WF – wychowanie często nie fizyczne
Dawniej wszystko było znacznie prostsze. Najczęściej nauczyciel WF-u przynosił piłkę i wszyscy wiedzieli, „o czym będzie dzisiejsza lekcja”. Raz na jakiś czas trzeba było przeskoczyć przez kozła czy inną skrzynię albo zrobić wymyk. Oczywiście niektórzy – częściej dziewczyny niż chłopaki – próbowali wymigać się od zajęć, jednak nie wpływało to bezpośrednio na ogólną kondycję fizyczną, bo po pierwsze i tak każde popołudnie spędzało się na trzepaku lub w jego okolicy, a po drugie sport – taki czy inny – był, jakbyśmy to teraz powiedzieli, nierozerwalną częścią naszego lifestyle’u.
Inaczej to wygląda dziś, kiedy prawie każde dziecko czy nastolatek jest niemal zintegrowane z komputerem czy komórką, a trzepak (o ile w ogóle jeszcze się ostał) stał się osiedlową ciekawostką, reliktem minionej epoki (młode pokolenia nie mają pojęcia, do czego właściwie służył). Dzieci i młodzież nie spędzają już „na dworze” tyle czasu, co dawniej, a bywa, że traktują wyjście na świeże powietrze jak karę.
Wydawać by się mogło, że niesamowity rozkwit infrastruktury sportowej, tysiące nowych sal gimnastycznych, hal treningowych, boisk, kortów czy placów zabaw, a także prawdziwy wysyp basenów i pływalni spowoduje, że młodzi ludzie masowo zajmą się sportem, zwłaszcza że wróciła moda na zgrabną sylwetkę, bieganie czy crossfit


