Dostęp do serwisu wygasł w dniu . Kliknij "wznów dostęp", aby nadal korzystać z bogactwa treści, eksperckiej wiedzy, wzorów, dokumentów i aktualności oświatowych.
Witaj na Platformie MM.
Zaloguj się, aby korzystać z dostępu do zakupionych serwisów.
Możesz również swobodnie przeglądać zasoby Platformy bez logowania, ale tylko w ograniczonej wersji demonstracyjnej.
Chcesz sprawdzić zawartość niezbędników i czasopism? Zyskaj 14 dni pełnego dostępu całkowicie za darmo i bez zobowiązań.
Pracownik niepedagogiczny – osobna kasta?
Opracowała: Zofia Grudzińska, psycholog, nauczycielka języka angielskiego w szkole, współzałożycielka
i koordynatorka ruchu społecznego Obywatele dla Edukacji, w swojej pracy stosuje podejście „autonomii
ucznia”
„Pani z sekretariatu” ma głos
Tytuł wyklucza wielu pracowników, bez których szkoła nie mogłaby funkcjonować (no
właśnie, kogo jeszcze poza sekretariatem?). Sam w sobie jest więc świetnym przykładem
problemu swoistego wykluczenia. Jeśli spytamy dowolnego przechodnia o „pracowników
szkoły”, zdecydowana większość wymieni nauczycieli, być może niektórzy dodadzą obsługę
sekretariatu. A przecież są jeszcze osoby sprzątające, ochroniarze, konserwatorzy, obsługa
szkolnych stołówek…
Artykuł ten jest właściwie wielogłosem: poza źródłami prasowymi (Oko.press oraz
GazetaPrawna.pl) opieram go na wypowiedziach sześciu osób, które codziennie przychodzą
do pracy w szkole, ale nie są „tablicowe”. Rozmawiali ze mną dwie sekretarki, konserwator
pełniący też obowiązki „pana na przejściu”, kierowniczka administracyjna, sprzątaczka
i kucharka. Po każdej rozmowie umacniałam się w smutnym przekonaniu, że gdyby w Polsce
funkcjonował system kastowy, oni należeliby do „niewidzialnych”.
Nie dosłownie rzecz jasna. Bo „pani sekretarka” stempluje legitymacje (to z wypowiedzi
uczniów, których też pytałam o to, kto pracuje w szkole), a „pan ochroniarz” jest doskonale
widoczny w czasie przerw na przejściu prowadzącym do sklepiku spożywczego, do którego
biegają nielegalnie (na murze szkoły wielki napis: „Uwaga uczniowie! Opuszczanie terenu
szkoły w czasie zajęć wzbronione”). Pani woźna przemyka się niemal bezszelestnie, aż do
chwili, gdy ktoś nabrudzi w toalecie, wtedy głośno narzeka. Uczniowie dostrzegają ich więc,
ale nie zaliczają do „personelu szkolnego” – tylko dwie osoby na osiem pytanych dołączyły
do nauczycieli „panią sekretarkę i panią sprzątaczkę”… byli to uczniowie małej szkoły
wiejskiej.
Rodzice mają jeszcze mniej pojęcia o tym, czyja praca przyczynia się do gładkiego
funkcjonowania szkoły. Z tym że, jak się okazuje, wiedzą, kto jest winien, jeśli coś idzie nie
tak: „Woźna niepotrzebnie zamyka boksy w szatni. Muszę kilka minut czekać, żeby zabrać
płaszcz Zosi…”; „Sekretarka kazała mi jeszcze raz napisać podanie, bo powinno być
adresowane nie do wychowawcy, jak poprosiłam o kartkę, to się skrzywiła”. Owszem, jeden
tata nie mógł się nachwalić sprzątaczek: „Sam muszę sprzątać swój warsztat, to widzę, jak
one się zwijają. Żeby jeszcze dzieci wiedziały, że papierki po batonikach wrzuca się do koszy,
a nie ciska na podłogę!”. Ale to był głos solowy.