Bezpłatna aplikacja na komputer – MM News... i jestem na bieżąco! Sprawdzam

Porównywanie się z innymi a samoocena Opracowała: Kinga Bartkowiak, absolwentka etnologii, copywriterka, blogerka. Miłośniczka zdrowego stylu życia, jogi i medytacji Wszyscy jesteśmy zwierzętami społecznymi, jak twierdził już Arystoteles. Profesor Bogdan Wojciszke, ceniony psycholog społeczny, dodaje, że „ultraspołecznymi”. Każdego dnia jesteśmy uwikłani w sieć relacji – począwszy od codziennego robienia zakupów, skończywszy na małżeństwach. Nic więc dziwnego, że zaczyna dochodzić do mechanizmu porównywania się. Widzimy w innych podobieństwa lub różnice, co wzbudza w nas nie zawsze pozytywne emocje. Czy porównywaniu z innymi można zapobiec? I czy zawsze ma ono charakter negatywny? Dlaczego się porównujemy? Doświadczamy bycia porównywanymi i porównywania się od wczesnych lat dzieciństwa. Wystarczy podać przykład szkoły. Uczennica Kasia w ciągu jednej godziny rozwiązuje 10 zadań matematycznych. Jeśli rozwiąże je poprawnie, zostanie wysoko oceniona. Jak jednak określić, czy jej tempo rozwiązywania zadań jest wolne czy szybkie? Właśnie w takich przypadkach chętnie sięgamy po porównania z innymi. Na tle grupy osób możemy ocenić, jak szybko w porównaniu do innych uczniów dziewczynka rozwiązuje matematyczne łamigłówki. Takich porównań robimy w trakcie całego życia setki, jeśli nie tysiące. Leon Festinger, amerykański psycholog społeczny, zauważył, że jednym z podstawowych źródeł wiedzy człowieka na własny temat jest porównywanie z innymi. Według Festingera takie porównania pozwalają nam odkryć, jacy jesteśmy, i wpływają na postrzeganie siebie, tworzenie obrazu „ja”. Psycholog w swojej klasycznej teorii porównań społecznych zakładał, że ludzie porównują się do osób im podobnych, w pewien sposób bliskich, np. studenci do studentów. Jednak zarówno bardziej współczesne badania, jak i nasze intuicje pokazują, że nie zawsze tak bywa – przykładem może być zestawianie swojego wyglądu fizycznego z wyretuszowanymi zdjęciami zamieszczanymi w czasopismach. Według Festingera porównania z innymi, w jakiś sposób podobnymi osobami, to jedna z dróg do poznania swoich zdolności i postaw składających się na nasz obraz. Z kolei badania Dana Gilberta i jego współpracowników z Harvard University kwestionują tę klasyczną tezę. Wyniki przeprowadzanych przez nich eksperymentów dowodzą, że porównania są nie tylko nieuniknione, ale przede wszystkim automatyczne i nieświadome. Dlaczego nie możemy się od nich powstrzymać, a czasami nawet nie zdajemy sobie sprawy, że ich dokonujemy? Psychologowie społeczni skłaniają się ku tezie, że to forma podtrzymywania samooceny. Skoro więc nie możemy od porównań uciec, warto zastanowić się do kogo się porównujemy, oraz jak sobie z porównaniami radzić, kiedy sprawiają, że czujemy się z nimi źle. Do kogo się porównujemy? W idealnym świecie nasze wartości, osiągnięcia i cechy zestawialibyśmy wyłącznie z osobami podobnymi – mającymi mniej więcej takie same zasoby, taką samą pracę, tożsame możliwości finansowe itd. Być może wówczas porównania nie byłyby zagrożeniem dla naszej samooceny i nie wywoływałyby trudnych emocji czy negatywnych myśli na swój temat. Wiemy jednak, m.in. z badań Dana Gilberta, że porównywanie nie przebiega w tak metodyczny sposób. Skoro porównujemy się automatycznie, to akurat z tymi, którzy są akurat w zasięgu naszych myśli. To pokazują także badania przeprowadzone na grupie stu studentów. Mark Alicke, Ethan Zell oraz Dorian Bloom podzielili swoich badanych na mniejsze grupy badawcze – każda po dziesięć osób, które dzieliły się na małe podgrupy po pięciu studentów. Następnie poproszono badanych o wykonanie zadania – mieli oni wykryć kłamstwa nastolatków przedstawionych na nagraniach wideo. Studenci po udzieleniu odpowiedzi otrzymywali informację zwrotną: „Udało ci się poprawnie wykryć 9 z 15 kłamstw, co znaczy, że jesteś na 5. miejscu” lub „Udało ci się poprawnie wykryć 9 z 15 kłamstw, co znaczy, że jesteś na 6. miejscu”. Zgodnie z przewidywaniami badaczy okazało się, że zarówno osoby, które znalazły się na 5., jak i na 6. miejscu wśród całej 10-osobowej grupy oceniały siebie i swój wynik podobnie. Różnica była widoczna dopiero wówczas, gdy niektórym badanym przekazano dodatkową informację o tym, jak wypadli na tle swojej mniejszej, 5-osobowej grupy. Wówczas doszło do paradoksalnego efektu: wyżej ocenili swoje umiejętności wykrywania kłamstw studenci, którzy znaleźli się na 6. miejscu (ale pierwszym w swojej małej grupie) niż studenci, którzy znaleźli się na 5. miejscu (ostatnim w swojej małej grupie). To zjawisko nazywane jest efektem kałuży (ang. frog-pond effect). Jak przekłada się efekt kałuży na realne życie? Najbardziej widoczny jest w szkołach. Tutaj punkt odniesienia porównań ma duże znaczenie. W ramach programu PISA (Program for International Student Assessment) stwierdzono, że uczniowie gorszych szkół średnich osiągający wysokie wyniki w nauce oceniają siebie wyżej niż uczniowie szkół lepszych, którzy otrzymują niższe oceny na tle reszty uczniów. Efekt ten potwierdzono w 24 na 26 krajów i dotyczył on samooceny szkolnej, a nie samooceny ogólnej. Porównujemy się z tymi, którzy są blisko nas. Porównania a samoocena Ciekawą zależność między porównaniami społecznymi a samooceną przedstawia MUS, czyli model utrzymywania samooceny stworzony przez Abrahama Tessera. Model ten zakłada, że jeśli ktoś inny uzyskuje w danej dziedzinie lepsze rezultaty, wówczas jednostka traci na swojej samoocenie, jak dzieje się w przypadku wyżej omawianych uczniów szkół średnich. Im większy ktoś odniósł sukces i im jest bliższy danej jednostce, tym następuje większy spadek samooceny. Jednak nie zawsze porównania społeczne muszą prowadzić do negatywnych konsekwencji. Inny psycholog, Robert Cialdini, zbadał zjawisko pławienia się w cudzej chwale. Działa tutaj podobny mechanizm, tylko z odwrotnym kierunkiem: samoocena wynikająca z pławienia się w cudzej chwale tym bardziej wzrasta, im większy jest sukces kogoś, z kim się porównujemy, i im ten ktoś jest nam bliższy. Ciadlini wykazał ten efekt na przykładzie utożsamiania się kibiców z własną drużyną po wygraniu zawodów. Co sprawia, że raz cudze sukcesy są dla nas powodem do spadku samooceny, a innym razem mogą ją podwyższać? Według MUS czynnikiem decydującym jest to, czy dana dziedzina, w obrębie której dokonywane są porównania, ma znaczenie dla jednostki. Jeśli dana dziedzina jest ważna, wówczas osiąganie lepszych wyników przez kogoś innego staje się zagrożeniem dla samooceny. Jeśli nie, wtedy jednostka nie opiera na niej poczucia własnej wartości i pławienie się w cudzej chwale przeważa nad porównywaniem siebie z innymi. Jak sobie radzić z porównaniami? Od porównań nie da się uciec, jednak można pracować nad tym, by przestały negatywnie wpływać na poczucie własnej wartości i może nawet stały się punktem do samorozwoju. Żeby jednak to zrobić, potrzeba wiele czasu i samozaparcia. Łatwo bowiem ulec pokusie porównywania z osobami, które osiągnęły duży sukces, są wyjątkowo atrakcyjne fizyczne czy prężnie rozwijają swoją karierę zawodową lub naukową. Takie jednostki są „na wyciągnięcie ręki” – ich historie i twarze doskonale znamy z mediów. Co w takiej sytuacji możemy zrobić? Zgodnie z modelem utrzymywania samooceny mamy trzy wyjścia, by porównania przestały zagrażać naszej samoocenie: • możemy starać się zmniejszyć bądź zwiększyć różnicę między wynikami własnymi i cudzymi, • możemy nasilić lub osłabić bliskość w stosunku do innej osoby, • możemy próbować zmienić postrzeganie dziedziny jako istotnej lub nieistotnej dla definicji własnego „ja”. Czasami stosujemy wszystkie te techniki podtrzymujące samoocenę, choć być może nie zdajemy sobie z tego sprawy. Badania pokazują, że jeśli dziedzina jest dla nas ważna, to chętniej pomożemy nieznajomemu niż przyjacielowi, a rodzeństwo jest sobie bliższe, kiedy odnosi sukcesy na polu dwóch różnych dziedzin. To naturalne, że nawet jeśli nie do końca świadomie i nie z premedytacją, próbujemy zadbać o swoją ocenę i obraz własnego „ja”. W starciu z negatywnym wpływem porównań Co jednak zrobić wówczas, gdy zdajemy sobie sprawę, że dokonujemy porównań z konkretnymi osobami i ten mechanizm wpływa na nas negatywnie? W pierwszej kolejności warto zacząć myśleć o porównaniach w inny sposób i przyjąć dojrzałą postawę wyrażającą się w dbaniu o własne potrzeby. Priorytety uniwersalne nie istnieją – dla jednej osoby najważniejszy będzie komfort finansowy, dla drugiej kariera zawodowa, dla innej dom utrzymany w nieskazitelnej czystości. Pierwszym krokiem, by porównania przestały zagrażać samoocenie, jest zdanie sobie sprawy z tych dziedzin, które naprawdę są dla nas ważne i na których obecności w naszym życiu nam zależy. To podstawa, by móc rozwijać się w dobrym dla siebie kierunku, a nie angażować siły i czas na pogoń za rzeczami, które są istotne dla sąsiadów i kolegów z pracy. Inną jeszcze kwestią jest próba zmiany kierunku porównań. Nie bez przyczyny mówi się, że najlepiej porównywać się ze sobą. To my sami powinniśmy być dla siebie punktem odniesienia, ponieważ tylko do swojej historii mamy pełny dostęp. Widzimy, ile wysiłku włożyliśmy i jak na przestrzeni czasu podnieśliśmy swoje kompetencje albo rozwinęliśmy umiejętności. Mamy prawdziwy i rzetelny materiał do porównań. Dzięki temu widzimy, jakie są nasze mocne strony, a nad jakimi warto jeszcze popracować. Pełen obraz siebie Tylko porównywanie siebie z sobą z przeszłości daje prawdziwy obraz zmian. Na co dzień często zapominamy o tym, że rodzimy się już z pewnymi zasobami i wychowujemy w różnych środowiskach. Badania psychologów różnic indywidualnych pokazują, że w pewnej mierze dziedziczymy zarówno inteligencję, jak i temperament. Dodatkowo czynniki genetyczne wchodzą następnie w interakcję ze środowiskiem, co sprawia, że nawet dwie osoby urodzone z podobnym potencjałem mogą zupełnie inaczej go wykorzystać w zależności od tego, czy sprzyjało im środowisko, czy też nie. Kiedy stawiamy innych jako swoje punkty odniesienia, nie wiemy, jaką mają historię, jak wychowali ich rodzice czy też jakie rusztowanie w postaci cech temperamentu otrzymali. Kiedy porównujemy się do samych siebie, widzimy pełen obraz: własne cechy, środowisko rodzinne i rówieśnicze, swoje perypetie. Pamiętajmy, że nawet przy zmianie kierunku porównań i przyjęciu dojrzałej postawy dbania o rozwój zgodnie z własnymi potrzebami i wartościami trudno uniknąć codziennego porównywania się do innych. Robimy to automatycznie i czasem jest nam to potrzebne, np. po to, by zdać sobie sprawę, że rozwój w danej dziedzinie jednak nie jest najlepszym albo jedynym wyborem. Porównywanie się z kimś, kto osiągnął więcej, może być również motywujące i zachęcające do własnej pracy, o ile postawimy sobie realistyczny cel. Nadal jednak warto dbać o swój komfort psychiczny i dokonywać ewaluacji na podstawie porównań do siebie z przeszłości. Bibliografia: • K. Bocian, Uważaj z kim się porównujesz, www.badania.net/uwazaj-z-kim-sie-porownujesz/ (dostęp: 1.09.2020). • M. Parzuchowski, Z kim się porównujemy?, www.badania.net/porownania-spoleczne/ (dostęp: 1.09.2020). • M. Stemlach, Co nam daje porównywanie się do innych?, www.polityka.pl/jamyoni/1714764,1,co-nam-daje-porownywanie-sie-do-innych.read (dostęp: 1.09.2020). • B. Wojciszke, Psychologia społeczna, Warszawa 2011.