Dostęp do serwisu wygasł w dniu . Kliknij "wznów dostęp", aby nadal korzystać z bogactwa treści, eksperckiej wiedzy, wzorów, dokumentów i aktualności oświatowych.
Witaj na Platformie MM.
Zaloguj się, aby korzystać z dostępu do zakupionych serwisów.
Możesz również swobodnie przeglądać zasoby Platformy bez logowania, ale tylko w ograniczonej wersji demonstracyjnej.
Chcesz sprawdzić zawartość niezbędników i czasopism? Zyskaj 14 dni pełnego dostępu całkowicie za darmo i bez zobowiązań.
Historia małżeńska (2019) – miłość w czasach biurokracji
Opracował: Łukasz Rogalski, absolwent filmoznawstwa oraz dziennikarstwa i komunikacji społecznej
Nie sposób zliczyć tworów kultury i sztuki dotyczących miłości. Artyści nieustannie łamią pióra, plamią płótno i naświetlają klisze w celu znalezienia odpowiedzi na pytanie, czym jest miłość. Jednak do dziś nikomu nie udało się na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć. Twórcy biorą pod lupę konkretne okresy historii uczucia: od czasów dawnych po współczesność, starając się objąć spojrzeniem przejawy zjawiska o największej mocy sprawczej. Żeby efektownie przedstawić wizję miłości, wymaga się od reżysera pewnej świeżości spojrzenia, jeżeli nie tematycznej, to chociażby formalnej. Co nowego o miłości mówi Noah Baumbach, twórca Historii małżeńskiej?
Okres romantycznego związku, który Baumbach bierze na swój twórczy warsztat, to dogasająca relacja małżeństwa z 10-letnim stażem. Wykorzystując na starcie zmyślny trick z wzajemnym przedstawieniem terapeutycznej listy zalet obojga zainteresowanych, szybko przechodzi od niezwykle ciepłej relacji do jej ledwie tlącego się końca. Nicole (Scarlett Johansson) żyje w zawodowym cieniu swojego (prawie) byłego męża, Charliego (Adam Driver), który dużo częściej pojawia się na salonach jako reżyser uznanych sztuk niż jego aktorska muza. Owocem ich miłości i zarazem powodem sporu jest syn Henry (Azhy Robertson). Drobne nieporozumienia pojawiające się na ostatniej prostej do zakończenia pewnego etapu w ich życiu potrafią urosnąć do rangi bezwzględnej walki o wspólne dobra, godność i prawo opieki nad dzieckiem. Pozorne porozumienie zmienia się w bolesne rozczarowanie, lecz oprócz nerwów podczas rozprawy oboje tracą coś, czego żadne z nich nie zauważa.
Nie ulega wątpliwości, że głównym aktorom należą się owacje na stojąco. Johansson udało się wykreować postać zmęczonej ciągłym życiem na drugim planie kobiety, potrzebującej niezależności, a Driver po raz kolejny potwierdza swój status aktora już niemal kultowego, który dodatkowo zaskakuje w niemal musicalowych wstawkach. Na ekranie czuć emocje ludzi raniących swych najbliższych i trudno stwierdzić, co ostatecznie jest bardziej bolesne – ranić czy być ranionym.
O tym, ile jest definicji miłości, zdają się nie widzieć nawet główni bohaterowie tej słodko- gorzkiej historii. Uczucie łączące niegdyś artystyczną parę zostaje brutalnie przekierowane na drogę beznamiętnej walki o pozycję po rozwodzie. Niezdolni do zadawania odpowiednio dotkliwych ran dawni kochankowie używają do sądowej gry swoich przedstawicieli. Odpowiednio zdystansowani lub – jak kto woli – pozbawieni wszelkich skrupułów prawnicy (Laura Dern i Ray Liotta) skaczą sobie do gardeł, obrzucając się na sali rozpraw najintymniejszymi szczegółami z prywatnego życia Nicole i Charliego, gdy oni sami pusto spoglądają w podłogę.
Historia małżeńska, oprócz okrutnego realizmu, przedstawia także inne wymiary miłości. To w końcu poczucie zawodowego niespełnienia pcha ostatecznie Nicole do wręczenia swojemu mężowi papierów rozwodowych, co wyzwala lawinę kłótni skupiających się na żalu i wzajemnych pretensjach. W scenach małżeńskich batalii reżyser w dynamiczny sposób używa montażu, aby nadać relacji odpowiednie tempo, co pozwala nam na bardziej emocjonalne spojrzenie na bohaterów. Dzięki temu, pomiędzy wzajemnym obrzucaniem się błotem i tragikomicznymi wstawkami, zyskujemy obraz uczucia tak głębokiego, że żadna z przyziemnych rzeczy nie jest w stanie go stłamsić. Detale w postaci codziennych zachowań, w których odzwierciedlają się gesty świadczące o uczuciu bohaterów, przedzierają się przez morze negatywnych emocji. Ów portret międzyludzkich relacji, zakurzonych przez czas i przesłoniętych problematyką życia, to główna zaleta filmu, która powoduje, że pomimo jego przykrego całokształtu, potrafimy odczuć ostatnie tchnienie, umierającej jako ostatnia, nadziei.
W ostatecznym rozrachunku jest to intymna historia degradacji uczucia, w dodatku wystawiona na widok publiczny. Reżyser pyta o siłę miłości, proces jej śmierci, choć nigdy nie jest on w Historii małżeńskiej ostateczny, a także o jej rację bytu w społeczeństwie zbiurokratyzowanym do bólu, gdzie nawet najbardziej szczere osoby zmuszone są do nieuczciwych działań, aby zapewnić dobro swojemu potomstwu.