„Fajny film wczoraj widziałam…” – Piękne dziewczyny
Piękne dziewczyny (Beautiful Girls) – reż. Ted Demme, 1996, USA
Opracowała: Paulina Śliwińska, edukatorka, pasjonatka samorozwoju, zdrowego trybu życia, animatorka sportowa, autorka artykułów i publikacji z dziedziny biomedycyny i inżynierii genetycznej, od lat fascynuje się tematami związanymi z rozwojem, doskonaleniem i kompetencjami miękkimi
Raz na jakiś czas zdarzają się filmy, które są po prostu piękne. Oglądając je, można odnieść wrażenie, że twórcy doskonale nas znają, że za pomocą ekranowych bohaterów opowiadają naszą własną historię, pokazują świat, który jest nam bliski, który znamy ze szkoły, studiów czy też miasteczka, w którym dorastaliśmy. Często są to ballady o utraconej młodości, pierwszych miłościach i życiowych rozczarowaniach, jakie nas ukształtowały. Niektóre z nich odnoszą wielki, światowy sukces, stając się po latach „kultowymi”, jak choćby Ostatni seans filmowy Petera Bogdanovicha, Diner Barry’ego Levinsona, Smażone, zielone pomidory Jona Avneta, Stalowe magnolie Herberta Rossa czy Empire Falls Freda Schepisi, a inne, nie wiedzieć czemu, nie potrafią przebić się do głównego nurtu, stając się propozycją dla wtajemniczonych, perełką, którą wyłowi tylko doświadczony kinoman. Tak właśnie rzecz ma się z jedną z najlepszych amerykańskich „obyczajówek pod bezpretensjonalnym tytułem Piękne dziewczyny w reżyserii przedwcześnie zmarłego Teda Demme. Ten nakręcony ponad 20 lat temu film przeszedł niemal bez echa, a szkoda!