Dostęp do serwisu wygasł w dniu . Kliknij "wznów dostęp", aby nadal korzystać z bogactwa treści, eksperckiej wiedzy, wzorów, dokumentów i aktualności oświatowych.
Witaj na Platformie MM.
Zaloguj się, aby korzystać z dostępu do zakupionych serwisów.
Możesz również swobodnie przeglądać zasoby Platformy bez logowania, ale tylko w ograniczonej wersji demonstracyjnej.
Chcesz sprawdzić zawartość niezbędników i czasopism? Zyskaj 14 dni pełnego dostępu całkowicie za darmo i bez zobowiązań.
Skutki zmiany stylu życia dzieci i młodzieży
Część II
Opracowała: Zofia Grudzińska, psycholog, nauczycielka języka angielskiego, współzałożycielka i koordynatorka ruchu społecznego Obywatele dla Edukacji
Wiele nastolatków cierpi jeszcze z jednego powodu: pandemia pozrywała kontakty intymne – te pierwsze, często bardzo intensywne emocjonalnie młodzieńcze związki. Dorośli też boleśnie odczuli sytuację, kiedy nie mogli całymi tygodniami odwiedzić rodziców w podeszłym wieku. Ale jako osoby dorosłe potrafili sobie z tą sytuacją lepiej radzić; poza tym, któż nie pamięta siły nastoletniej miłości?
Relacje osobiste
O tym, że niedawno nawiązana relacja więdnie, że brak bezpośrednich kontaktów ją niszczy – czy też o tym, jak silna jest tęsknota – młodym ludziom szczególnie trudno rozmawiać. Nie mają żadnych mechanizmów obronnych. Można się najwyżej zwierzać najbliższej przyjaciółce (raczej nie mamie). Ale często te pierwsze spotkania, pierwsze nieśmiałe wyznania zostają niejako zduszone w zarodku – bo jak je kontynuować za pośrednictwem ekranu komputera?
Między Beatą i Staszkiem zaiskrzyło w czasie wyjazdu na zimową olimpiadę. Niemal zaraz potem przyszedł wirus.
„Tęskniłam, Staszek też. Przekradał się do mnie, kiedy nasi rodzice wychodzili z domu. To było fajne, bo mogliśmy być razem przez całe przedpołudnie, a w pierwszych tygodniach nie było żadnych zajęć. Nawet jak wprowadzili ten zakaz wychodzenia bez opieki dorosłych, on mieszka blisko i zna ścieżki między blokami, więc się przekradał” – przyznaje Beata.
Było tej intymności nawet zbyt wiele: skończyło się awanturą, kiedy matka Beaty niespodziewanie wróciła do domu wcześniej. Ale i tak im się upiekło: w normalnych warunkach Beata miałaby szlaban, wracałaby po szkole wprost do domu, żadnego popołudniowego wychodzenia. W nowej rzeczywistości spacer po szkole był przecież dla zdrowia – więc umawiała się ze Staszkiem w pobliskim parku.
Z rodzeństwem w domu
Wirus spowodował zawirowania w relacjach z rodzeństwem. Nie zawsze jest to negatywny skutek uboczny. Po prostu ci, którzy mają rodzeństwo, mieli bardzo urozmaicony czas. Tak zwane darcie kotów jest jednym z pożytecznych sposobów wentylowania uczuć lęku i złości, które mogą mieć zupełnie inne przyczyny (np. wspomniane zaburzenia w relacjach intymnych). Dziecko, które wychodziło do szkoły, częściej spotykało rówieśników, doświadczało codziennie dziesiątków rozmaitych interakcji społecznych – w czasie nauki zdalnej miało do dyspozycji głównie brata czy siostrę. Niektórzy reagowali unikaniem – zamykali się we własnych pokojach. Gorzej, jeśli ktoś chciał pobyć w samotności, ale mieszkanie jest za małe…
Rodzice, którzy uważnie (co nie znaczy natrętnie) obserwowali dzieci, potrafili rozróżnić zdrowy konflikt od sytuacji, w której między rodzeństwem zaczyna się dziać coś niedobrego. Ponownie pierwszą reakcją powinna być rozmowa – bez wyrzutów i oskarżeń, ale utrzymana w tonie „widzę, że coś się między wami dzieje, czy moglibyście mi o tym opowiedzieć?”.
Zanurzenie w internecie – pomaga czy szkodzi?
Aby poznać kulisy funkcjonowania nastolatków, można zerknąć na wyniki badania Krakowska młodzież w warunkach kwarantanny COVID-19 zrealizowanego przez Instytut Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Pedagogicznego w ramach projektu Krakowski Barometr Młodzieży (https://www.facebook.com/MlodyKrakow2zero/). Próba nie jest reprezentatywna dla kraju, odpowiedzi udziela młodzież wielkomiejska – w dodatku Kraków jest specyficznym środowiskiem, ale trendy zapewne powielają się w całej młodej populacji. Warto podkreślić, że pomimo dobrej orientacji w sytuacji, młodzi ludzie nie odczuwali osobistego zagrożenia (tylko jedna czwarta respondentów udzieliła innej odpowiedzi). Odczuwali jednak spadek nastroju. Wśród negatywnych uczuć dominowały niepewność i nuda.
Czas izolacji spędzali przeważnie w internecie, podtrzymując kontakty społeczne, docierając do treści rozrywkowych oraz, rzecz jasna, ucząc się. Część młodzieży deklarowała też, że pomaga seniorom (takie informacje płyną też z innych rejonów Polski – są to przeważnie akcje organizowane przez harcerstwo). Niemal wszyscy przesiadywaliśmy przed komputerem dłużej niż przed epidemią. Jakie są skutki uboczne? Na to pytanie odpowiedzi jest kilka, ale nie do końca wiadomo, które tendencje będą miały wpływ w dłuższej perspektywie czasowej.
Internet jest źródłem interesujących bodźców, dzięki którym uzupełniamy wyrwę w życiu społecznym i kulturalnym. To jest pozytyw – w dodatku socjolodzy raczej nie mają wątpliwości, że wraz z rozluźnieniem nakazów izolacji płynnie wracamy do aktywności „w realu”. Nie będziemy padać sobie w ramiona, jeszcze długo nie siądziemy w szczelnie zapełnionej sali teatralnej czy kinowej, ale w miarę poprawy sytuacji porzucimy koncerty przez internet. Młodzi ludzie przedłożą osobiste spotkania z kumplami nad platformy komunikacyjne.
Nie sposób uczciwie przyznać, jaki wpływ będzie miała (wymuszona przez zdalną naukę) ekspozycja na internet na młodych ludzi, którzy są od niego uzależnieni. Tu można jedynie spekulować, ale też odpowiedzialnie szykować środki na użytek przyszłych interwencji. Można też zadać pytanie, czy wielogodzinne przesiadywanie w internecie nie „zarazi” dzieci i nastolatków, którzy obecnie uzależnieni nie są. I w tym wypadku nie da się stawiać odpowiedzialnych prognoz. Trzeba będzie w przyszłości zachować czujność – to byłoby zadanie dla rodziców, ale obowiązek informacji spocznie na specjalistach od zdrowia psychicznego – psychologach i pedagogach.
Ufać czy nie?
Ciekawe jest też pytanie, jak doświadczenie życia w warunkach odmienionych epidemią wpłynie na relacje dorosłych i ich dzieci. Już dzisiaj widać polaryzację postaw: niektórzy oczekują od swoich pociech większej odpowiedzialności, jak rodzice Szymka:
„Powiedzieli mi, że jeśli sam nie doszedłem do pewnych wniosków, to i tak będę miał gdzieś ich zakazy. Tata jest lekarzem i wszyscy czujemy ten strach, że nie wróci ze szpitala, bo miał pozytywny wynik testu, więc go odizolują. Sam muszę się pilnować. Od mamy słyszę: jeśli chcesz wyjść, spotkać się z kolegami, bo lepiej się poczujesz, niż siedząc przy komputerze, to idź. Mama mówi, że nie będzie mnie śledzić, czy nie zbliżam się do innych”.
Dla niektórych taki ciężar odpowiedzialności za własne zachowania może być dużym wyzwaniem, ale niewykluczone, że w tym wypadku skutki uboczne w postaci większej dojrzałości przyniosą pozytywne efekty w przyszłości.
Są też tacy, którzy czują się skrępowani, bo dorośli w ich otoczeniu „obawiają się własnego cienia”. Tym będzie trudno przekonać rodziców, gdy przyjdzie pora wracać do normalności. Niebawem całe społeczeństwo stanie przed tym wyzwaniem, przynajmniej taką wypada mieć nadzieję. Nie chcemy przecież więzić naszych dzieci w domach!
Komentarz uczennicy liceum Barbary Żelasko
Pandemia odizolowała nas od normalnych ludzkich kontaktów oraz normalnych warunków pracy czy nauki. Podczas gdy niektóre media podają obraz nauczania internetowego jako ogromnego sukcesu, prawda jest zupełnie inna… O wiele bardziej niewygodna i przykra. Słuchając lub czytając opinie wielu moich znajomych, zauważyłam, że wszyscy napotkali na te same problemy. Jednym z największych jest zwiększona ilość materiału, jaki musieliśmy opanować w bardzo krótkim czasie.
Częstym problemem był też brak dostępu do szybkiego internetu lub sprawnego komputera. Nie wszyscy mają dobre warunki sprzętowe. To było jednym z powodów nieobecności na
e-lekcjach, a w konsekwencji braku wiedzy i zaliczeń internetowych sprawdzianów. W teorii zajęcia powinny odbywać się według planu, jednak często nie były uwzględnione przerwy na odpoczynek.
Przez pierwsze tygodnie bardzo ciężko było mi pogodzić się z nowym systemem nauczania. Nie byłam w stanie sprostać rosnącym wymaganiom i obowiązkom. Całe dnie spędzałam nad książkami. Traciłam motywację do nauki i chęć do realizowania swoich pasji. Reżim sanitarny wprowadzony w związku z epidemią zakazywał mi wyjścia z domu. Zaczęłam popadać w stan ciągłego stresu, zamartwiania się nauką. Uczucie przygnębienia i osamotnienia stało się moją codziennością. Czułam, jak pogarsza się mój nastrój, jednak nie mogłam nic z tym zrobić.
Zdecydowałam, że muszę koniecznie coś zmienić, inaczej ten smutek i poczucie frustracji będzie tylko narastało. Musiałam przeorganizować swoje myślenie i zadecydować, czy moim priorytetem jest teraz szkoła, czy moje zdrowie…
Pierwszym krokiem do poprawy mojego stanu było uświadomienie sobie, że wbrew temu, jak przekolorowany obraz przekazują media, mam prawo się z tym nie zgadzać. Musiałam dojrzeć do stwierdzenia, że nie muszę czuć się komfortowo w źle przygotowanej zdalnej edukacji. Nie muszę udawać, że się rozwijam, że robię postępy i że jestem szczęśliwa. Zostaliśmy przecież nagle przeniesieni do nowej rzeczywistości, z jaką nigdy wcześniej nie mieliśmy do czynienia, więc uczucia niepewności i zagubienia były naturalne. Tylko mam wrażenie, że zapominali o tym nasi nauczyciele.
Wprowadziłam w plan mojego dnia kilka zmian. Staram się wychodzić na świeże powietrze, a kiedy nie pozwalała na to pogoda, ćwiczyć w domu. Wróciłam do dawnego rytmu wstawania i chodzenia spać. Kwestia posiłków jest też niesamowicie ważna. Zaczęłam traktować posiłki nie tylko jako doładowanie energetyczne, ale jako czas, który ma być przeznaczony na relaks. Staram się wtedy odłożyć na bok telefon, komputer i po prostu celebrować to, co mam na talerzu. Moje pasje mogę wykonywać w domu, dlatego postanowiłam codziennie przeznaczać na nie czas.
W przypadku nauki codziennie rano planowałam, co koniecznie będę robić danego dnia, co mogę odłożyć na inny termin, a co mogę sobie odpuścić. Zrozumiałam, że pomimo zmiany systemu edukacji, nadal miałam priorytety związane z nauką. Były przedmioty, na których chciałam się skupić bardziej oraz te, które uznałam za drugoplanowe.
Czas epidemii to trudne doświadczenie dla wszystkich. Nie wiem, jak rozsądnie można było zaplanować domowe nauczanie, ale wiem jedno: taki system zweryfikował moje myślenie nie tylko o szkole, edukacji czy rozwoju, ale także o kontakcie z drugim człowiekiem, mediach i rolach, jakie każdy z nas odgrywa w społeczeństwie. Ten czas pokazał mi, jak cenne jest zadbanie o swoje własne potrzeby w każdej sytuacji.