Bezpłatna aplikacja na komputer – MM News... i jestem na bieżąco! Sprawdzam

Sztuka odpuszczania Opracował: Paweł Jankowski, absolwent psychologii (UAM w Poznaniu), kontynuował edukację na studiach podyplomowych (z seksuologii oraz psychologii transportu). Pracował w Ośrodku Interwencji Kryzysowej, fundacji wspierającej osoby wykluczone oraz jako psycholog w Warsztacie Terapii Zajęciowej Czy istnieją sytuacje, w których powinniśmy zrezygnować z czegoś, czego chcemy, a wręcz pragniemy? Często słyszymy na różnych etapach życia – w szkole, w pracy, od rodziców, nauczycieli, przełożonych – że trzeba, mówiąc kolokwialnie, iść po swoje. Nie wolno się poddawać. Wysiłek włożony w pracę ma nas zbliżać do upragnionego, coraz bardziej widocznego na horyzoncie celu. Ma też wykuwać nasz charakter, kształtować naszą dyscyplinę. Oczywiście często rzeczywiście tak się dzieje, ale czy zawsze? Niekoniecznie. A na pewno nie wtedy, gdy w pogoni za niedoścignionym ideałem zapomnimy o tym, by odpocząć, a czasami nawet poszukać zupełnie innej drogi. Miłość ponad wszystko? Rodzina ponad wszystko? Miłość to niewątpliwie piękne zjawisko. Od zasady – jak wiemy – zdarzają się jednak wyjątki. Takim wyjątkiem jest miłość toksyczna. Zdarza się ona wtedy, gdy wzajemne uczucie wiąże się z – w najczęstszych przypadkach – wzajemnie wyrządzaną sobie krzywdą. Coś połączyło dwoje ludzi, coś zafascynowało, seks był też udany… A potem zapadła szybka decyzja o ślubie, później przyszły na świat dzieci. Po jakimś czasie tzw. efekt aureoli przestał działać, pojawiły się niesnaski, obie strony z czasem zaczęły dostrzegać coraz bardziej nieakceptowalne cechy partnera, które wcześniej były przysłonięte wzajemnym oczarowaniem. Okazało się, że pod powierzchownym zauroczeniem nie kryje się żadna głębia. Związek się wypalił. Oboje zgodnie stwierdzili, choć nie powiedzieli tego wprost, że to już nie jest miłość. Pewnie każdy z nas zna podobną historię. Pokutuje powszechne przekonanie, że warto taki układ ciągnąć dalej, np. „dla dobra dzieci”. Owszem, należy walczyć o związek, bo przecież relacja dwojga ludzi to również docieranie się, kryzysy, wzloty i upadki. Warto podejmować próby jej naprawy, ale – po pierwsze – dla dobra związku, a dopiero w drugiej kolejności dla dobra dzieci. Po drugie, można to robić wtedy i tylko wtedy, gdy istnieje fundamentalna baza w postaci miłości. Bez tej bazy trudno cokolwiek zbudować. Możemy robić wszystko, żeby oszukiwać dzieci, ale one w końcu i tak dostrzegą, że w rodzinie jest coś nie tak, jeśli mama i tata nie rozmawiają. One również będą z tego powodu nieszczęśliwe. Być może dużo bardziej, niż gdyby rodzice rozstali się, jednocześnie dając wyraźnie do zrozumienia swoim pociechom, że wciąż mają mamusię i nadal mają tatusia – po prostu mamusia i tatuś żyją osobno. Tak się zdarza, nie jest to łatwe, ale przecież jeśli obydwoje kochają swoje dzieci i – choć nie są już małżeństwem – wciąż się szanują, przy odrobinie wysiłku takie rozwiązanie ma szansę się sprawdzić. Zbyt duże ambicje przyczyną kompleksów? Często duże ambicje są nie tylko źródłem kompleksów, lecz także depresji, lęków czy wybuchów agresji, które mogą im towarzyszyć. Psychologiczna koncepcja Dollarda-Millera mówi o tym, że głównym zapalnikiem agresji jest przeżywana frustracja, czyli niezdolność do zaspokojenia swoich potrzeb. Pół biedy, jeśli te potrzeby faktycznie stanowią coś, bez czego nie damy rady przetrwać ani tym bardziej być cywilizowanymi ludźmi. Problem polega jednak na tym, że w dzisiejszych czasach nasze potrzeby stale się namnażają, sami je rodzimy, w czym chętnie – nierzadko w sposób podprogowy – „pomagają” nam wszechobecny marketing oraz portale społecznościowe. Jeżeli w konsekwencji sami zaczniemy wyznawać pogląd, że musimy być idealni, w szerokim tego słowa znaczeniu, znajdziemy się na autostradzie prowadzącej nas wprost do nieszczęścia. Nigdy nie będziemy bowiem w stanie zaspokoić swojej potrzeby bycia doskonałym – z tej prostej przyczyny, że ideałów po prostu nie ma. Dlatego lepiej pogodzić się z myślą, że prawdziwe życie to nie Instagram, a prawdziwy seks to nie ten, który możemy oglądać na Pornhubie. Brak talii osy czy wyraźnie zarysowanych mięśni brzucha nie sprawia, że stajemy się mniej atrakcyjni. Wyretuszowane celebrytki na okładkach magazynów też nie wyznaczają standardów, są tylko aktorkami w sprzedawanej nam fikcji. Warto zatem odpuścić sobie nierealne ambicje, które wykreowaliśmy we własnej głowie za sprawą medialnego i wirtualnego świata, zakrzywiającego i zniekształcającego prawdziwy obraz rzeczywistości. Nie ma co łapać kilku srok za ogon Często wydaje nam się, że musimy być wszechstronni, i sądzimy, że powinniśmy znać się na wszystkim. Głupio nam przyznać, że czegoś nie potrafimy zrobić, wstydzimy się poprosić o pomoc. W takim myśleniu tkwi kolejna pułapka, bo czy faktycznie wszyscy musimy być wszechstronni, aby zasłużyć na miano „człowieka na poziomie”, „obytego w świecie”? A może wystarczy kilka obszarów, w których się spełniamy, kilka dziedzin, w których jesteśmy dobrzy, i kilka rzeczy, które robimy najlepiej, jak potrafimy? Brytyjski ekonomista David Ricardo jest zaliczany do klasyków ekonomii. Na początku XIX wieku spopularyzował on teorię, która do dziś dobrze odzwierciedla realia gospodarczego rozwoju państw. Mowa o koncepcji kosztów komparatywnych. Tłumacząc ją w dużym uproszczeniu: lepiej dla wszystkich, kiedy każdy zajmuje się swoją dziedziną, dając z siebie sto procent, niż gdyby miał zajmować się „po łebkach” wszystkim. Dzięki takiemu rozwiązaniu międzynarodowa współpraca staje się dużo produktywniejsza. Ta teoria doskonale sprawdza się również w odniesieniu do życia człowieka jako jednostki. Lepiej robić świetnie to, co się potrafi, zamiast zajmować się wszystkim po trosze. Innymi słowy: lepiej odpuścić sobie potrzebę bycia omnipotentnym. Nasze możliwości też są zresztą ograniczone – jak znajdziemy czas na życie rodzinne i towarzyskie, jeśli będziemy imać się wszystkiego? Nagradzaj swój mózg Jak jeszcze może przejawiać się „sztuka odpuszczania”? To również umiejętność robienia wyjątków od codziennej dyscypliny. Warto prowadzić zdrowe, pracowite i zaangażowane życie, to jasne. Ale nie ma też nic złego w nagradzaniu się co jakiś czas za ten wysiłek, który uprawiamy każdego dnia. Nie ma nic złego w tym, że w sobotę mamy ochotę pospać do południa. Nie ma nic złego w tym, że raz na jakiś czas zafundujemy sobie wieczorne wyjście z kolegami czy przesiedzimy z przyjaciółką całą noc, oglądając seriale na Netfliksie. Nasz mózg lubi takie niespodzianki i odpowiada na nie natychmiastowym wyrzutem serotoniny. My również na nie zasługujemy, dlatego co jakiś czas warto odpuścić i zrezygnować z dyscypliny na rzecz zabawy.