Bezpłatna aplikacja na komputer – MM News... i jestem na bieżąco! Sprawdzam

Boże Ciało (2019) – przypowieść o przybranym księdzu Opracował: Łukasz Rogalski, absolwent filmoznawstwa oraz dziennikarstwa i komunikacji społecznej Sala samobójców, debiut fabularny Jana Komasy z 2011 r., cieszyła się ogromnym zainteresowaniem wśród młodych ludzi. Osadzenie filmu w najpopularniejszej wtedy subkulturze okazało się najlepszym sposobem na zwrócenie uwagi młodzieży na ich własne problemy, które na co dzień tak bardzo próbują zagłuszyć. Wtedy jeszcze nikt nie zdawał sobie sprawy, że ten wówczas niespełna 30-letni reżyser może stać się kimś, kto będzie regularnie zwracał się do nastolatków poprzez sztukę, używając przy tym dobrze znanego w ich środowisku „slangu” (np. techno i slow motion w stylistyce wojennego filmu o powstaniu warszawskim – Miasto 44 z 2014 r.). Dzisiaj możemy podziwiać jego trzeci „wykład”, który – pomimo ponownego umieszczenia w centrum opowieści bohaterów niepełnoletnich – skierowany jest do szerszego grona odbiorców. Wydaje się też, że miano polskiego kandydata do Oscara w kategorii filmu nieanglojęzycznego potwierdza, że Komasa znalazł złoty środek. Daniel (Bartosz Bielenia) jest młodocianym przestępcą, zbłąkaną owieczką, która, przebywając w poprawczaku, próbuje zbliżyć się do Boga. Pomaga więc księdzu w odprawianiu „nieszablonowych”, wychowawczych mszy dla skazanych, wieczorami odmawia różaniec i marzy o wstąpieniu do seminarium. Niestety, jego przeszłość odebrała mu możliwość wyboru drogi duszpasterstwa. Ze względu na swe rokujące zachowanie zostaje jednak wysłany na przepustkę do pracy. Na miejscu postanawia udać się do kościoła, gdzie pozornie niewinne kłamstwo uruchamia lawinę zdarzeń, która spadnie na pogrążoną w żałobie lokalną społeczność niczym grom z jasnego nieba. Daniel nagle zostaje księdzem, a my, wraz z bohaterami, zastanawiamy się, czy jest to fałszywy prorok, czy niezapowiedziany zbawca. Reżyser za to, w przemyślany sposób, stara się pokazać, że nic nie jest czarne lub białe. I wychodzi mu to nad wyraz dobrze. Wrzucenie skruszonego, młodocianego przestępcy w wir zakłamanej, pozornie katolickiej, wiejskiej społeczności uwydatnia w Bożym Ciele wszelkie grzeszki obu stron barykady, odwraca perspektywę i pokazuje całą paletę emocji, z którymi musimy mierzyć się w codziennym życiu, bez względu na to, czy jesteśmy młodym, gniewnym nastolatkiem, czy pobożną gospodynią na plebanii. Komasa nie stara się przy tym nikogo oceniać, a już z pewnością nie zamierza nikogo wybielać. Sprawnie rozwija podjętą problematykę, tłumacząc poszczególne postawy i wynikające z nich konsekwencje. Daniel wraz z Elizą (Eliza Rycembel) reprezentują młodzieńczy idealizm, a szaty największego autorytetu dla prostych ludzi ze wsi pozwalają mu kreatywnie rozwiązywać pojawiające się problemy. Obserwujemy też jednak Kościelną (Aleksandra Konieczna), Proboszcza (Zdzisław Wardejn) oraz Wójta (Leszek Lichota), konserwatystów chroniących uczucia religijne lokalnej społeczności. Młody człowiek próbuje więc kruszyć nie tylko skostniałą tradycję Kościoła katolickiego, ale przede wszystkim kamienne serca ludzi przesiąkniętych żalem. W drodze do celu czeka na niego walka z własnymi słabościami, demonami przeszłości oraz naiwnością. Boże Ciało jest filmem wielowymiarowym. Można o nim mówić w kontekście wciąż stosowanych przez Kościół przestarzałych już metod nauczania ograniczających się do kojenia bólu wiernych. Można mówić także o zakłamaniu katolików w celu nawrócenia ich na podstawową drogę chrześcijaństwa – drogę wybaczania i miłowania bliźniego. Można poruszyć problem walki ze stereotypami oraz problematykę determinizmu społecznego w celu uwypuklenia naszych przywar i zaniechania niesłusznych ocen. Ostatecznie wspomnieć można o zbrodni i karze, zadośćuczynieniu i wybaczeniu, oraz skuteczności systemu penitencjarnego, co skłania do pochylenia się nad zjawiskiem obojętności wobec jednostki i jej problemów. Na każdej z tych płaszczyzn reżyser prowokuje do refleksji, która powinna dotrzeć nie tylko do młodych widzów. Obraz Komasy to zryw człowieka wychowanego w tradycji katolickiej, obserwującego społeczeństwo, które katolickich wartości już dawno nie uznaje. Ostatecznie jest to film stworzony w odpowiednim czasie i miejscu, który pokazuje, że o wartości człowieka nie przesądza jego pochodzenie, stosunek do tradycji, wiek, ani żaden inny czynnik, oprócz wielkości serca i chęci czynienia dobra. Kreśląc charakterystykę danego bohatera, Komasa nie proponuje widzowi pełnego niuansów, filmowego studium postaci, lecz prostą, inspirowaną prawdziwymi wydarzeniami, wyidealizowaną historię. Dialogi brzmią tu odpychająco prostacko. Być może jednak taka naturalistyczna czy werystyczna stylistyka i dosłowność przekazu, sprawiają, że dzieją się w filmie rzeczy o niespotykanej naturze, dzięki którym Boże Ciało jawi się jako biblijna przypowieść, mająca za zadanie skłonić do refleksji. Warto ją obejrzeć.