Bezpłatna aplikacja na komputer – MM News... i jestem na bieżąco! Sprawdzam

Czego nas uczy zdalne nauczanie? Opracował: dr Maciej Pabisek, absolwent Szkoły Trenerów STER, nauczyciel, trener ORKE, współpracownik Krakowskiego Ośrodka Terapii KOT, autor artykułów popularyzujących nowoczesne metody nauczania, współautor cyklu podręczników szkolnych do języka polskiego dla szkół średnich Nowe lustra świata Zdalna edukacja skupia w sobie, niczym w soczewce, wszystkie dobre i złe strony procesu nauczania organizowanego w tradycyjny sposób. Wykorzystywane narzędzia nie zdążyły jeszcze w większości odmienić naszego podejścia do edukacji. W chwili, gdy piszę ten artykuł, na temat kondycji nauczania zdalnego w Polsce można powiedzieć jedno prawdziwe zdanie. My, nauczyciele, uczyliśmy się (i nadal się uczymy) go. Natomiast większość obiegowych opinii, którym w tej chwili przyznajemy rację, zostanie zweryfikowana. Dlatego należy oczekiwać z dużym prawdopodobieństwem, że w kolejnych tygodniach nasza opinia o zdalnej edukacji będzie się różnić od tej wyrażanej obecnie. Z faktu, że się uczymy, należy wyciągnąć i taki wniosek, że prawdopodobnie większość z nas niedługo będzie pracować z uczniami inaczej niż teraz. Chęć doskonalenia się, niezadowolenie z dotychczas osiąganych wyników, ciekawość nowych propozycji dydaktycznych, a w niektórych wypadkach także rywalizacja czy perfekcjonizm sprawią, że niebawem będziemy innymi pedagogami. Nie każdy z nas zdaje sobie sprawę z tego, iż wynika to z pewnej wpisanej w nasz kod genetyczny cechy. Co umiemy od zawsze? Jedną z niezbywalnych cech ludzkości jest umiejętność adaptowania się do zmian. Całe społeczności, ale też poszczególni przedstawiciele gatunku ludzkiego, w chwili zagrożenia lub choćby niesprzyjających warunków, potrafili i potrafią w dosyć krótkim czasie dostosować się do zmian tak, aby nie tylko ograniczyć ich negatywny wpływ na siebie, ale również nierzadko uczynić z nich naturalnego sprzymierzeńca. Cecha ta na równi z intelektem pozwoliła nam podporządkować sobie prawie wszystkie ekosystemy Ziemi. Jako pierwsi zmiany w różne sfery życia wprowadzają liderzy społeczni, innowatorzy lub wodzowie, dla których spodziewany sukces, dokonany dzięki transformacjom, więcej waży niż obawa przed zmierzeniem się z nieznanym. Ale kiedy zmiana przynosi efekt w postaci zysku, kiedy karkołomne, wydawałoby się, przedsięwzięcie okazuje się zwyczajnym projektem, przychodzi czas na zupełnie inny rodzaj osobowości. Świat potrzebuje wtedy osób, które potrafią jednostkowe (bywa, że spontaniczne) działanie liderów przekształcić w powtarzalny i powszechny proces, dostępny jeśli nie dla każdego, to przynajmniej dla większości. To rola edukacji i nauczycieli. Kiedy w ostatnim czasie kontakty osobiste stały się niebezpieczne, powszechnie zwrócono się w kierunku nauczania za pomocą internetu. Zwłaszcza że w tym zakresie nie trzeba było niczego wymyślać. Od dosyć dawna wypracowane są na potrzeby edukacji różnorodne narzędzia i formuły pomagające w zdalnym nauczaniu. Osoby odpowiedzialne za decyzje w polskiej edukacji uznały, że placówki są przygotowane na proces nauki zdalnej, a cały trud organizacji pracy w nowych warunkach spadł na dyrekcję i pracowników. Nauczyciele, korzystając z własnego doświadczenia, podpowiedzi kolegów czy wreszcie szkoleń – zaczęli pracować zdalnie za pomocą programów, które uznali za praktyczne i przyjazne. Jedni robią to oczywiście lepiej, inni gorzej, nikomu jednak nie przyjdzie do głowy, by nie uczyć czy też nie wspierać uczniów wcale. Można wskazać dwie przyczyny faktu, że edukacja zdalna w krótkim czasie stała się powszechna – mobilizacja i gotowość pedagogów do nauki. Nauczycielom udało się w krótkim czasie przestawić z tradycyjnego sposobu uczenia na ten związany z wykorzystaniem technologii informatycznej, gdyż są grupą wyjątkowo wysoko zsocjalizowaną i odpowiedzialną. Łatwo wyobrazić sobie sytuację, w której pedagodzy raczej buntują się wobec sposobu komunikowania im zmian i wprowadzania ich. Tymczasem uznali, że ich powinnością jest ponieść większość konsekwencji przystosowania do zdalnego nauczania w skrajnie nieprzyjaznych warunkach. Po drugie, większość osób, które zostały nauczycielami, uczyniły to, ponieważ lubią się uczyć, a zdobywanie wiedzy czy umiejętności jest dla nich procesem naturalnym. Obecna sytuacja uwolniła nauczycielskie skłonności do samodoskonalenia. Być może dodatkową zachętą okazało się poczucie autonomii w wyborze narzędzi i metod nauczania zdalnego, bo, jak słusznie zauważył Jarosław Pytlak na blogu Wokół szkoły: „…dawno nie dano dyrektorom tak wielu możliwości autonomicznego podejmowania decyzji”. Ci zaś w większości pozostawili nauczycielom wiele możliwości w wyborze preferowanych przez nich modeli nauczania przez internet. Dowiedzieliśmy się, czego uczyć (się) Kilka pierwszych tygodni nauki uzmysłowiło nauczycielom, czego uczyć, żeby zdalne spotkania z uczniami przyniosły spodziewany skutek w postaci przyrostu wiedzy i umiejętności. Okazuje się, że największym wyzwaniem jest dla nas sfera kształtowania postaw uczniowskich. Nie ma prawdziwej dydaktyki bez interakcji, a ta zachodzi pomiędzy osobami, które sobie ufają, żywią do siebie szacunek, wykazują odpowiednią dozę tolerancji wobec słabości i potrafią się wspierać w trudnych chwilach. Po drugie, przekonaliśmy się, że uczniów (i siebie) należy wdrożyć w kilka istotnych procesów, pomóc im zbudować umiejętności, które okażą się przydatne na każdym etapie rozwoju zawodowego. Organizacja czasu nauki i czasu pracy, budowanie (auto)motywacji, zdolność do dokonywania odpowiedzialnych wyborów, wzmacnianie naturalnej ciekawości – to cechy pożądane w każdej sytuacji. Jeśli nawet wcześniej nie zawsze je eksponowaliśmy, to bez ich wykształcenia u uczniów w nauce zdalnej na dłuższą metę efektywnie zajęć nie poprowadzimy. Rozbudzić ciekawość poprzez zabawę Z każdą lekcją, zwłaszcza kiedy czar zajęć zdalnych jako nowości powoli pryska, przekonujemy się, jak ważną cechą młodych osób jest ciekawość. Nauczyciele uczyli się zatem, jak ją wzmacniać. Służą temu mniej kojarzone z edukacją formy nauczania, bardzo często identyfikowane w stereotypowym odczuciu jako zabawa. Tymczasem, jak pisze Bernd Heindrich w swojej publikacji poświęconej inteligencji kruków: „Zabawa notorycznie wymyka się definicji. Wszyscy rozpoznajemy jej granice, ale nie potrafimy uchwycić jako osobnej kategorii działań. Zgodnie z większością definicji zabawa jest zachowaniem «na pozór» bezcelowym, ale zachowanie może wydawać się bezcelowe po prostu dlatego, że obserwator nie dostrzega, czemu ono służy”. Innymi słowy – nie istnieje zabawa bezcelowa, każda związana jest z kształtowaniem określonych kompetencji czy umiejętności. Ważne, aby je dostrzegać i odpowiednio wzmacniać. Dlatego dobrze, że internetowe formy quizów, puzzli, animacji, aplikacji do budowania intersemiotycznych czy wirtualnych opowieści itd. znalazły się w centrum uwagi. Internetowi tubylcy? Jednocześnie jednak sami nauczyciele powinni pamiętać, że nikt nie zastąpi ich we wdrażaniu, kształceniu i wzmacnianiu „twardych” kompetencji multimedialnych. Już od jakiegoś czasu dostępne są wyniki badań Paula Kirschnera z Uniwersytetu Otwartego w Holandii i Pedro De Bruyckere z uniwersytetu w Gandawie w Belgii, którzy w swoich badaniach udowodnili, że istnienie tzw. cyfrowych tubylców – czyli najmłodszych pokoleń, które w sposób naturalny korzystają z internetu i jego technologii – jest mitem. Aleksandra Postoła tak podsumowała wyniki ich badań: „Młodzi nie są ani bardziej zaawansowani w znajomości technologii, ani nie mają żadnych cudownych zdolności do wykonywania wielu czynności naraz. W rzeczywistości większość z nich jest tylko biernymi odbiorcami mediów, którzy mają problemy ze skupieniem uwagi”. Ich umiejętności i zwyczaje, zwykle fałszywie oceniane jako wielozadaniowość i gruntowna adaptacja w wirtualnym środowisku, w większości ograniczają się do bezrefleksyjnego przeglądania zasobów, kopiowania wybranych danych i poszukiwania dostępu do różnorodnych wirtualnych rozrywek. W takiej sytuacji, zdaniem A. Postoły, „korzystanie z laptopów i tabletów przez uczniów powinno być dobrze przemyślane przez nauczyciela i dostosowane do wykonywanych zadań, odpowiednie do kontekstu i omawianego materiału. Nauczyciele sami muszą się nauczyć, kiedy technologia cyfrowa pomaga w poznawaniu nowych zagadnień, a kiedy staje się niepotrzebnym rozpraszaczem uwagi. Wreszcie, muszą mieć świadomość, że dzisiejsi uczniowie nie różnią się od tych urodzonych pokolenie wcześniej tylko dlatego, że od przedszkola grali na tabletach”. Obecne warunki sprawiają, że nauczyciele uczący zdalnie nie tylko podnoszą własne kompetencje w korzystaniu z technik multimedialnych, ale również zwiększają umiejętności uczniów. Ci ostatni mają szansę codziennie poznawać i wykorzystywać określone aplikacje lub programy. Co jeszcze ważniejsze – dostrzegają ich praktyczny (w tym edukacyjny) wymiar, który wcześniej mogli bagatelizować. Jednocześnie wraz z postępem nauki zdalnej można zauważyć wśród uczniów i nauczycieli także stały wzrost kompetencji komunikacyjnych i podnoszenie poziomu netykiety. Uczniowie mają okazję prowadzić korespondencję z dorosłymi na „poważne” tematy, co sprawia, że pod wpływem kontaktu z nauczycielami zmieniają swoje nieoficjalne przyzwyczajenia, nazwy adresów mailowych, a nawet – awatary czy nicki. Z drugiej jednak strony nie można odmówić uczniom praktycznej orientacji w wirtualnym świecie, intuicji w korzystaniu z kolejnych programów czy aplikacji. Dlatego też warto w razie problemów technicznych zapytać ich o pomysły na zażegnanie kryzysu. Dominika Kardaś, w artykule poświęconym charakterystyce nauczania w ostatnim czasie, przywołuje taki przykład: „Wspieramy się w grupie nauczycielskiej, ale tak naprawdę obsługi Teamsów nauczyli mnie najpierw moi uczniowie – mówi Ilona Starosta, polonistka z Zespołu Szkół Komunikacji w Poznaniu. Wybrałam sobie klasę, o której wiedziałam, że życzliwie przeprowadzi mnie przez lekcję i pomoże w razie problemów. I jakoś się to udało. To dosyć intuicyjne narzędzie – dodaje. Oczywiście wymaga to od nauczyciela zejścia z piedestału i pozycji wszystkowiedzącego, ale wzajemne uczenie się klasy i jej opiekuna to okazja do wytworzenia więzi – a tych przecież w okresie przymusowej izolacji brakuje najbardziej”. Oczywiście słowa polonistki o umiejętnościach zdobytych dzięki pomocy uczniów zwracają uwagę. Cenniejsza jednak wydaje się końcowa część cytatu. Dowodzi ona przemiany, jaka dokonała się w nauczycielce, która doceniła prymarną rolę wzajemności i wytwarzania więzi w procesie nauki kosztem „zejścia z piedestału i pozycji wszystkowiedzącego”. Wierzę, że podobnych przypadków będzie coraz więcej, a ich pozytywne oddziaływanie okaże się na tyle trwałe, że będzie kontynuowane także po okresie kwarantanny. Nauka publiczna Prawie od początku okresu izolacji za pośrednictwem mediów nauczyciele są poddawani presji dotyczącej tego, czego i jak uczyć. Autorytety nauczycielskie, instytucje dydaktyczne i szkoły trenerskie prześcigają się w prezentowaniu pomysłów, które mają uczynić proces nauki efektywniejszym. Warto wśród tylu propozycji i sugestii nie gubić własnego pomysłu. Skoro ceniliśmy siebie jako pedagogów w lutym, dlaczego mielibyśmy przestać mieć o sobie dobre zdanie w maju? Powszechność nauki zdalnej w warunkach domowej kwarantanny przyniosła jeszcze jeden skutek – stała się ona w dużej mierze publiczna. To znaczy, że z procesem nauczania mają okazję zetknąć się bezpośrednio nie tylko uczniowie, ale również rodzice i inne postronne osoby, które przebywają w domowej izolacji. Innymi słowy, jak nigdy nasza profesja poddana jest i będzie weryfikacji. Oczywiście, rodzice już wcześniej dokonywali oceny naszej pracy. Czym innym jednak były dla opiekunów spotkania związane z interwencjami, w dużej mierze pośrednie i sporadyczne (relacje dzieci, mniej lub bardziej doraźna pomoc w zadaniach domowych, rozmowy podczas spotkań) – a czym innym jest codzienne towarzyszenie dzieciom i młodzieży w domowej edukacji. Większość rodzin, z których pochodzą najmłodsi uczniowie, przeżywa różnego rodzaju kłopoty logistyczne i organizacyjne, które w dużym stopniu uniemożliwiają systematyczną naukę. Dla rodziców ważna jest tu organizacja pracy. Oczekują oni współpracy nauczycieli w ramach wybranej jednej platformy, która jednocześnie umożliwi uczenie się online i asynchroniczne. Taka nauka ma dla uczniów i rodziców jeszcze jeden walor – buduje poczucie bezpieczeństwa poprzez namiastkę rytuału możliwie zbliżonego do tego, co dobrze znane. Czas prób i błędów Wydaje się, że w miarę wydłużania się czasu nauki zdalnej stanie się ona bardziej przyjazna uczniom (i rodzicom) niż teraz. Wierzę, że z każdym dniem coraz więcej nauczycieli odnajdzie na prowadzonych przez siebie zajęciach właściwą proporcję pomiędzy budowaniem relacji z uczniami a zajmowaniem się treściami nauczania. Wierzę, że z każdym dniem będą oni coraz lepiej radzić sobie z sytuacjami kryzysowymi, tak że te będą występować jedynie sporadycznie. Zmiany, które zachodzą na naszych oczach, nie muszą odbywać się naszym kosztem. Każdy dzień prowadzenia zdalnych zajęć uczył nas lepiej gospodarować czasem. Zdarzało się (lub zdarza się) spędzanie przed monitorem dziesięć i więcej godzin dziennie. W przeważającej mierze nadmiar poświęcanego na pracę czasu wynikał jednak z braku refleksji nad wyzwaniami współczesnej edukacji, a mówiąc jeszcze bardziej dosadnie – z błędów popełnionych w organizacji pracy. Sądzę, że w dużej mierze kłopoty związane z konsekwencjami masowego nauczania zdalnego będą potrafili w znacznym stopniu zneutralizować lub ograniczyć ci pedagodzy, którzy odbędą/odbyli ze swoimi podopiecznymi rozmowy na temat uczniowskiego spojrzenia na naukę zdalną. Okazuje się, że dzieciom i młodzieży pomagają: wyznaczenie stałych pór prowadzenia zajęć, ich regularność, systematyczność w zadawaniu i sprawdzaniu materiału, zdjęcie presji związanej z nadmiarem nauki, budowanie stałego pozytywnego przekazu obejmującego nie tylko treści dydaktyczne, ale również związane z codziennym życiem. Bardzo często, za często, nauczanie w wykonaniu nauczycieli służy… sprawdzeniu stopnia przyswojenia wiedzy, który kojarzymy ze swoiście pojmowaną wiarą we wszechmoc normatywizmu; a z wyznaczeniem celu czy potrzeby tego nauczania mają kłopoty także uczniowie. Takie podejście odznacza się nieufnością wobec autentyczności i spontaniczności, ogranicza nie tylko uczniowską, ale i nauczycielską kreatywność, w znacznym stopniu wyklucza prawo do błądzenia i szukania alternatywnych, indywidualnych rozwiązań. Zdolność do aklimatyzacji opiera się m.in. na uczeniu się na własnych błędach. Po kilku tygodniach nauki duża część z nas przekonała się, czerpiąc z własnych doświadczeń, że wprowadzanie korekt do nauki zdalnej pomaga nam i naszym uczniom. Warto, żeby ta obserwacja stała się bodźcem do przyznania uczniom prawa do popełniania błędów jako koniecznego warunku efektywnej nauki. Jak w soczewce Kiedy wrócimy wszyscy na dobre do placówek, będziemy innymi nauczycielami. Intensywny proces przemiany, który obecnie przechodzimy, może zmienić nas i nasze spojrzenie na edukację. Oczywiście proces ten dotknie nas w różnym stopniu. Ale też zaczynaliśmy z różnymi doświadczeniami. Ci nauczyciele, którzy wcześniej inicjowali i wprowadzali innowacje pedagogiczne, ocenianie kształtujące czy po prostu zaczynali naukę od budowania relacji – być może w mniejszym stopniu doświadczają intensywności przemian. Z kolei dla części z nas wiele z tego, co zachodzi teraz w procesie edukacji i w nas, jest nie do końca zrozumiałe i nie do końca uświadamiane. Być może to dla nas źródło niepokoju lub frustracji. Kiedy jednak emocje opadną, zauważymy, że jesteśmy na naszej zawodowej drodze w zupełnie innym miejscu niż na początku nauki zdalnej. W ostatnim czasie bardzo uaktywniły się różnorodne grupy internetowe skupiające nauczycieli. Znaleźć można na nich rosnącą liczbę materiałów własnych użytkowników poszczególnych forów. Proponowane na nich do wykorzystania prezentacje, linki, rozmaite pomoce dydaktyczne i wychowawcze skupiają jak w soczewce nasz dorobek. Są dowodem wzrastającej otwartości i odpowiedzialności za proces nauczania. Okazuje się, że uczynienie naszej nauki transparentną także dla rodziców sprawiło, że sami staliśmy się odważniejsi, gotowi do uczenia się od siebie nawzajem i… od uczniów. Może powrót do placówek będzie wiązał się nie tylko z brzemieniem powinności i obowiązków, które daliśmy sobie złożyć na barki, ale również z gotowością do wyrażenia potrzeb i wskazania celów. Być może warto pamiętać o przyznanej nauczycielom ostatnio dydaktycznej autonomii. Ponieważ są to nie tyle potrzeby i cele nauczycieli, ale raczej przyrodzone cechy nowoczesnej edukacji. Bibliografia: • B. Heindrich, Umysł kruka. Badania i przygody w świecie wilczych ptaków, Wołowiec 2018. • D. Kardaś, Koronawirus a szkoła. Kilka lekcji na czasy pandemii, „Holistic” – internetowe wydanie z 26 marca 2020, za: https://holistic.news/koronawirus-a-szkola-kilka-lekcji-na-czasy-pandemii/ (dostęp: 8.05.2020). • A. Postoła, Cyfrowi tubylcy nie istnieją! Większość młodych ludzi jest tylko biernymi odbiorcami mediów, „Gazeta Wyborcza” – internetowe wydanie z 9 października 2017, za: https://wyborcza.pl/7,75400,22486632,cyfrowi-tubylcy-nie-istnieja-wiekszosc-mlodych-ludzi-jest-tylko.html (dostęp: 8.05.2020). • J. Pytlak, Szansa, która może właśnie ucieka, za: http://www.wokolszkoly.edu.pl/blog/szansa-ktora-moze-wlasnie-ucieka.html (dostęp: 8.05.2020).