Bezpłatna aplikacja na komputer – MM News... i jestem na bieżąco! Sprawdzam

Edukacja domowa w czasie epidemii Aleksandra Jagła, psycholożka i psychoterapeutka w nurcie systemowym. Pracuje w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Sulęcinie i Szkole Podstawowej nr 1 w Sulęcinie, prowadzi również gabinet psychologiczny w Ośnie Lubuskim. Zajmuje się diagnozą i terapią psychologiczną, wspiera rodziców w rozwiązywaniu problemów wychowawczych Szacuje się, że w bieżącym roku szkolnym liczba dzieci realizujących obowiązek szkolny poza szkołą może wzrosnąć aż o 30 proc. Przybędzie ich prawdopodobnie ok. 5 tys. i łącznie będzie blisko 16 tys. Biorąc jednak pod uwagę, że do tej pory odsetek dzieci uczących się w domu był bardzo niski (poniżej 1 proc.), nadal nie powinna być to grupa istotnie zauważalna. Mimo to dzieci korzystające z edukacji domowej i ich rodzice mogą znaleźć się w rejonie działania danej poradni. Warto pamiętać, że w roku szkolnym 2020/2021, przechodząc na edukację domową, nie trzeba dołączać do wniosku opinii poradni. Być może jednak część rodziców będzie się zwracała do specjalistów pracujących w poradni, aby skonsultować swoją decyzję. Ich wątpliwości mogą dotyczyć kwestii formalnych, np. czy jest możliwe rozpoczęcie edukacji domowej w trakcie roku szkolnego, a także do jakiej szkoły dziecko powinno być zapisane. Stosunkowo często mylone są pojęcia edukacji domowej i zdalnego nauczania, konieczne więc może być wyjaśnienie różnic między tymi formami nauki. Rodzice zgłaszający się po poradę mogą się również wahać, czy decyzja o edukacji domowej jest słuszna w kontekście prawidłowego rozwoju dziecka. Motywacje rodzin Można spodziewać się, że rodziny decydujące się w bieżącym roku szkolnym na edukacje domową mogą stanowić grupę mniej jednorodną niż wcześniej. Dotychczas rodzicom towarzyszyło przeważnie przekonanie, że są oni w stanie lepiej niż szkoła wspierać rozwój swojego dziecka. Obecnie silnym motywem działania dla wielu okazuje się sytuacja epidemii. Niektórzy rodzice nie akceptują procedur związanych z epidemią i wytycznych, np. noszenia maseczek. Mogą uważać, że obostrzenia przynoszą więcej szkody niż sam wirus bądź też w ogóle nie wierzyć, że zakażenie nim może być groźne w skutkach. Z drugiej strony mogą nie mieć zaufania do rządu i podejmowanych przez niego decyzji i obawiać się o zdrowie swoje i swoich dzieci. W szczególnej sytuacji znajdują się rodzice sami będący w grupie podwyższonego ryzyka. O ile w przypadku dziecka z grupy ryzyka możliwe jest zorganizowanie nauczania indywidualnego (również zdalnego), o tyle rodzice będą starali się w inny sposób o siebie zadbać i w ich przypadku edukacja domowa może być rozwiązaniem optymalnym, które umożliwi minimalizację prawdopodobieństwa zakażenia. Kolejnym motywem może być obawa przed innego rodzaju infekcjami. Rodzice boją się, że z powodu utrudnień w dostępie do lekarzy ich dzieci albo oni sami nie otrzymają odpowiedniej pomocy w leczeniu grypy i innych chorób zakaźnych, na które narażone są dzieci przebywające często z rówieśnikami, a pośrednio także ich rodzice. Zdarza się również, że decyzję o edukacji domowej podejmują rodzice dzieci, które z powodu obniżonej odporności już wcześniej miały niską frekwencję. Rodzice ci obawiają się, że przy wymogu, by do szkoły przychodzili wyłącznie uczniowie niemający absolutnie żadnych objawów infekcji, ich dziecko mogłoby mieć problem z uzyskaniem klasyfikacji z powodu zbyt niskiej frekwencji. Rodzice, którzy nie chcą, by ich dzieci uczęszczały do szkół w dobie epidemii, mogli już wcześniej mieć sceptyczny stosunek do systemu szkolnego i rozważać przejście na edukację domową, a epidemia tylko przyśpieszyła podjęcie tej decyzji lub utwierdziła ich w jej słuszności. Wśród rodziców rozważających już wcześniej nauczanie domowe znajdą się tacy, których dzieci nie chciały chodzić do szkoły i cierpiały na skutek zdarzeń, jakie je tam spotykały. Mogą oni dążyć do zapewnienia dziecku bezpiecznych warunków i przestrzeni, by mogło się rozwijać zgodnie ze swoimi potrzebami. Jednak część może woleć, by dzieci uczęszczały do szkoły, a wybrała aktualnie edukację domową tylko ze względu na epidemię. Niektórzy z nich planują, by ich dzieci wróciły do szkoły, gdy tylko sytuacja się unormuje. Inni uzależniają swoją przyszłą decyzję od tego, jak w praktyce będzie przebiegała edukacja domowa w przypadku ich dzieci. Niektórzy planują już teraz kontynuację nauczania domowego, również gdy skończy się epidemia. Są też rodzice, którzy wciąż rozważają rozpoczęcie edukacji domowej w bieżącym roku szkolnym, można więc spodziewać się, że liczba dzieci realizujących obowiązek szkolny poza szkołą jeszcze nieco wzrośnie. Lockdown i zdalne nauczanie W przypadku niektórych rodziców okres nauczania zdalnego zaważył na decyzji. Zauważyli przykładowo, że ich dziecko, mimo braku kontaktu z rówieśnikami z klasy, chętnie spędza czas z dziećmi z sąsiedztwa i rodziny, i w związku z tym nie jest narażone na izolację. Inni uznali, że ich dziecko lepiej funkcjonuje i chętniej uczy się pośród najbliższych niż w szkole. Część rodziców była rozczarowana nauczaniem zdalnym, które postrzegali jako znacznie bardziej obciążające niż nauczanie dziecka samemu, według własnego planu i pomysłu. Było to odczuwalne zwłaszcza w rodzinach, które mając więcej dzieci, dysponują tylko jednym komputerem, a musiały podporządkować się godzinom zdalnych lekcji ustalonym przez szkołę. W części szkół dzieci miały za zadanie samodzielne zapoznanie się z rozdziałami z książki i zrobienie notatek, a później pojawiały się szczegółowe testy na czas, które trzeba było napisać o określonej godzinie, co stawiało nauczyciela wyłącznie w roli osoby rozliczającej dzieci i rodziców z wykonanej przez nich pracy. Rodzice uznawali wtedy, że skoro i tak muszą wszystko dziecku sami tłumaczyć, to wolą to robić na własnych warunkach i w tempie dostosowanym do dziecka. Istnieje prawdopodobieństwo kontynuowania nauczania zdalnego w bieżącym roku szkolnym z powodu sytuacji epidemicznej, niektórzy więc woleli od razu podjąć decyzję o edukacji domowej niż czekać na rozwój wypadków. Znam przypadek, gdy nauczanie zdalne umożliwiło rodzicom przyjrzenie się sposobowi, w jaki lekcje prowadzą nauczyciele danej szkoły. Stało się to ostatecznym powodem wybrania edukacji domowej, którą wcześniej już rozważali. Spotkałam się również z sytuacją, gdy dwoje dzieci z tej samej rodziny uczęszczało do różnych szkół i porównanie pracy zdalnej nauczycieli z obu szkół zaważyło na decyzji: w jednej szkole było widać zaangażowanie i ciężką pracę, w drugiej zaś przeważała pasywność. Dziecko uczęszczające do szkoły, która według rodziców „nie zdała egzaminu”, od dawna nie chciało do niej chodzić i z ulgą przyjęło decyzję o edukacji domowej. Obawy związane z nauczaniem domowym Przynajmniej część rodziców w mniejszym stopniu przygotowała się do realizowania edukacji domowej – w porównaniu z rodzicami wybierającymi tę formę nauczania wcześniej, ci zaś będą musieli przyjmować (i przeżywać) zarzuty powszechnie formułowane w stosunku do rodzin podejmujących taką właśnie decyzję. Dotyczą one przeważnie alienowania dziecka, uniemożliwiania prawidłowego rozwoju społecznego, tworzenia nienaturalnych warunków życia, nadopiekuńczości. W ich przypadku, tak jak w przypadku wielu innych rodziców decydujących się na tę formę nauczania, wskazane może być przepracowanie lęku przed krytyką ze strony otoczenia. Dylemat związany z brakiem wystarczających kontaktów z innymi dziećmi może jednak być w tym roku większy niż zwykle z powodu ograniczonej możliwości korzystania z zajęć pozalekcyjnych, np. w domach kultury, które w większości są zawieszone. Dlatego jeśli w otoczeniu funkcjonuje wolna szkoła, warto o tym rodziców informować. Wolne szkoły skupiają dzieci realizujące obowiązek szkolny na zasadzie edukacji domowej i na różnych zasadach zapewniają im opiekę, organizują czas i pomagają opanować materiał. Czasem rodzice poszczególnych dzieci na zmianę pełnią rolę opiekunów, czasem szkoły te są płatne bądź obie te formy są łączone. Oznacza to oczywiście, że konieczne jest zaangażowanie czasowe bądź finansowe, co nie dla każdej rodziny jest możliwe. Istnieją również, zwłaszcza w większych miastach, nieformalne grupy skupiające rodziny edukujące dzieci w domu, które na różne sposoby wzajemnie się wspierają i organizują zajęcia dla dzieci. Ponadto rodzice mogą się obawiać, czy podołają wyzwaniu, czy dysponują wystarczająca ilością czasu i wiedzy, czy ich dziecko przygotuje się dobrze do egzaminów. Będą chcieli wiedzieć, jaka jest podstawa programowa w określonej klasie i ile czasu może zająć jej opanowanie. Warto ich informować, że w większości szkół (również prywatnych) rodzice nie muszą płacić czesnego, które jest pokrywane z subwencji, mają również bezpłatny dostęp do materiałów dydaktycznych bądź platformy edukacyjnej. Szkoły współpracujące od lat z rodzicami i dziećmi w zakresie edukacji domowej przeważnie już na początku roku szkolnego przedstawiają podstawę programową i listę wymagań, które trzeba zrealizować, by otrzymać określoną ocenę. Na ogół umożliwiają również rozłożenie egzaminów w czasie oraz więcej niż jedno podejście, jeśli dziecku nie uda się zdać za pierwszym razem. Natomiast współpraca z rejonową szkołą, która wcześniej nie miała do czynienia z edukacją domową, może być bardziej problemowa. Rodzice mają pełne prawo czuć się zagubieni w nowej sytuacji i potrzebować wsparcia. Niektórzy mogą skarżyć się na różnorodne objawy stresu, takie jak bóle psychosomatyczne bądź bezsenność, wynikające z wątpliwości, czy ich decyzja jest słuszna. Zdarzają się także sytuacje konfliktu, gdy jedno z rodziców chce rozpocząć edukację domową, a drugie jest temu przeciwne. Detoks systemowy Stosunkowo często okazuje się, że dziecko, które wcześniej uczęszczało do szkoły, po przejściu na edukację domową całkowicie przestaje się uczyć, nie chce również przygotowywać się do egzaminów. Jest to zjawisko określane jako odszkolnienie lub detoks systemowy. Występuje u dzieci, które wcześniej uczyły się wyłącznie albo głównie pod wpływem presji wywieranej przez szkołę i rodziców oraz z lęku przed złymi ocenami bądź powtarzaniem klasy. W sytuacji, gdy znika presja i inne czynniki wzbudzające motywację zewnętrzną, dziecko przestaje się uczyć (czyli poświęcać czas zajęciu już wcześniej znienawidzonemu), a na rozkwit motywacji wewnętrznej trzeba poczekać. Jest to bardzo trudny okres dla wielu rodziców rozpoczynających przygodę z edukacją domową, zwłaszcza że może trwać dość długo (od kilku miesięcy do nawet dwóch lat). Doświadczenie rodzin, które są w stanie przeczekać ten czas i znaleźć szkołę przyjazną edukacji domowej, w której dziecko przy minimalnym zaangażowaniu jest w stanie zdać egzaminy, pokazuje, że z czasem dziecko przejmuje odpowiedzialność za swoją edukację. Samo szuka strategii, książek, stron internetowych, ludzi, którzy mogliby je poprowadzić. Jak pisze Marta Jermaczek-Sitak prowadząca Wolną Szkołę w Zielonej Górze: „Niewielu jest rodziców, którzy to wytrzymają. Większość szybko stwierdzi, że to nie działa, bo dziecko się nie uczy. Będzie szukać sposobów na motywację, zmuszanie, będzie straszyć egzaminami itp. Ogromny jest w nas strach przed życiem inaczej, przed robieniem inaczej niż inni. Tak bardzo się boimy, że nasze dziecko będzie niedostosowane do tego świata… Tyle że świat się zmienia. Myślę, że podstawą idei szkoły minimalnej, podobnie jak wolnych szkół i unschoolingu, jest zaufanie, że dziecko najlepiej wie, co mu potrzebne do rozwoju, i wspieranie go na tej drodze. A z tym u nas bardzo krucho”. Rola poradni – podsumowanie Większość pracowników poradni ma niewielkie doświadczenie w pracy z rodzinami edukującymi swoje dzieci w domu, zwłaszcza jeśli myślimy o doświadczeniu długofalowym, pozwalającym przewidywać dalsze skutki tej formy nauczania, takie jak np. zdanie bądź nie matury, skończenie bądź nie studiów, odnalezienie swojej drogi życiowej i zawodowej, zaradność, zadowolenie z życia itp. Niewielkie doświadczenie nie jest niczym nagannym, skoro ta forma nauczania należy wciąż do rzadko wybieranych. W tej sytuacji można stwierdzić, że sytuacja nie uprawnia nikogo do głoszenia niepodważalnych wyroków o tym, co jest dla dziecka dobre bądź szkodliwe. Bardziej wskazane wydaje się towarzyszenie rodzicom i dzieciom na wybranej drodze edukacji, wspieranie ich i pełne zainteresowania obserwowanie, jak ta droga przebiega. Warto również informować rodziców obawiających się w szczególnej sytuacji epidemii o zdrowie swoje i swoich dzieci, że polskie prawo przewiduje rozwiązanie, jakim jest edukacja domowa, a także dokładnie opisać, jak to może przebiegać i jakie formalności należałoby spełnić. Dla części rodzin nauczanie domowe może być rozsądnym sposobem edukacji w czasie epidemii.   Bibliografia: • Rodzice sami zabrali się za naukę dzieci. Rośnie liczba wniosków o edukację domową, https://serwisy.gazetaprawna.pl/edukacja/artykuly/1491006,edukacja-domowa-w-polsce-wniosek-szkola-egzaminy.html?fbclid=IwAR1FAc8tN0TizjM9donxK7K0DMaIa2BAMzSBWKDyeS5e-OMQpysTAzPgQYo (dostęp: 12.10.2020). • „Uczymy się, gotując zupę, wymieniając żarówki”. Wzrasta zainteresowanie edukacją domową, https://tvn24.pl/polska/koronawirus-w-polsce-edukacja-domowa-w-czasie-pandemii-jak-wyglada-4682869?fbclid=IwAR1sP1z_IxATdQzBEaw2sGNpbufOMemusUni78apDVsZaWNXaQnbfV5FVv0 (dostęp: 12.10.2020).