Bezpłatna aplikacja na komputer – MM News... i jestem na bieżąco! Sprawdzam

Co kryje „lekturowe pudełko”? Opracowała: Anna Sztulpa, nauczycielka języka polskiego z 10-letnim stażem. Pracuje w Szkole Podstawowej nr 3 w Poznaniu Wszyscy wiedzą, że lektury omawiać trzeba. Nawet te, które nie są w stanie zainteresować współczesnego młodego odbiorcy. To ważny element realizacji podstawy programowej. Najlepiej byłoby robić to w taki sposób, by nie zniechęcić dzieci do czytania, a i samemu odczuć z tego satysfakcję. Zmiany na liście lektur narzucają nauczycielom, jakie pozycje należy omówić, ale na szczęście nie mają wpływu na wybór metod. A tutaj poloniści mają niemal nieograniczone możliwości. Na drodze do realizacji nawet najbardziej zwariowanych pomysłów może stanąć tylko czas, którego nie mamy zbyt wiele. Jakiś czas temu odkryłam „lekturowe pudełko”, które pokochali (i ten czasownik nie jest tutaj nadużyciem) wszyscy moi uczniowie. Przede wszystkim dlatego, że jest fantastyczną metodą sprawdzenia, czy uczeń przeczytał lekturę. O zasadność i skuteczność robienia tzw. kartkówek z treści lektury wciąż toczą się spory. Nie zrezygnowałam z nich całkowicie, ale też szukam nowych rozwiązań. Moja wersja „lekturowego pudełka” może mieć różne warianty. Mogę je przygotować sama lub mogą to zrobić uczniowie. W pierwszym wariancie to nauczyciel kompletuje przedmioty związane z lekturą i wkłada je do pudełka. Oczywiście nie wszystko można tam umieścić. Na przykład, omawiając Dynastię Miziołków, nie włożę do kartonu żywego szczura, ale może to być ilustracja go przedstawiająca lub album o hodowli gryzoni. Przedmioty numeruję. Musi być ich nieco więcej niż uczniów w klasie. Każdy uczeń wybiera numer, nauczyciel pokazuje, co się pod nim kryje. Zadaniem ucznia jest odpowiedzieć, jak dana rzecz łączy się z lekturą. Dzięki temu, że skojarzeń może być więcej, zadanie jest zdecydowanie mniej stresujące. A przecież każdy zna uczniów, którzy na pewno przeczytali lekturę, ale niewiele z niej pamiętają. Warto zgromadzić więcej przedmiotów i to z co najmniej trzech powodów. Po pierwsze, zawsze w klasie zajdzie się ktoś, kto nie poczeka na swoją kolej i wykrzyczy odpowiedź, na co trzeba być przygotowanym. Po drugie, skojarzenie, które dla nas, dorosłego odbiorcy, będzie oczywiste, dla uczniów może okazać się nie do odgadnięcia. Warto mieć to na uwadze. Tym bardziej, że zespoły klasowe bywają bardzo różne. I po trzecie, aby zadanie było zabawą, należy wziąć też pod uwagę możliwość dopytania, podarowania drugiej szansy, w szczególności uczniom ze specjalnymi potrzebami. Jeśli klasa jest mało liczna, można zrobić nawet dwie rundy.