzielić. Dobrze też zadbać, aby dzieci i młodzież w naszym otoczeniu usłyszały od nas, co konkretnie mogą zrobić.
Doświadczenia związane z przemocą rówieśniczą lub ze strony osób dorosłych dotykają też traumy związanej z poczuciem nierównowagi sił. Dokładnie takiej, jak w przypadku Ukrainy, która została napadnięta przez uzbrojone po zęby mocarstwo rosyjskie. Takie doświadczenie zabiera nas do poczucia „nie ma szans”, „można się tylko bronić”, „wszyscy zginą”, „to nie ma sensu”, „bronią swojej tożsamości, nie mają szansy na obronę granic”, „robią z nami, co chcą”. Konsekwencją jest przekonanie, że można przekraczać nasze granice. Zwróćcie uwagę na to, jak trafne jest to określenie, jeśli chodzi o wojnę i o przemoc fizyczną. W tym przypadku pomoże poczucie siły, zobaczenie, że jest się dorosłą osobą i świadomość, że umiemy stawiać granice.
Ostatni schemat, o którym napiszę, to poczucie, że świat nie reaguje. Dzieje się przemoc, a zachodni politycy zajmują się „zajmowaniem stanowiska”, gdy rosyjskie wojska bombardują bloki i wysadzają piwnice, by ludzie nie mogli się w nich schronić. Jak to możliwe?
To pytanie może otworzyć drzwi do zamkniętej agresji i gniewu. Osoby, które doświadczyły przemocy fizycznej czy psychicznej ze strony opiekunów, od których były zależne, dobrze znają to poczucie, że nie wolno być agresywnym, nie wolno reagować, nie wolno wyprzedzać działań. Nie można krzyknąć „nie”. W dzieciństwie nie było innej możliwości przetrwania, jak tylko czekać, aż przemoc się skończy. Nie można było nic zrobić, nic powiedzieć, bo narażało to na jeszcze gorsze konsekwencje. Trauma dzieje się wtedy, gdy pojawia się bezradność i nie ma świadka. Nikt nie widzi? Nikt nie reaguje? To, co się ze mną dzieje, nie jest istotne? Zabiera nas to wprost do przekonania, że nie jesteśmy ważni i „można nam robić takie rzeczy”, w dodatku bez konsekwencji. Koszmar dla dziecka, koszmar dla dorosłego.
Z kolei osoby, które były prześladowcami w dzieciństwie lub w szkole, mogą wracać do wstydu, przekonania, że ich działanie ich definiuje, do przerażenia, że są zdolni „do czegoś takiego”. Przemoc nie zaczęła się bowiem od nich. Jej początki są dużo wcześniejsze, oni jej doświadczyli i odreagowywali ją na rówieśnikach czy osobach słabszych. To, co zatrzymałoby przemoc, to zrozumienie i czułość, na które najpewniej nikt z ich otoczenia się nie zdecydował. Zamiast tego takie osoby doświadczyły pogardy, izolacji, naznaczenia i przemocy. Nic dziwnego, że po takiej odpowiedzi koło przemocy toczy się dalej.
Co możemy zrobić?
Jak zadbać o dzieci i młodzież w tym czasie? Dbając o siebie i przyznając, że czujemy to, co czujemy. Zapytajmy bliskich, co czują, gdy słyszą o wojnie, czego się boją. Jakie scenariusze tworzą się w ich głowach? Do jakich wspomnień wracają? Dokąd ich one zabierają? Czy to, co im towarzyszy, to lęk, czy strach? Bezradność czy gniew?
To naturalne, że doświadczamy zmiany nastrojów, a nasze myśli mogą być rozbiegane. Trzymamy kubek z kawą, jednocześnie myśląc, że komuś tam bombardują kuchnię. Patrzymy na nasze dzieci, które radośnie się bawią i myślimy o tych, które śpią w śpiworach lub stoją od 13 godzin na granicy. W takiej sytuacji warto przekierować myśli w stronę „co ja mogę zrobić, co faktycznie im pomoże”. Możemy stworzyć listę działań. Może oddamy stary materac? Ubrania? Odstąpimy pokój osobom, którym udało się uciec? Zawieziemy jedzenie do punktów odbioru? Wrzucimy artykuły higieniczne do kosza w sklepach, w których zbierane są produkty do przerzucenia na granicę? Kupimy śpiwory albo wpłacimy pieniądze na konto jednej z organizacji? Działanie może pomóc w wyjściu z bezradności i lęku, bo dzięki niemu zyskujemy poczucie, że mamy wpływ na to, co się wokół nas dzieje.
Wiele osób czuje taki pozorny wpływ, śledząc na bieżąco newsy na temat sytuacji w Ukrainie. Słuchanie doniesień godzina po godzinie może dawać poczucie złudnej kontroli, niestety najpewniej spowoduje to przede wszystkim wzrost napięcia. Warto przy tym pamiętać, aby zawsze wybierać rzetelne źródła informacji oraz wytłumaczyć dzieciom i młodzieży, że tocząca się wojna jest też wojną informacyjną. Zadbajmy o to, by dzieci w naszym otoczeniu nie karmiły się newsami – przeznaczmy np. maksymalnie 20 minut dziennie na czytanie wieści płynących ze świata.
Porozmawiajmy o tym z naszymi bliskimi i umówmy się na to, co wspiera, zaprasza do mówienia o emocjach i buduje poczucie sprawczości w pomaganiu.
„Wojna jest niefajna”
W klasie było dziś jakoś dziwnie. A właściwie nawet nie tyle dziwnie, ile po prostu nie tak jak zawsze. A zupełnie cicho zrobiło się, gdy do klasy wszedł Masza, chłopiec z Ukrainy. Niektóre dzieciaki nie wiedziały zupełnie, o co chodzi.
Nauczycielka zapytała Maszę:
– Jak się czujesz? Wiesz, co się wydarzyło?
– Tak, wiem, rodzice mi powiedzieli. Przyjadą do nas kuzyni i ciocia. No i babcia też. Wujek i dziadek zostają – powiedział chłopiec.
– Jest ci z tym trudno? Co czujesz? – nauczycielka zaprowadziła Maszę na korytarz, a dzieciom w klasie powiedziała, żeby były spokojne. Wróciła do chłopca i zapytała, czy chce, żeby go przytulić.
– Nie, mama mnie przytuliła i mogłem spać u rodziców – odpowiedział Masza. – Tylko niech pani nie mówi o tym w klasie.
– Dobrze. Czy potrzebujesz czegoś ode mnie lub od dzieci w klasie? Co by ci pomogło? – dopytywała nauczycielka.
– Nie, chyba nie. Tylko ja mogę dzisiaj mniej się śmiać. I chyba nie chce mi się bawić. I może nie chce mi się też dziś uczyć.
– Rozumiem. Zobaczymy, jak z tym uczeniem. Na pewno nie będę cię dzisiaj wypytywać i wyrywać do zabawy – nauczycielka otworzyła drzwi i wrócili do klasy.
Masza usiadł na swoim miejscu. Inne dzieci były cicho, a niektóre rozglądały się, nie wiedząc, co się dzieje.
– Wojska rosyjskie zaatakowały Ukrainę – powiedziała nauczycielka, gdy dzieci już siedziały w ławkach. – Dla nas wszystkich jest to trudna wiadomość, najtrudniej jest jednak mieszkańcom i obywatelom Ukrainy. Obawiają się o zdrowie i życie swoich bliskich, chcą ich ściągnąć tu, do Polski, lub w jakikolwiek inny sposób zadbać o ich bezpieczeństwo – pani mówiła o tym spokojnie i pewnie. – Czy rozmawialiście ze swoimi rodzicami o tym, co się dzieje?
– Mój tata wczoraj mówił ciągle „No nie wierzę, nie wierzę, dwudziesty pierwszy wiek” – powiedziała Wiki.
– A moi nic nie mówili. Było dziwnie, bo za każdym razem, jak wchodziłam do ich pokoju, to wyłączali telewizor. Ja nawet nie wiedziałam – odezwała się Maja.
– To może zróbmy tak: na początek sprawdzimy, czy macie jakieś pytania, i porozmawiamy o wybuchu wojny, zanim przejdziemy do matematyki.
– Ja nie chcę o tym słuchać. – Wiki siedziała z założonymi rękami.
– Dlaczego? – spokojnie zapytała nauczycielka.
– Bo wojna jest niefajna – odpowiedziała uczennica.
– No pewnie. A skąd wiecie, że wojna nie jest fajna? – To pytanie nauczycielka skierowała do całej klasy.
– No bo dorośli mówią „O Boże! Wybuchła wojna”, „Tylko nie kolejna wojna” i takie tam – powiedział Michał.
– Jasne. Jak słyszymy takie słowa, nic dziwnego, że nie chcemy wojny i możemy nie chcieć o niej słuchać. Co jeszcze?
– Na wojnie zabija się ludzi – powiedziała Maja i rozejrzała się po kolegach i koleżankach.
– Tak – potwierdziła słowa dziewczynki pani. – Na wojnie giną ludzie, po obu stronach. Czasami nie tylko żołnierze, czasami giną cywile. Wiecie, kto to cywile?
– To normalni ludzie, nie żołnierze. Tacy, co nie walczą, tylko sobie żyją – powiedziała Maja.
– Tak. Bardzo często takie osoby chcą szybko uciec z kraju albo chowają się. W tej chwili na Ukrainie zamykają już fabryki, sklepy i ludzie albo uciekają, albo zostają w swoich domach, mogą też zgłosić się na przeszkolenie i idą walczyć. Ważne, byśmy byli wsparciem dla tych, którzy potrzebują pomocy – podsumowała nauczycielka. – Jak myślicie, co możemy zrobić?
– Możemy im oddać swoje pokoje i spać u młodszego brata. Mama mówiła też, że kupimy śpiwory i oddamy stare ciepłe ubrania – powiedział Michał.
– Tak! Dokładnie, możemy zrobić to, co się da, by innym było lepiej. Na przykład teraz kierowcy jadą do granicy, aby zabrać stamtąd ludzi. Niektórzy ogłaszają zbiórkę pieniędzy, by przekazać je organizacjom zajmującym się wsparciem. Możemy też przygotować nasze pokoje, aby zamieszkały tam rodziny i dzieci, które uciekły.
– Albo już nie mają domów, bo im zburzono – dodała Maja.
– Faktycznie, Maju, może tak być, że ktoś stracił swój dom, rzeczy, miejsce pracy. Są organizacje, które zajmują się szukaniem dla tych osób zajęć, aby mogły zarabiać i się utrzymać. Czasami jest tak, że osoby wychodzą z domu w tym, co mają na sobie. Czego wtedy mogą potrzebować?
– Wszystkiego! Ubrań, lekarstw, jedzenia, kocyka, szklanki…
– Obiadu, drożdżówek, szalika, ciastek... – dzieci wyliczały i wyliczały.
– Puzzli, zabawek, ramki ze zdjęciem babci i psa swojego. Czy oni biorą ze sobą zwierzęta?
– Tak, pewnie, jeśli to możliwe – odpowiedziała nauczycielka. – Teraz zastanowimy się, co my możemy zrobić jako szkoła, wy jako uczennice i uczniowie, sami i z waszymi rodzinami. Jakieś pomysły?
Pomysłów było mnóstwo. Rozmawiali o tym, jak można się dowiedzieć, kto i czego potrzebuje. Zastanawiali się też nad tym, gdzie przekazać to, co zbiorą – jedzenie, zabawki i ubrania. Tego dnia niewiele się uczyli, ale tak naprawdę dostali piękną lekcję tego, jak pomagać i jak ważne jest, by zadbać o innych, którzy są w bardzo ciężkiej sytuacji.