Bezpłatna aplikacja na komputer – MM News... i jestem na bieżąco! Sprawdzam

Wychowanie bez krytykowania Opracowała: Agnieszka Koluch-Horbowicz, trenerka Familylab, założycielka Wybieram Relację, prowadzi warsztaty, szkolenia i konsultacje w podejściu Familylab oraz NVC dla rodziców i nauczycieli, współpracuje ze szkołami i przedszkolami w Poznaniu Zalewają nas informacje o tym, co najbardziej sprzyja wychowaniu, co robić, a czego unikać, jaką postawę wobec dzieci przyjmować itd. Niestety – wśród tych wskazówek i porad można się czasem pogubić, a niektóre z nich będą nawet sprzeczne ze sobą. Wśród wielu nowszych nurtów, jak rodzicielstwo bliskości, wciąż odnajdziemy np. zwolenników tradycyjnego wychowania autorytarnego, opartego na zasadach tzw. twardej ręki. Szczególnie w tym podejściu, mocno zakorzenionym w kulturze naszego społeczeństwa, może dojść do tego, że dziecko spotka się z masą krytyki wymierzonej w swoją stronę. Mimo iż intuicyjnie czujemy, że krytykowanie jest czymś, co nie sprzyja budowaniu relacji z dziećmi, to reagujemy automatycznie, podobnie do tego, jak mówili do nas nasi rodzice czy nauczyciele. Wyeliminowanie krytyki z procesu wychowania dzieci jest rzeczą nadrzędną – jest to po prostu okazanie im szacunku, a ten należy się każdemu. Jakby nie patrzeć, nawet z innym dorosłym człowiekiem może nam być trudno zbudować dobrą relację, jeśli jedna ze stron będzie stale krytykować drugą. Z dziećmi jest podobnie, a nawet może to być jeszcze trudniejsze, ponieważ dzieci nie mają szeregu strategii na to, by na takie działanie z naszej strony odpowiedzieć. Czym jest krytykowanie, a czym nie jest? Aby mówić o wychowaniu bez krytykowania, warto zastanowić się, które zwroty skierowane do dzieci nazwiemy krytyką. Będą to nie tylko komunikaty zawierające negatywną ocenę dziecka, jak: „Ale z ciebie leń” czy „Jesteś beznadziejny”. Takie zwroty jak: „Czy to wszystko na co się stać?”, „Mogłeś się bardziej postarać!”, „Wstydź się, jak mogłeś tak zrobić!”, „Ty jak zawsze ostatni…” – również zawierają bardzo krytyczny przekaz dla osoby, która je słyszy. Krytyką możemy nazwać każdy negatywny osąd na temat dziecka, również taki, który jest zawarty w ukrytych założeniach wypowiadanego zdania, np. „Dlaczego nie możesz raz zrobić tego, o co cię proszę!” – niejawnym przekazem tego zdania jest: „Nigdy nie robisz tego, o co jesteś proszony”. Oczywiście w wychowaniu bez krytyki nie chodzi o to, by nie wypowiadać żadnych negatywnych komunikatów czy nie dawać dzieciom informacji zwrotnej na temat ich zachowania. Jest bardzo dużo możliwości przekazania dzieciom koniecznych treści bez krytykowania.   Wyeliminowanie krytykowania Dlaczego wyeliminowanie krytykowania z naszych relacji z dziećmi jest tak ważne? Jego wpływ widać bardzo wyraźnie, kiedy przyjrzymy się rozwijającemu się dopiero poczuciu własnej wartości dziecka. Każdy człowiek przychodzi na ten świat w zaufaniu, że jest dobry i wartościowy, z nadzieją, że wzbogaci życie innych. Dzieci ogromnie tego pragną i widać to w ich silnym przywiązaniu i oddaniu do dorosłych, z którymi spędzają dzieciństwo, niezależnie od tego, jak są przez tych dorosłych traktowane. Poczucie wartości, innymi słowy, to właśnie wiara w to, że jestem ważny i zasługuję na miłość i akceptację. Co dzieje się zatem, gdy dziecko jest odbiorcą krytycznego komunikatu na swój temat? Kiedy usłyszy ono, że jest leniem, głupcem czy niezdarą, przede wszystkim zaczyna wierzyć w te słowa. Dzieci znacznie bardziej niż sobie samym, ufają dorosłym w swoim otoczeniu, ma to ogromne znaczenie przystosowawcze. I niezależnie od tego, co usłyszą na swój temat, zaczynają tak myśleć. Oczywiście dziecko pewnie nie utwierdzi się w przekonaniu, że jest niezdarą, jeśli usłyszy to jeden raz, ale niestety zdarza się, że podobne komunikaty padną z ust zarówno rodziców, jak i nauczycieli czy innych opiekunów. A to tylko wzmocni jego przekonania na ten temat. Znam wiele dorosłych osób, które nadal uważają, że są leniwe, niezdarne lub głupie i mimo że robią wiele rzeczy, które przeczą takim ocenom, bardzo trudno jest im pozbyć się etykiet. Trudno pozostać przy zaufaniu, że jest się wartościowym, ważnym i wartym kochania, jeśli zaczyna się wierzyć w etykiety, którymi byliśmy lub jesteśmy opisywani. Nawet jeśli komunikaty, które kierujemy do dziecka, nie są osądami na jego temat, ale bardziej utajoną formą krytykowania, jak „Wiedziałem, że się nie uda”, „Jak mogłeś o tym nie pomyśleć!”, „Z twoim bratem nie było takich problemów” – dzieci również zaczynają wierzyć w założenia, które kryją się za tymi słowami. Mogą więc bardzo łatwo nabrać przekonania, że są nieudacznikami, nie radzą sobie z czymś należycie czy są gorsze. Tego typu przekonania mogą zmiażdżyć ich poczucie własnej wartości. Dzieci, które w nie uwierzą, zamiast myśleć o sobie, że są wartościowe, będą raczej uważać, że coś jest z nimi nie tak. Na jakiego dorosłego wyrośnie krytykowane dziecko? Do niedawna w dziedzinie wychowania najważniejsze i przez wielu uważane za jedynie słuszne było podejście autorytarne. Podejście to przyznaje nieograniczoną władzę dorosłym nad dziećmi i niestety błędnie zakłada, że krytykowanie może wspierać dzieci w nauczeniu się pożądanych społecznie zachowań. Patrząc na to z szerszej perspektywy, możemy jednak zauważyć, że założenie to jest sprzeczne z jedną z podstaw wychowania, a mianowicie przekonaniem, iż dzieci najwięcej uczą się poprzez naśladownictwo. Czego nauczą się więc najlepiej, gdy będą krytykowane? Krytykować. Trudno oczekiwać, że dziecko, które usłyszy, że jest leniem czy głupcem, zacznie nagle pokornie sprzątać lub wykaże się inteligencją. Nawet jeśli niektóre dzieci faktycznie zaczynają wtedy robić to, czego wymagają od nich dorośli, to nie dlatego, że nagle magicznie stają się bardziej zmotywowane, a raczej z próby ochrony siebie przed kolejnymi atakami. Dzieci, które bardzo często słyszą negatywne osądy na własny temat, bywają później w dorosłym życiu bardziej zlęknione. Dlaczego? Po pierwsze poczucie wartości u takiej osoby nie ma szansy na wzmocnienie. Poza tym takie komunikaty są bolesne, a skoro ktoś usłyszał ich dużo, to może żyć w ciągłym lęku, że pojawią się ponownie i aby uchronić się przed nimi, lepiej nie podejmować zbyt wiele wyzwań czy działań. Osoby krytykowane w dzieciństwie mają też nierzadko mniejszą pewność siebie i zaniżoną wiarę we własne siły. Jest jeszcze jeden ważny efekt, który możemy zaobserwować u takich dorosłych. Bardzo często zewnętrzne krytykowanie przeradza się w wewnętrzną autokrytykę. Dziecko, które bardzo chce uchronić się przed kolejną dezaprobatą czy karą – zaczyna wewnętrznie mówić sobie przykre rzeczy, kiedy jest to jedyna lub jedna z niewielu form motywacji, jaką zna. Wraz z wiekiem taka osoba może wewnętrznie się osądzać za każdym razem, kiedy uzna, że zrobiła coś nie tak. Kto z nas nie zna głosu w głowie, który mówi; „Co z ciebie za głupek!”, „Jak mogłeś tak zrobić, czy ty w ogóle korzystasz z głowy!”. Taki wewnętrzny krytyk uaktywniający się codziennie może nie ułatwiać nam życia, kiedy – poza wyzwaniami ze świata zewnętrznego – sami sobie dokładamy jeszcze więcej napięcia. Wychowanie bez krytyki – jak rozmawiać z dziećmi? Oczywiście wiele razy zdarzy się, że dzieci zrobią coś, co jest dla nas nie do zaakceptowania. Mogą nas okłamać, nie dotrzymać umowy czy wybuchnąć złością. I nie chodzi o to, by nie komunikować im tego z obawy przed tym, że zaburzymy ich poczucie wartości. Jednak nie każdy komunikat zwracający uwagę dziecka na coś, co nam się nie podoba, będzie krytykowaniem. Aby zacząć wyrażać się w inny, bardziej wspierający dzieci sposób – warto zwrócić uwagę na dwie kwestie: Po pierwsze: aby odnosić się do zachowania dziecka, a nie do samego dziecka. Chociaż i z tym związany jest pewien wyjątek, ponieważ małe dzieci (poniżej 10. roku życia) nie odróżniają za bardzo tych dwóch typów komunikatów. I jeśli dziecko rozleje sok, to niezależnie, czy powiemy: „Ale jesteś niezdarny!” czy „Ale to było niezdarne!” – to jest duża szansa, że dziecko i tak weźmie to do siebie. Pytanie, czy w ogóle potrzebujemy nazywać cokolwiek w tej sytuacji (dziecko czy zachowanie) niezdarnym? Może wystarczyłoby powiedzieć: „Posprzątaj proszę”? Po drugie: dla dziecka dużo mniej obciążające jest, kiedy mówimy o sobie – zamiast oceniać je lub jego zachowanie, np. jeśli dziecko w wybuchu złości wyrwie koledze zabawkę, zamiast je krytykować: „Tak się nie robi! Jak mogłeś go uderzyć!”, możemy po prostu wyrazić nasze zdanie: „Nie zgadzam się na bicie!”. Podobnie może być w sytuacji, kiedy dziecko nie posprzątało po sobie – możemy nazwać je leniem czy nieuważnym, niedbałym i będzie to negatywna ocena tegoż dziecka. Jednak czy naprawdę dziecko, które nie posprząta po sobie, jest niedbałe? Fakt, że na stole leżą rozrzucone kredki, pisaki i kartki, a my wolelibyśmy, aby były w piórniku lub w kubeczku. I właśnie o tym możemy powiedzieć dziecku: „Nie podobają mi się te rozrzucone kredki. Chcę, żebyś je posprzątał” czy „Nie lubię, kiedy zostawiasz po sobie taki bałagan. Czy zgodzisz się sprzątać po sobie, kiedy skończysz pracę/zabawę?”. Język osobisty Przedstawione powyżej komunikaty to przykłady języka osobistego, czyli języka mówiącego o nas: o tym, czego chcemy, a czego nie, co nas cieszy, a co nas denerwuje i czego pragniemy. W wychowaniu bez krytykowania nie chodzi o to, by nie stawiać dzieciom granic czy chronić je przed usłyszeniem tego, co trudne. Pokazywanie dzieciom naszej autentyczności może wesprzeć nasze relacje. Bywa, że wypowiedzenie do dziecka takiego osobistego komunikatu, który wydaje się tak prosty, jest dużo trudniejsze, ponieważ z automatu wypowiadamy komunikaty krytyczne. Wyobraźmy sobie, że dziecko bardzo czegoś chce, a my nie chcemy się na to zgodzić, np. chcielibyśmy, aby zakończyło zabawę, a ono wciąż prosi i prosi, aby mogło bawić się dalej. Możemy wtedy uciec się do krytyki, np. „Przestań tak marudzić, powiedziałam przecież, że to koniec zabawy!” czy „Zawsze się tak ociągasz, po prostu wrzuć klocki do pudła, to proste!”, zamiast spokojnie nazwać to, czego chcemy, np. „Nie chcę, abyś dalej się bawił, teraz będą zajęcia”. Kiedy mówimy do dzieci głównie językiem osobistym: „Nie podoba mi się to”, „To lubię”, „Nie chcę, żebyś tak robił!”, „Chcę, żebyś to posprzątał” – mogą one nauczyć się tego, że każdy z nas jest inny, ale każdy jest tak samo ważny i warto uwzględniać potrzeby wszystkich. Pamiętając też o tym, że dzieci uczą się na zasadzie naśladownictwa, możemy zadać sobie pytanie, co wolimy usłyszeć od nastolatka? To, że jesteśmy głupi, niezdarni i nic nie rozumiemy czy że nie podoba się im to, co o mówimy czy robimy? A dzieci cały czas nas słuchają… Podsumowanie Wychowanie bez krytyki to wychowanie w szacunku i równej godności. Faktem jest, że dzieci mają mniejsze niż my doświadczenie życiowe, ale nie świadczy to o tym, że mamy prawo stale je krytykować, korygować, poprawiać i naprawiać. Wszystkie są w porządku takie, jakie są. Jeśli chcemy zacząć uwzględniać potrzeby wszystkich, dzieci również, a nie tylko realizować swoje oczekiwania, to już dziś możemy spróbować mówienia do nich językiem osobistym i rezygnowania z krytykowania. Trzeba mieć świadomość, że krytyka nie motywuje ani nie wspiera. Za to obniża poczucie wartości i stwarza późniejszych wewnętrznych krytyków w naszych głowach. Na zakończenie przytoczę jeden z moich ulubionych cytatów Jespera Juula z książki Zamiast wychowania: „Dlatego właśnie mówię, że podłoga bywa lepszym wychowawcą niż rodzic. Podłoga nie prawi morałów: «A nie mówiłam! Gdybyś był grzeczny i mnie słuchał, to byś nie spadł». Ono uczy dziecko, że zawsze, kiedy spróbuje się nowych rzeczy, może się zdarzyć, że się zranimy albo sprawimy sobie ból. Takie jest życie! Podłoga nie poniża, nie krytykuje, nie ma kpiącego uśmiechu na twarzy, który mówi: «Jesteś winny!»”. Bibliografia: • J. Juul, Twoje kompetentne dziecko. Dlaczego powinniśmy traktować dzieci poważniej?, Podkowa Leśna 2011. • J. Juul, Zamiast wychowania. O sile relacji z dzieckiem, Podkowa Leśna 2016.