Dostęp do serwisu wygasł w dniu . Kliknij "wznów dostęp", aby nadal korzystać z bogactwa treści, eksperckiej wiedzy, wzorów, dokumentów i aktualności oświatowych.
Witaj na Platformie MM.
Zaloguj się, aby korzystać z dostępu do zakupionych serwisów.
Możesz również swobodnie przeglądać zasoby Platformy bez logowania, ale tylko w ograniczonej wersji demonstracyjnej.
Chcesz sprawdzić zawartość niezbędników i czasopism? Zyskaj 14 dni pełnego dostępu całkowicie za darmo i bez zobowiązań.
Lęk u dzieci i młodzieży spowodowany pandemią
Opracowała: Zofia Grudzińska, psycholog, nauczycielka języka angielskiego, współzałożycielka i koordynatorka ruchu społecznego Obywatele dla Edukacji
W czasie pandemii obecność w naszym życiu niepokoju, obaw, a czasem wręcz silnego lęku jest czymś naturalnym. Nie da się ukryć, że życie wszystkich ulegało stopniowym przemianom: od niemal obojętnego zainteresowania epidemią na terenie Chin po trochę większą ciekawość dotyczącą pierwszych przypadków infekcji w innych krajach. Nawet „pacjent zero” z Codogno nie uruchomił naszej masowej wyobraźni – ta zadziała dopiero, gdy na terenie północnych Włoch przybywało chorych. Tymczasem do kraju zaczęli wracać Polacy po feriach zimowych. Jeszcze nikt na terenie Polski nie został zdiagnozowany, zagrożenie wydawało się być odległe. Potem pojawiły się informacje o chorym z autobusu, poszukiwania współpasażerów, doniesienia o kwarantannie całego internatu szkolnego itd. Coraz więcej osób zaczynało się naprawdę bać, aczkolwiek można zaryzykować twierdzenie, że dopiero od kilku tygodni do tych obaw „wolno się przyznawać” – bez narażenia na miano alarmisty.
Dzieci w obliczu epidemii
Dzieci jeszcze wtedy w większości nie żyły w niepokoju przed nadchodzącą epidemią. Młodzież zapewne była bardziej świadoma wydarzeń, choć raczej jeszcze nie odczuwała lęku. Wszystko toczyło się więc dla nich w jakimś innym świecie. Za to czas na ich zderzenie z rzeczywistością przyszedł nagle, krótko po decyzji o zamknięciu szkół. Nawet dzieci z pierwszych klas podstawówki, chociaż te placówki teoretycznie mogły jeszcze pełnić funkcje opiekuńcze (świetlicowe), niemal wszystkie od czwartku 12 marca pozostały w domu. Z dnia na dzień ich życie przeniosło się do domowych izolatek.
Rodzice i krewni musieli więc wdrożyć się do roli opiekunów nie tylko w tym najbardziej podstawowym sensie, zapewniając poczucie bezpieczeństwa, ale i pomagając dzieciom zmagać się z całym bagażem emocji.
Jak dorosły może reagować?
Dzieciom epidemia przyniosła wyzwania odmienne od tych, jakie stanęły przed dorosłymi. Dlatego najważniejsze dla opiekunów jest zorientowanie się, że ich dziecko być może nie obawia się zachorowania i śmierci, ale za to cierpi z wielu powodów, które dorosłym nie przyszły na razie do głowy (być może staną się dla nich zrozumiałe po dłuższym okresie kwarantanny). Nie sposób ich uszeregować w rozsądnej kolejności, bo dla każdego dziecka będą to inne problemy. Przedstawiamy kilka z nich:
• Dzieci otrzymały dość jednowymiarowy trening społeczny – składający się z obecności w przedszkolu lub szkole, nauce relacji z rówieśnikami. Nagle, zamknięte w domach i odseparowane od tego, co dotychczas było ich codziennością, doświadczają zaburzenia funkcjonowania, a wszystko wskazuje, że ten stan potrwa dłużej niż zakładano.
• Dziecko obecnie jest skazane na przebywanie w domu, w nieustannym towarzystwie dorosłych. Dotychczas miało do dyspozycji przynajmniej cztery godziny dziennego (mniej lub bardziej swobodnego) kontaktu z rówieśnikami. Dorośli często wcale nie są dla dziecka „kumplami” pierwszego wyboru. Przeciwnie – czasem bliskość dorosłych może być niemal krępująca (i to nie dlatego, że dzieci chcą psocić). Potrzebują dorosłych wtedy, gdy grozi im bezpośrednie niebezpieczeństwo, gdy doświadczają bólu czy lęku. Jak już wspomniano, dla nich epidemia nie przekłada się na takie odczucia (oczywiście z wyjątkiem dzieci bezpośrednio dotkniętych chorobą czy kwarantanną najbliższych).
• Gdy ustał tradycyjny obowiązek szkolny, zniknęła też nagle struktura dnia codziennego, czyli ten element życia, który ma pierwszorzędny udział w budowaniu poczucia bezpieczeństwa. Wstawanie o tej samej porze, konieczność zabiegów toaletowych i ubrania się, stała pora powrotu do domu, posiłków i czasu na lekcje oraz zabawę – mądrzy rodzice dostrzegają korzyść z utrzymania tego porządku, ale nawet oni mogą się zachwiać w swojej konsekwencji, gdy dzieci zaczną zadawać pytania: „Dlaczego mnie budzisz, skoro nie ma szkoły?”, „Dlaczego mam zakładać spodnie, przecież nikt mnie nie widzi?”. Tymczasem to, co początkowo wydaje się błogosławioną wolnością, szybko przekształca się w subtelną psychiczną torturę, tym bardziej podstępną, że dziecko nie rozumie, czemu źle się czuje, skoro tyle mu wolno.
• Starając się zapełnić czas domowej izolacji, rodzice podsuwają dziecku technologiczne gadżety. W rezultacie teraz już przez cały dzień młody umysł i psychikę dziecka bombardują intensywne bodźce.
• Dzieci, których rodzice nie mogą pracować z domu, spędzają całe godziny same, z komputerem jako towarzyszem. Nawet dorośli często nie radzą sobie z taką sytuacją, popadają w rozmaite przesady, godzinami przesiadują w jednym miejscu – bez podjęcia najmniejszej próby ruchu czy zmiany bodźców. Dziecko, które dotychczas nie doświadczyło konieczności samodzielnego gospodarowania czasem i energią, jest niemal zupełnie bezradne. Warto pomóc dzieciom walczyć z podstępną monotonią, np. zostawiać jakieś zadania (im bardziej niezwykłe, niepowielające zwykłej codzienności, tym lepiej).
Co mogą zrobić rodzice?
„Istotne, żebyśmy dziś nie zapominali, że dla nastolatków dużo ważniejsze od rodziców jest grono rówieśnicze... Dobrze, jeśli rodzice będą o tym pamiętać i zamiast się niepokoić, że dziecko pogardza ich towarzystwem, tęskniąc do spotkań z koleżankami i kolegami, będą zachęcać do realizowania tych kontaktów w formie możliwej przy obecnych obostrzeniach. Warto, by starali się te kontakty jak najbardziej ułatwiać, wspierać w ich utrzymywaniu, korzystając z możliwości, jakie dają platformy online. Ten sposób towarzyszenia nastolatkom w specyficznych dla nich trudnościach zaprocentuje, bo zmniejszy poziom frustracji. Dzięki temu młodzież będzie mogła swoimi obawami podzielić się z przyjaciółmi, zobaczy, że inni są w podobnej sytuacji – też wkurzają ich rodzice, niespodziewany nadmiar nauki realizowanej w odosobnieniu, brak możliwości swobodnego wychodzenia z domu czy spotkania z dziewczyną lub chłopakiem”.
– mówi Zofia Ćwiklińska, psychoterapeutka
Problemy dzieci i młodzieży
Wyzwaniem mogą okazać się zaburzenia odżywiania, które teraz nierzadko wzbierają na częstotliwości. Jeśli dotychczasową formą regulacji trudnych emocji i łagodzenia napięcia dziecka było jedzenie, trudno się spodziewać, że w sytuacji pandemii będzie inaczej – zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę fakt nieprzerwanego przebywania w domu, który rodzi dodatkowe frustracje i ułatwia dostęp do przekąsek.
Zofia Ćwiklińska, uogólniając, daje następującą wskazówkę: „Dziecko ma się w wolnym od nauki czasie zająć relaksowaniem, oddychaniem, spacerem, a mama, tata spytać, czego potrzebuje. Może być tak, że tego nie wiemy, ale w trudnej sytuacji warto zwrócić się do kogoś, kto potrafi doradzić. Opiekunowie naprawdę nie mają obowiązku wiedzieć, jak się zachować w obecnej sytuacji – dobrze byłoby, gdyby chcieli szukać pomocy”.
Zastanawiające jest chociażby to, jak chłopcy radzą sobie teraz z rozładowywaniem energii, charakterystycznym dla tego okresu rozwojowego. Zofia Ćwiklińska tłumaczy to w ten sposób: „Zwykle stronię od sztywnego podziału na chłopięce i dziewczęce. Wyobrażam sobie jednak, że ktoś, kto dotychczas jeździł na rowerze z kolegami, grał w piłkę na boisku, wydzierał się i szturchał, teraz ma tej energii naprawdę w nadmiarze. Dobrze, żebyśmy o tym pamiętali i zadali sobie pytanie, jak to wpływa na relacje z tymi, z którymi przyszło mu obecnie spędzać tak dużo czasu we wspólnej przestrzeni… Świetnie, jeśli znajdzie się ktoś, kto teraz ułatwi uwalnianie tej energii”.
Wskazówki dla rodziców
Rady, których można udzielić wszystkim, to ustalenie przebiegu odżywiania tak, by dziecko spożywało regularne, ale nie obfite posiłki. Wspaniale byłoby, gdyby spróbować przygotowywać je razem, wspólnie planować, siadać do stołu.
Żeby zredukować poziom lęku, dziecku potrzeba rzeczowych informacji, ale i troski o jego samopoczucie („Jak się czujesz?”, „Czy chcesz o czym porozmawiać?”). Dla dziecka będzie to ważny przekaz, w którym dorosły informuje, że interesuje się nim. Jeśli rodzic w odpowiedzi usłyszy np. „Nie chcę gadać, chciałbym wyjść z kolegami”, nie powinien odbierać tego jako lekceważenia, a spróbował współprzeżywać emocje dziecka, przypomniał sobie czasy, gdy sam był nastolatkiem.
Dla dzieci nie zawsze oczywiste będzie, że mogą w każdej chwili przyjść porozmawiać o tym, co je trapi. Rozmowy o problemach i trudnych sprawach dzieci uczą się bowiem od rodziców. To dorośli pokazują dzieciom, jak reagować na różne sytuacje, jak się w nich odnaleźć. Uczą też, jak rozładowywać napięcie, radzić sobie z lękiem, którego większości z nas obecnie nie brakuje. Warto spróbować w tym trudnym czasie być dla siebie wzajemnie możliwie łagodnym i wyrozumiałym – nie oczekiwać idealnych postaw. Jak twierdzi Zofia Ćwiklińska: „Dzieci chcą, żebyśmy byli prawdziwi, uważni, gotowi do pomocy, obecni, nawet jeśli sami na ten moment nie znamy rozwiązania”.
„Kontenerowanie” – co oznacza?
Psychologia zna pojęcie tzw. kontenerowania – odbierania cudzych emocji, metaforycznie ujmując, pakowania ich do pojemnika (którym jest terapeuta). Rolą rodzica jest właśnie to „kontenerowanie” negatywnych emocji dziecka, które nie potrafi się odnaleźć w nieprzyjaznej sytuacji. Jedyny warunek to akceptacja. Dorosłemu problem dziecka polegający na tym, że nie może on wyjść do kolegów, wyda się nieważny w porównaniu ze zmartwieniami o zdrowie, życie i warunki materialne. Trzeba jednak mieć na uwadze, że taki problem dla dziecka jest właśnie pierwszorzędny. Nie można więc go bagatelizować czy zestawiać z kłopotami ze świata dorosłych.
„Dzieci i nastolatki będą przeżywać tę sytuację inaczej niż dorośli” – stwierdza Zofia Ćwiklińska i dodaje, że dzieci mogą, ale nie muszą być zainteresowane sytuacją na świecie. Radzi także: „Spróbujmy skupić się na tym, co na dziś jest możliwe, nie zaś na tym, czego nie ma. Dzielmy czas na krótsze odcinki. To, co dziś nie jest możliwe, odłóżmy na kiedyś”.
Jak rozmawiać z dziećmi?
Dorośli często nie potrafią ocenić, czy powinni udzielać dzieciom informacji, a jeśli tak, to jakie i w jakim zakresie. Wielu uważa, że przecież dziecko ma oczy i uszy, i wie, że coś dziwnego się wokół niego dzieje.
Trwa pandemiczny „szlaban”, więc dziecku może brakować zwykłych atrakcji: kina, chodzenia do galerii handlowej, kręcenia się po mieście. Bywa i tak, że dzieci sprawnie organizują sobie kontakty społeczne, ale online, więc rodzice mają poczucie, że nie są właściwie im potrzebni. Młodzi ludzie, którzy pozornie świetnie sobie radzą, faktycznie mogą zostać same ze sobą. Lepiej tego nie przegapić, nie tylko w czasie pandemii.
Rozmowa jest więc ważnym zadaniem. Jak do niego podejść? Oto garść wskazówek:
• Rozmawiamy uczciwie i na temat – a rozmowa oznacza dialog, a nie przemowę kierowaną do milczącego dziecka. Sami nie wiemy, co się dzieje i co będzie dalej – więc nie udajmy, że wszystko jest pod kontrolą. Warto natomiast wskazać, co pozostało pod kontrolą, by zredukować lęk wynikający z poczucia bezradności.
• Nie ukrywajmy, że codzienne życie wygląda teraz inaczej, ale bądźmy konkretni, dajmy przykład, powołujmy się na dowody. Nie trzeba dawać wykładów, ale jeśli dziecko nie wie, co oznacza słowo „nosiciel”, to warto to wyjaśnić.
• Nie bagatelizujmy, nie kłammy, nie żartujmy – to jest najgorsze z możliwych rozwiązań. Starajmy się odpowiedzieć na wszystkie pytania, a jeśli nie znamy na któreś odpowiedzi, to się do tego przyznajmy (i jej poszukajmy). Zaufanie buduje się na szczerości – także wówczas, gdy uznajemy, że coś znajduje się poza zasięgiem naszej wiedzy.
• Jeśli czujemy, że dziecko przeżywa lęk, uspokójmy je, ale nie poprzez tego lęku umniejszanie. Lepiej powiedzieć: „Wiesz, wszyscy mają prawo się bać”, niż wmawiać dziecku, że przesadza. Powinno ono wiedzieć, że wolno mu się bać, bo to normalna część życia. Ważne, by taką rozmowę przeprowadzić z troską, a nie okazywać dodatkowo niepokoju. Jeśli ta troska jest autentyczna, to dobrze dziecko zapytać o jego uczucia, np. „Czy tęsknisz za koleżanką?”, „Czy jesteś smutna?”.
• Pamiętajmy, że w zdalnym nauczaniu potrzeba więcej poczucia odpowiedzialności niż w tradycyjnym układzie, gdy to nauczyciel stale monitoruje postępy uczniów. Dziecko nadal się uczy, co jest dobre, bo wprowadza normalność – warto więc podkreślić tę „nową” odpowiedzialność (i przedstawić ją jako wyzwanie godne mądrości i dojrzałości dziecka czy nastolatka).
• Dzieci, które z racji zbliżającego się egzaminu bądź matury wcześniej już odczuwały większy stres, w obecnej sytuacji będą miały wielkie trudności, by skupić się nie tylko na nauce, ale też opanować niepewność, czy egzamin się odbędzie, kiedy i jak… Porozmawiajmy i o tym.
Podsumowanie
Istnieje możliwość, by czas przymusowego zamknięcia wykorzystać dla odbudowania dobrych rodzinnych relacji. Nie zadzieje się to jednak jak za dotknięciem magicznej różdżki, jeśli jeszcze wczoraj przy kolacji wszyscy milczeli albo sobie dogryzali. W takiej sytuacji można spróbować ogłosić „zawieszenie broni”, które stopniowo doprowadzi do zawarcia pokoju. A jeśli się nie uda? Cóż, warto próbować. To też sposób, by stawić czoła epidemii i związanym z nią lękom.
W materiale wykorzystano fragmenty rozmów z Zofią Ćwiklińską, psychoterapeutką, specjalizującą się w pracy z rodzinami i młodzieżą.