Bezpłatna aplikacja na komputer – MM News... i jestem na bieżąco! Sprawdzam

Vox Lux (2019) – przecena na tragedie Opracował: Łukasz Rogalski, redaktor, absolwent filmoznawstwa oraz dziennikarstwa i komunikacji społecznej Wzloty i upadki, spazmatyczna euforia i przeszywająca pustka, rozentuzjazmowane tłumy i głęboka samotność. Obrazy koncentrujące się na kuluarach świata show-biznesu i wachlarzu uczuć, jaki niesie ze sobą rzeczywistość blichtru, nie stanowią w kinie niczego odkrywczego. Jednak zgodnie z postmodernistycznym tokiem myślenia, że wszystko, co można było wymyślić, już zostało wymyślone, twórcy stoją przed artystycznym zadaniem przekazywania nie nowatorskiej treści, a formy, w jakiej rzucają nowe światło na zakurzone tematy. To, co w Vox Lux wydaje się powiewem świeżości, to przede wszystkim skupienie się tylko na przykrej stronie sławy, co pozbawiło widza możliwości czerpania przyjemności z efektownych sekwencji rozrywkowego, audiowizualnego spektaklu, jaki zazwyczaj towarzyszy opowieściom o wschodzących gwiazdach. Taką strategię obiera Brady Corbet, twórca tego muzycznego dramatu. Celeste (Raffey Cassidy / Natalie Portman) jest ułożoną uczennicą, która cudem uchodzi z życiem z wstrząsającej strzelaniny, mającej miejsce w jej szkole w 1999 r. Podczas mszy w imieniu ofiar tego tragicznego wydarzenia decyduje się na wykonanie wcześniej przygotowanej piosenki, co okazuje się początkiem jej zawrotnej kariery muzycznej, skutki której będzie odczuwać już do końca historii przedstawianej nam przez reżysera. Przez większość artystycznej drogi towarzyszą jej menedżer (Jude Law) i siostra Eleanore (Stacy Martin) – tworzą razem trio jedynych rozbudowanych postaci w całym filmie, podzielonym na poszczególne akty przeprowadzające nas przy pomocy narracji w wykonaniu Willema Dafoe przez rozwój wizerunku Celeste, aż po szczyt jej rozpoznawalności. Obserwując przemianę Celeste, jesteśmy jednocześnie świadkami czegoś więcej. Twórca nazywa swój obraz przeglądem XXI w. – w tle rozgrywają się wydarzenia zapisane na kartach współczesnej historii. Wydarzenia, których charakter zostaje określony wraz ze sceną otwierającą film. Corbet narzuca nam tym samym wiarę w istnienie pewnej zależności, korelacji w przebiegu krwawych, naznaczonych terroryzmem aktów przemocy a kulturą popularną, chętnie skupiającą na sobie wzrok lwiej części społeczeństwa. To w końcu tragedia jest punktem zapalnym kariery młodej Celeste, sprowadzając produkty biznesu rozrywkowego do dochodowej odpowiedzi na społeczne dramaty. Świat terroru symbiotycznie wykorzystuje z kolei popularne motywy, co symbolizuje scena zamachu na plaży, w której terroryści ubrani są w maski z teledysku gwiazdy pop. Dla niej to przede wszystkim problem wizerunkowy, jednak rozgłos w punkcie krytycznym zyskują oba światy – w myśl zasady: nieważne, co mówią, ważne, że mówią. Sceny zamachów powracają na przestrzeni całego obrazu kilkukrotnie. Raz są to obrazy masakry na plaży, dokonanej przez zamaskowanych napastników, innym razem wiadomość o zamachu z 11 września. Za każdym jednak razem w życiu Celeste oznacza to krytyczną sytuację, jakby były one wymierzone w zbudowane przez nią imperium rozrywki, któremu nieprzerwanie towarzyszy ciąg nieszczęśliwych wydarzeń. Brak czasu dla siebie i swojego dziecka, problemy z używkami, rodzinna zazdrość ze strony bardziej uzdolnionej siostry oraz wymagania publiczności stają się destrukcyjne dla głównej bohaterki, zmieniając ją nie do poznania. Krytyka komercjalizowania tragedii i kara, jaką ponosi za to postać celebrytki, są tematem nadrzędnym w filmie Corbeta, który odrzuca jakiekolwiek sceny mogące nieść audiowizualną przyjemność widowni. Popowe środowisko jest bowiem nośnym tematem, aby wywołać w widzu pozytywne emocje, co mogliśmy zaobserwować chociażby w zeszłorocznych, nominowanych do Oscara, Narodzinach gwiazdy. W Vox Lux nawet kolorowe show, odgrywane przez Celeste na scenie, prezentuje się jak teatrzyk posypanych brokatem smutnych twarzy z przyklejonym uśmiechem, którego czas antenowy trwa w nieskończonej pętli gorzkiej rzeczywistości. Chęć ujęcia świata rozrywki w ramy tragizmu i ukazanie współczesności jako miejsca handlu, gdzie najlepiej sprzedaje się tragedia, to ciekawy i oryginalny sposób mówienia o przemyśle zazwyczaj przynoszącym widzowi uciechę. Jednak poza tym założeniem, przyświecającym autorowi w jego twórczym procesie, Corbet nie bardzo skupia się na samej historii, która powinna być potwierdzeniem tego stanowiska. Elipsy czasowe, uzupełniane komentarzem narratora (wydającym się być próbą dopowiedzenia tego, co powinno zostać pokazane nam bezpośrednio), zmieniają bohaterkę w celu wygodnego kontrastu, nie przedstawiając przy tym jej wiarygodnej przemiany. Duża część filmu rozgrywa się po prostu w naszych domysłach, nie wynikając bezpośrednio ze scenariusza. Chęć oryginalnego ukazania praw rządzących rynkiem gwiazdek pop przysłoniła tutaj najważniejszy aspekt filmu fabularnego, czyli angażującą historię. Za dużo w filmie jest okazji do sytuacyjnego określenia postaci i jej emocjonalnej egzystencji, a za mało możliwości, aby postać ta zaistniała w wykreowanym przez twórcę świecie. Co więcej, wspomniana próba pełnego udramatycznienia zjawiska nijak ma się do postaci wykreowanej przez Portman. Celeste w jej wykonaniu wydaje się być raczej satyrycznym spojrzeniem na rozpieszczone gwiazdy, a nie ambiwalentnie ukazanym studium charakteru. Przyjęta konwencja kłóci się więc sama ze sobą, zmieniając co rusz obiekt głównego zainteresowania. Starając się powiedzieć jak najwięcej o kondycji współczesnego społeczeństwa, twórca nie mówi nam właściwie nic, co byłoby odkrywczym spostrzeżeniem: niewygodne aspekty naszej rzeczywistości wskazuje palcem, zapominając, że grzeczniej jest użyć do tego zdolności lingwistycznych.