Bezpłatna aplikacja na komputer – MM News... i jestem na bieżąco! Sprawdzam

STAN PRAWNY NA 14 MAJA 2021 Szkoła a kwestia klimatyczna Opracowała: Zofia Grudzińska, psycholog, nauczycielka języka angielskiego, współzałożycielka i koordynatorka ruchu społecznego Obywatele dla Edukacji, w swojej pracy stosuje podejście ,,autonomii ucznia” Klimat się zmienia – to nie ulega wątpliwości. W ostatnich latach społeczne zainteresowanie tematem wzrosło w sposób widoczny. O szczytach klimatycznych informują wszystkie stacje informacyjne, a rządzącym, choćby nie w smak im były „zielone” poglądy, już nie wypada publicznie zaklinać rzeczywistości. Nam, pedagogom, największy prezent zrobiła kilka lat temu 15-letnia wówczas Szwedka Greta Thunberg, urządzając jednoosobowy szkolny strajk klimatyczny pod budynkiem parlamentu w Sztokholmie. Dzięki temu, że pojawiała się systematycznie w każdy piątek, media zaczęły interesować się jej działaniem; ale gdyby kwestia dotyczyła wyłącznie Grety, media zakończyłyby relacje z działań dziewczynki na krótkich migawkach. Dalece ważniejsza i kluczowa okazała się reakcja rówieśników Grety: młodzież na całym świecie podjęła pomysł piątkowych strajków na rzecz klimatu. Ważne! Polska młodzież dołączyła do ogólnoświatowych protestów, „wagarując” w uzgodnione piątki. To pierwsze pokolenie, które podjęło własne działania na rzecz klimatu. Dotychczas o ochronie środowiska i przeciwdziałaniu niepożądanym zmianom mówili raczej dorośli, głównie w ramach przewidzianych programem szkolnym haseł. Dyskurs proekologiczny nie zagościł w szkołach niedawno. Ochrona środowiska była w nich obecna od zawsze. Od 1928 r. działa Liga Ochrony Przyrody, która 35 lat później dostała pozwolenie na wejście do szkół. Niemal we wszystkich placówkach edukacyjnych zaczęły wtedy działać koła LOP, wychowując ówczesne młode pokolenia w duchu miłości do przyrody. W tamtych czasach nie byliśmy jeszcze świadomi wpływu działalności człowieka na klimat. Pierwszy poważny sygnał stanowiła publikacja Klubu Rzymskiego „Granice wzrostu” w 1972 r., ale upłynęło jeszcze sporo coraz brudniejszej wody w europejskich rzekach, zanim ostrzeżenia naukowców przebiły się do powszechnej świadomości. Kolejne lata strawiono na próbach zaprzeczania i wyszydzania bijących na alarm aktywistów i nielicznych polityków, którzy kwestię klimatyczną potraktowali poważnie. Skoro więc dorośli nie zdali egzaminu, młodzież bierze sprawy w swoje ręce. Szkolna niecodzienność Jak do kwestii klimatycznych podchodzą szkoły i ich personel? Bywa różnie. Mam bezpośrednie doświadczenie z dwóch placówek, w których obserwowałam krańcowo odmienne podejście dyrekcji i nauczycieli. Dorzucę trzecią relację, pozyskaną z wiarygodnego źródła, która pokaże jeszcze inne oblicze problemu. Podążać oficjalnym nurtem Pierwsza szkoła to raczej zespół szkół (podstawówka i liceum) w miasteczku położonym niedaleko miasta wojewódzkiego średniej wielkości. Niczym szczególnym się nie wyróżnia: ot, szkoła, do której się chodzi, której absolwenci całkiem często idą na studia; w której nauczyciele uczą przeważnie z oddaniem, większość bardziej tradycyjnie, ale są też innowatorzy. Uczniowie osiągają przeciętne wyniki nauczania, ekscesy wychowawcze nie wstrząsają fundamentami, chociaż zdarzają się skandale i burzliwe posiedzenia rady pedagogicznej, stojącej przed dylematem: usunąć czy zostawić? W placówce działa koło LOP, na korytarzu ma swoją gablotę z charakterystycznym logo żubra, a opiekun wpisał w statut cele: członek koła powinien wynieść ze szkoły przekonanie, że ochrona środowiska jest moralnym, społecznym i prawnym obowiązkiem oraz powinien podejmować działania zmierzające do zahamowania degradacji środowiska. Koło, na różnych etapach działalności, liczyło sobie od ponad 100 członków (w czasach słusznie minionych, gdy do koła zapisywano hurtem i nic z tego nie wynikało, poza wydawaniem legitymacji i corocznymi apelami) do obecnych 30. Obecni członkowie działają w sposób zorganizowany, biorąc udział w konkursach oraz akcjach inicjowanych i monitorowanych odgórnie. Nie byłoby dobrze podejrzewać wszystkich, że ich aktywność ma podłoże w chęci uzyskania dobrej oceny z biologii (tego przedmiotu uczy opiekunka koła). Zdaje się, że niektórzy szczerze interesują się ochroną przyrody. „Oficjalne życie szkolne” oferuje im skromne szanse wyrażenia swojej postawy działaniem, ale przynajmniej nie reagują obojętnością. Co jakiś czas w szkole odbywa się konkurs o tematyce ekologicznej, a od kilku lat drugi, o zagadnieniach klimatycznych. Uczniowie rysują plakaty, a najlepsze z nich biorą udział w edycji gminnej i w wystawie w lokalnym Ośrodku Kultury. Członkowie (raczej zresztą uczennice) starszych klas biorą udział w Olimpiadzie Wiedzy Ekologicznej, kilka lat temu mieli uczestnika III etapu (krajowego), często były też awanse do etapu wojewódzkiego. Można więc powiedzieć, że nie jest źle, przynajmniej tak rzecz się ma w sprawozdaniach, które opiekunka koła rokrocznie przedstawia dyrekcji. Dwa lata temu za swoją działalność dostała nagrodę dyrektora. Podopieczni koła co roku jeździli na wycieczki o profilu ekologicznym – zanim nie nastała pandemia. No i oczywiście są doroczne obchody Dnia Ziemi (dawniej była też akcja sprzątania okolic szkoły, ale rodzice zaprotestowali, że ich dzieci mają się uczyć, a nie chodzić po ulicach i zbierać śmieci). Dwa lata temu powstała również specjalna gazetka ścienna poświęcona szczytowi klimatycznemu, który odbywał się w Polsce. Tym razem nad uczniowskim działaniem patronat objęła nauczycielka geografii, która pieczołowicie przekazała podopiecznym materiały z wystąpień przywódców szczytu, a oni je streścili i ozdobili zdjęciami. Spytana o najmłodszą uczestniczkę szczytu, szwedzką uczennicę, Gretę Thurnberg, która podczas wydarzenia miała przecież specjalne wystąpienie, pani od geografii zareagowała z pewnym wahaniem. Uczniowie nie są na tyle dojrzali, by samodzielnie zabierać głos – tak można streścić jej reakcję. Może w tych skandynawskich krajach jest inaczej, bo tam edukacja też inaczej wygląda, ale u nas trzeba wszystko trzymać pod kontrolą, inaczej młodzi wypalą jakiś nieodpowiedni dowcip. Uczniowie liceum nie do końca wiedzą, czym jest strajk klimatyczny. Nie wzięliby w nim udziału, gdyż wagary są źle widziane przez organy wychowawcze szkoły. W dodatku nie widzą w tym sensu. U nich w miasteczku nie ma jakiegoś specjalnego niszczenia klimatu, a o tych ekologicznych sposobach pozyskiwania energii mieli specjalne lekcje. Na obrzeżach miejscowości jest ferma wiatrowa i coraz więcej ludzi montuje fotowoltaikę na dachach domostw. To lepsze działanie niż maszerowanie po ulicy z plakatami. Może w dużych miastach jest inaczej, bo tam więcej się dzieje i tam się bardziej zatruwa powietrze. Oni natomiast muszą się przygotowywać do matury, bo wiadomo – i tak mają gorzej w porównaniu z rówieśnikami ze stolicy i innych miast wojewódzkich, którzy uczelnie mają na miejscu i lepsze szanse edukacyjne od przedszkola. To jest kwestia, która ich żywo interesuje, jest im dużo bliższa niż odległa i nie do końca rzeczywista perspektywa katastrofy klimatycznej. Na żywo i autentycznie Druga szkoła podstawowa w sporym mieście wojewódzkim od kilkunastu lat realizuje model szkoły partycypacyjnej – co oznacza, że uczniowie i rodzice mają głos w organizowaniu życia placówki równy z kadrą pedagogiczną; mają też realny wpływ na procesy edukacyjne. W szkole działa rada szkoły, i to z naciskiem na słowo „działa”. To nie jest jakiś sztuczny twór, zaznacza 13-letnia Agata, która jest w radzie jedną z trojga przedstawicieli uczniowskich. Została wybrana po intensywnej kampanii, w której starannie zgromadziła informacje o oczekiwaniach swoich rówieśników i dzięki temu przedstawiła najbardziej trafiony program wyborczy. Opowiedziała mi, jak zareagowała społeczność szkolna na akcję młodzieżowego strajku klimatycznego: „Nie pamiętam, kto przyniósł do szkoły wiadomość o działaniach Grety – całkiem możliwe, że kilka osób niezależnie. Rozniosło się lotem błyskawicy, bo akurat poprzedni rok szkolny zamykaliśmy w czerwcu wielkim piknikiem klimatycznym. To znaczy – my w szkole organizujemy wydarzenia, kiedy się pojawia jakiś gorący temat, no i akurat mieliśmy debatę o tym, czy klimat faktycznie się pogorszy na skutek ludzkiej działalności. Byłam wtedy w IV klasie, wszyscy braliśmy udział, bo u nas nie ma tematów dla dzieci i dla dorosłych. Ja akurat przyłączyłam się do grupy, która starała się zaprzeczyć. Aż nam było wstyd, jakie bzdury wynajdywaliśmy w internecie. Na pikniku była debata, niestety mój team przegrał, z czego się oczywiście cieszę. Ale honorowo i szczerze próbowaliśmy. Dlatego kiedy we wrześniu dowiedzieliśmy się o strajku Grety, to nie była żadna nowość.” Nauczyciele potwierdzają, że właściwie o akcji młodej Szwedki dowiedzieli się od podopiecznych. Nie ma możliwości, by uczniowie spontanicznie brali udział w piątkowych strajkach, są za młodzi – taka była początkowa reakcja nauczycieli. Wtedy oburzyli się rodzice. Mówili, że posyłają uczniów właśnie tu, a nie do innej placówki, bo ich dziecko ma szansę brać udział w prawdziwym życiu. W końcu ustalono, że po otrzymaniu zgody rodzica uczeń może zgłosić się na wyjście pod opieką nauczyciela. No i nie było mowy o „wagarach”, bo wszystkie ewentualne prace czy klasówki trzeba było zaliczyć. Tu włączyli się nauczyciele, nie robiąc wielkiej tajemnicy z faktu, że chętnie by dołączyli do strajków, chociaż od początku było wiadomo, że wyjść mogą co najwyżej dwie osoby (reszta opiekunów rekrutowała się spośród rodziców). W wyrazie solidarności – zupełnie oddolnie, bez żadnych dyrektorskich zarządzeń – w te strajkowe piątki nie odbywały się sprawdziany. Pytam Agaty, czy działania ograniczyły się do strajkowania. Rzeczowo informuje, że uczniowie angażują się w rozmaity sposób. Na przykład sprawdzają, gdzie można w ich własnym otoczeniu zamontować odnawialne źródła energii. Rada szkolna pilotowała starania o dofinansowanie na instalację ogniw w placówce, urządzono też zbiórkę na ten cel – udało się zebrać ponad 10 tysięcy złotych! Agata przypomina, że ważne są też małe działania, dlatego starsi uczniowie, w ramach funkcjonującego w szkole systemu opieki starszych nad dziećmi z edukacji wczesnej, prowadzą edukację, jak każdy człowiek może zmniejszyć ślad węglowy. „Kiedy w trakcie debaty dowiedzieliśmy się, jak bardzo truje środowisko latanie, kilka osób bardzo się przejęło i prosiło rodziców, żeby zrezygnować z planów wakacyjnych podróży samolotem”. Dyrektorka szkoły potwierdza, że tak funkcjonują od zawsze: „Szkoła reaguje na wszystko, co się dzieje wokół niej i nieważne, czyja to jest inicjatywa, ale akurat w sprawach klimatycznych to uczniowie byli siłą napędową. My, dorośli, chyba nie do końca zdajemy sobie sprawę, że oni mają całkiem niezłą orientację w tym, czego mogą się spodziewać w przyszłości. Ponieważ zaś placówka jest otwarta na takie działania, inicjatywy mogą być spontaniczne, ale funkcjonujemy jako zespół, więc naradzamy się wspólnie, co możemy i chcemy w danej sprawie robić. To jest o wiele skuteczniejsze niż konkursy… chociaż dzieci, które lubią ekspresję artystyczną, nie pomijają żadnej okazji, więc ściany mamy zawsze oblepione rysunkami. W czwartki organizowane są przyjacielskie zawody poetyckie, w których biorą udział nie tylko uczniowie. Wtedy mieliśmy istny wysyp wierszy ekologicznych i antywęglowych”. Jeśli jakiekolwiek dziecięce działania mają szansę przełożyć się na codzienne zachowania, to bardziej takie, które są podejmowane z własnej inicjatywy i spotykają się ze wsparciem dorosłych. Tak chyba jest w tej szkole. Gdy zabraknie głowy Jest taka szkoła – jedyne liceum w miejscowości będącej siedzibą powiatu – gdzie w 2016 r. nowa dyrektorka, pasjonatka, postawiła na wypromowanie działań proklimatycznych. Marzyła, by taki stał się ‘[profil wolontariatu uczniowskiego. Wcześniej właściwie niewiele się działo, były zbiórki makulatury, oczywiście obowiązkowe akademie na Dzień Ziemi, jakieś konkursy. Nie można powiedzieć, by młodzi ludzie nic nie wiedzieli o kwestii klimatycznej – ale stykali się z tematem raczej w ramach lekcji. Dopiero nowa dyrektorka zmieniła sytuację. Zaczęło się od apelu, w którym przygotowany był oszczędny program o charakterze informacyjnym. Po prelekcji poproszono o głosy z sali. Niewielki był odzew, bo wszyscy siedzieli zaskoczeni i reagowali typową niechęcią do publicznych wypowiedzi. Dyrektorka zapowiedziała, że za tydzień powtórzy spotkanie i że nie będzie miała pretensji, jeśli ludzie nadal będą milczeć, ale że temat dotyczy ich osobiście, więc powinni przynajmniej coś o nim wiedzieć. W ciągu tygodnia wszystkie klasy miały zajęcia z projekcją filmu i rozmową z zaproszonymi ekspertami. Uruchomiono skrzynkę, do której można było wrzucać głosy. Na kolejnym apelu okazało się, że nadal właściwie nikt nie chce wystąpić, ale światło dzienne ujrzał list ze skrzynki. Autor skrytykował apele jako działanie na pokaz. Wobec tego dyrektorka zaproponowała, żeby każdy na własną rękę pomyślał, co może zrobić na rzecz ochrony środowiska, jednocześnie uruchamiając profil „proklimatyczny” na Facebook’u. To była bardziej udana akcja, bo faktycznie temat stał się wśród uczniów aktualny, chociaż nadal nie brakowało sceptyków. Gdy pojawiła się inicjatywa Strajku Klimatycznego, uczniowie liceum wyszli na ulice miasteczka, ku zdziwieniu wielu mieszkańców. Wydawało się, że to początek przebudzenia. Powstała inicjatywa wolontariatu w ramach współpracy z Polskim Klubem Ekologicznym. To już nie było działanie odgórne, pomysł wyszedł od młodzieży. Uczniowie przekazywali sobie informacje o nowych inicjatywach, podpisywali petycje; ktoś postanowił włączyć się w działalność organizacji Greenpeace. W międzyczasie dyrektorka zachorowała i odeszła na urlop zdrowotny. W kolejnym roku szkolnym już nie wróciła, a następczyni nie podjęła tematu klimatycznego. Uczniowie go nie przypominali i tak cała sprawa umarła. Oczywiście nie można zakładać, że pojedyncze osoby nie wzbogaciły światopoglądu i nie przejęły zachowań proklimatycznych, ale nie widać żadnej zorganizowanej działalności. Być może gdyby zaangażowanie dyrektorki potrwało dłużej, jej postawa zapuściłaby korzenie w umysłach i sercach uczniów w sposób bardziej „systemowy”. Tymczasem w zeszłym roku ze strony internetowej szkoły zniknęła informacja o możliwości angażowania się w wolontariat na rzecz ochrony klimatu. Placówka, jak dawniej, sprawnie realizuje misję edukacyjną w zakresie podstawy programowej.