OPUBLIKOWANO: 12 STYCZNIA 2018
Inteligencja emocjonalna w zarządzaniu
Nikt nie jest obojętny na doświadczane emocje. Wszystkie nasze decyzje mają jakieś przesłanki emocjonalne, często się zdarza, że nieuświadomione. Dlaczego tak ważna jest inteligencja emocjonalna w zarządzaniu i jakie zbawienne skutki może nam przynieść nauka o własnych emocjach?
Mój znajomy – dyrektor szkoły od dwóch kadencji – znowu przytył. Od kiedy „dyrektoruje”, ma z tym kłopoty. Chudnie i tyje na przemian. Ostatnio niestety tylko tyje. Zdaje sobie sprawę z tego, że nie jest to dla niego dobre. Przypomina mu o tym lekarz, przeglądając z niepokojem wyniki jego badań. Można powiedzieć: zdarza się. Wszyscy niestety chorujemy. Warto jednak zastanowić się dlaczego. Na pewno mają na to wpływ uwarunkowania biologiczne (skłonności dziedziczne, specyfika konkretnego organizmu), jednak w dużej mierze na stan naszego zdrowia rzutuje tryb życia, jaki prowadzimy.
Znajomy dyrektor jest w pełni oddany swojej pracy. Żyje pracą, a ta dostarcza mu nieustannie dużo wrażeń. Cały czas ktoś czegoś od niego chce, a on musi podejmować działania, rozstrzygać, mediować, wyjaśniać. Lubi to. Dostarcza mu to mnóstwo satysfakcji i kosztuje dużo emocji, ale nie zwraca na nie uwagi. Uważa, że myślenie o emocjach jest ostatnią rzeczą, jaką powinien robić. Więc nie zastanawia się, jak często i jak intensywnie w ciągu dnia doświadcza złości, lęku, żalu. Nie widzi też swojej radości i satysfakcji.
Sądzę, że takich dyrektorów i dyrektorek jest więcej. Ludzi oddanych swojej pracy i… mających kłopoty ze zdrowiem. Kłopoty, na które sami zapracowali.
Wpływ emocji na zdrowie i sposób pracy
Przewlekłe napięcie emocjonalne wpływa m.in. na osłabienie układu immunologicznego, pojawienie się nadciśnienia, kłopoty układu trawiennego. Emocje oddziałują nie tylko na ciało – mają także decydujący wpływ na nasz sposób działania. Gdy jest wiele spraw do rozstrzygnięcia, to właśnie one decydują, którymi i jak intensywnie zajmiemy się w pierwszej kolejności. Mój znajomy dyrektor nie lubi – jak sam o tym mówi – zajmować się „papierami”. Odkłada te działania na ostatnią chwilę. Potem, pod presją terminu, bierze się za nie. Ostatecznie radzi sobie z tym, lecz przy kolejnej kontroli zastanawia się, na ile dobrze wywiązał się ze swojego zadania. Boi się, że popełnił jakieś błędy – przecież „papiery” wypełniał w ostatniej chwili i z największą niechęcią. Kilka razy okazało się, że jego obawy były słuszne. Wprawdzie nieprawidłowości dało się naprawić, ale niepokój pozostał. Gdy znowu przychodzi mu zająć się dokumentami – a od tego nie może się przecież uwolnić –prócz lęku czuje więc także złość na siebie i „system”. Kłopot polega na tym, że nie chce zwracać uwagi na te emocje. Nie chce o nich rozmawiać i się nimi zajmować. Radzi sobie z napięciem, podjadając, a ponieważ po dniu pracy nie ma energii na intensywniejszą aktywność fizyczną, przekłada się to na jego skłonność do tycia.


