Bezpłatna aplikacja na komputer – MM News... i jestem na bieżąco! Sprawdzam

Czy wiesz, że…? Opracował: Paweł Jankowski, absolwent psychologii na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu; pracował z chorującymi psychicznie i osobami z niepełnosprawnościami intelektualnymi; interesuje się psychologią społeczną, zaburzeniami osobowości i psychologią uzależnień Choć niemal każdego dnia docierają do nas informacje o wojnach, zamachach terrorystycznych, bijatykach czy przemocy domowej, to poziom agresji na przestrzeni dziejów nie rośnie, lecz spada. Co więcej – dotyczy to nie tylko agresji w skali mikro (np. chłopięce pojedynki na pięści), ale również konfliktów zbrojnych pomiędzy grupami społecznymi i państwami. Tego zdumiewającego wniosku dostarcza lektura książki Stevena Pinkera – Zmierzch przemocy. Amerykański psycholog ewolucyjny udowadnia w niej, że choć liczba bezwzględna aktów przemocy rosła na przestrzeni dziejów, to jednak ich liczba względna – mierzona stosunkiem do wielkości populacji – malała. Wpływ na to ma ogólny rozwój cywilizacyjny. Co się jednak nań składa? Między innymi poziom rozwoju międzynarodowej współpracy handlowej. W toku procesu dziejowego okazało się, że gospodarka rabunkowa, oparta na podbojach, mordowaniu i niewolnictwie, jest mniej opłacalna niż dobrowolna współpraca. Z tego powodu zdecydowana większość krajów przeszła ewolucję w kierunku stopniowej otwartości na świat i zagraniczne towary, a cudzoziemiec przestał być wrogiem, stając się potencjalnym partnerem biznesowym. A wojna z partnerem biznesowym to przecież strzał w stopę. Przykładowo: współpraca gospodarcza państw europejskich okazała się trwalszym fundamentem pokoju niż polityka izolacji (praktykowana np. przez Związek Radziecki). Istotną rolę odegrały też kobiety i ich rosnący udział w życiu społecznym. Tam, gdzie odsetek kobiet w populacji rósł, spadała przemoc. Pinker zobrazował to między innymi na przykładzie Teksasu. Południowy stan Ameryki początkowo był zasiedlany głównie przez młodych, żądnych wrażeń i rywalizacji, skorych do awantur mężczyzn. Wraz z rosnącym napływem kobiet, które włączały się w życie społeczne i poślubiały krewkich kowbojów, Teksas stawał się coraz bezpieczniejszym miejscem. Wnioski? Nie taki świat zły, jak go media malują. Globalizacja i kapitalizm nie takie straszne, jak wielu sądzi. A kobiety, jak zwykle, łagodzą obyczaje – i chwała im za to!