Dostęp do serwisu wygasł w dniu . Kliknij "wznów dostęp", aby nadal korzystać z bogactwa treści, eksperckiej wiedzy, wzorów, dokumentów i aktualności oświatowych.
Witaj na Platformie MM.
Zaloguj się, aby korzystać z dostępu do zakupionych serwisów.
Możesz również swobodnie przeglądać zasoby Platformy bez logowania, ale tylko w ograniczonej wersji demonstracyjnej.
Chcesz sprawdzić zawartość niezbędników i czasopism? Zyskaj 14 dni pełnego dostępu całkowicie za darmo i bez zobowiązań.
Królowa Kier (2019) – #HeToo
Opracował: Łukasz Rogalski, redaktor, absolwent filmoznawstwa oraz dziennikarstwa i komunikacji społecznej
Duńska reżyserka, May el-Toukhy, swoim najnowszym filmem przypomina nam o subtelnej (ale wyczuwalnej) różnicy między przemyślanym artyzmem a bezcelowym przekraczaniem granicy dobrego smaku. W Królowej Kier przebiega ona bowiem gdzieś pośrodku metrażu. Oto film, który przez swą tematykę i jej zobrazowanie można śmiało zaliczyć do najodważniejszych obrazów ostatnich lat. To też film, przy oglądaniu którego, po pierwszej godzinie, będziemy zastanawiać się, czy nie pomyliliśmy miejsc i zamiast do swojego ulubionego kina nie trafiliśmy do któregoś spod szyldu porno. Chyba, że stawiamy przy nich znak równości – wtedy poczujemy się jak w domu. Ale po kolei.
Anne (Trine Dyrholm) jest dobrze sytuowaną prawniczką, specjalizującą się w sprawach przemocy wobec kobiet, która bardzo emocjonalnie podchodzi do spraw swoich klientek. Stara się być wsparciem dla rozwiązłej seksualnie ofiary gwałtu, zapewnia odpowiednią pomoc dziewczynce bitej przez ojca-alkoholika. Swoje naturalne baterie ładuje z kolei w pięknej willi, gdzie spędza rodzinne chwile w gronie swojego męża, Petera (Magnus Krepper), i dwóch córek. Bliźniaczki wysyłane są na naukę jazdy konnej, a dorośli popijają drinki z przyjaciółmi w sąsiedztwie przepięknej, leśnej przyrody. Można rzec, że wiedzie życie idealne, choć z pewnością trochę monotonne i bez większych emocji. Sytuacja zmienia się, gdy w ich oazie spokoju pojawia się syn Petera z poprzedniego związku, Gustav (Gustav Lindh). Niepełnoletni jeszcze chłopak z trudnym charakterem jest iskrą, która burzy dotychczasowy porządek pozornie szczęśliwego małżeństwa, jednocześnie rozpalając płomień emocji w znudzonym sercu Anne.
Powyższy wstęp do filmu stanowi właściwie meritum fabularnych „zawirowań”. Przez cały czas trwania gorącego romansu między zbuntowanym chłopakiem a jego macochą nie zyskujemy wiele więcej informacji o ich kondycji psychicznej czy motywacjach. Trudno bowiem brać na poważnie próbę uzasadnienia zachowania Anne poprzez nudę i kilka przypadkowych dotknięć czy rozmów z synem swojego męża. Sceny kiełkującego uczucia, choć przepięknie sfilmowane, nijak nie wyjaśniają nam dogłębnych stanów emocjonalnych bohaterów. Reżyserka co prawda zostawia nam pewne zagadkowe tropy, lecz są one igłą w stogu siana, gdzie rolę przysłowiowego siana przyjmują tu erotyczne sceny dwojga zainteresowanych. Zobrazowane zostały one z niewybredną bliskością i dosadnością. Twórczyni i aktorzy serwują nam zatem zbliżenia, nie tylko na wszelkie niedoskonałości fizyczności bohaterów, lecz na bezpośrednie akty seksualne, nie oszczędzając sfer intymnych obu z zaangażowanych stron. Takie naturalistyczne, nachalne sceny pozostają sporym zaskoczeniem ze względu na nieumiejętne wyważenie ich względem historii. Gdyby odpowiednio umotywować je fabularnie, to ich ostateczny wydźwięk nabrałby większego sensu, lecz w tym wypadku należy stwierdzić wprost: pierwsza godzina seansu przypomina niezbyt ambitny film pornograficzny, w którym posadę kamerzysty przyjął ktoś bardzo dobrze znający się na swojej pracy (wspomnę tu raz jeszcze piękno przyrodniczych kadrów). Chcąc uchwycić intymne narodziny seksualnego pociągu między dojrzałą kobietą a nieokrzesanym młodzikiem, budzi w nas raczej niesmak i poczucie wyobcowania.
Na ratunek tym nieporadnie wpasowanym sceną przychodzi druga połowa Królowej Kier – dosłownie i w przenośni – twórczyni niczym odwrócenie karty prezentuje nam inne spojrzenie na dotychczasowy obraz zapełniony usilnie wpychanym nam przed nos „ciepłem” relacji. Wraz z końcem romansu pojawia się smutna rzeczywistość, w której oboje z bohaterów muszą się odnaleźć. Winni muszą zostać ukarani, wziąć odpowiedzialność za swoje czynu i stawić czoła krzywdzie wyrządzonej bliskim sobie osobom. Okazuje się jednak, że nie jest to takie proste, a przedstawiane od początku w określonym świetle postacie zamieniają się teraz stronami. May el-Toukhy podejmuje tym samym, za co należą się jej wyrazy uznania, tematykę bardzo mocno w ostatnich latach osadzoną w debacie publicznej, jednak odwraca ona jej perspektywę. Mowa oczywiście o molestowaniu seksualnym. W dobie wszędobylskiego hasztagu MeToo oraz pojawiających się zewsząd oskarżeń o nadużycia ze strony wyżej postawionych mężczyzn, odważnym jest ukazanie tego problemu z odwróceniem ról. Wykorzystany chłopak nie jest powszechnie postacią budzącą zainteresowanie twórców, skupiających swą uwagę na problematyce wykorzystywania. Można powiedzieć, że jest to problem nie tyle na większą skalę, ale bardziej ukrywany. Kultura gwałtu nie ma bowiem w zwyczaju traktować takich mężczyzn w sposób poważny.
May el-Toukhy ostatecznie stawia swoim dziełem kilka ważnych pytań. Decydując się na zmianę kierunku zwyczajowej debaty dotyczącej molestowania, pokazuje, że pomimo lepszego zrozumienia problemu, z którym zmagają się kobiety na całym świecie, nad ludzką seksualnością nadal utrzymują się ciemne chmury. Takie podejście powoduje, że jest to film na wskroś feministyczny: tragedie zarezerwowane w społecznej świadomości dla płci pięknej są tutaj ukazane z perspektywy mężczyzn-ofiar, eksponując tym samym częsty schemat towarzyszący tym przykrym historiom, jednocześnie uniezależniając go od płci sprawcy. Bardzo przydatny okazuje się również zawód bohaterki, który zapewnia wyważenie w ukazywaniu społecznych represji, a także stwarza doskonałą okazję do rozważań nad moralnością głównej postaci i jej dualistyczną naturą, balansującą między życiem prywatnym a zawodowym. Rusza tym samym lawina domysłów o przenikanie się tych światów, powody i konsekwencje czynów, do których pcha nas popęd Erosa czy psychologiczne uwarunkowania w postaci chociażby tzw. kompleksu Edypa. To wszystko jednak wchodzi w skład kulminacyjnych momentów filmu, wcześniej ledwie jedynie zasygnalizowane, ginąc tym samym w natarczywych scenach erotycznych. Potencjalnie istotny społecznie film traci swą wartość i rozmywa się w niesmacznych scenach łóżkowych, którym poświęca zdecydowanie za dużo czasu. Szkoda.