Bezpłatna aplikacja na komputer – MM News... i jestem na bieżąco! Sprawdzam

OPUBLIKOWANO: 22 KWIETNIA 2016
ZAKTUALIZOWANO: 14 STYCZNIA 2018

 

Zbieranie pieniędzy przez nauczycieli przedszkolnych

 

Opracował: dr Patryk Kuzior, doktor nauk prawnych, autor wielu opracowań naukowych i fachowych z zakresu prawa oraz współautor komentarza do Ustawy o systemie oświaty, wieloletni pracownik administracji publicznej zatrudniony na stanowiskach związanych ze stosowaniem prawa, nauczyciel akademicki

 

Podstawa prawna:

 

  • Ustawa z dnia 7 września 1991 r. o systemie oświaty (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 2156 ze zm.),
  • Ustawa z dnia 14 grudnia 2016 r. Prawo oświatowe (Dz.U. z 2017 r. poz. 59 ze zm.).

 

Dziesięć złotych na teatrzyk, trzydzieści na autokar i wstęp do muzeum w ramach wycieczki, pięć na kolorowy papier do wykonania świątecznych dekoracji... Podobnych przykładów zbiórek organizowanych praktycznie w każdym przedszkolu jest bez liku, ale czy mają one umocowanie prawne? Czy wychowawca wchodzący w rolę poborcy zbierającego od rodziców pieniądze – na ogół do woreczka albo specjalnej torebki – nie naraża się na kłopoty, poza potencjalnym ryzykiem wyłożenia środków z własnej kieszeni, gdyby zbierane pieniądze zaginęły lub zostały skradzione?

 

Na internetowych forach skupiających nauczycieli szkół i placówek oświatowych, jak również opiekunów zatrudnionych w żłobkach, bez większego trudu można znaleźć żarliwe dyskusje poświęcone zbieraniu pieniędzy od rodziców dzieci. Padają opinie, że to nielegalne, nieetyczne, a nawet hańbiące dla zbierających, że dyrektor nie może zmuszać swoich podwładnych do tego rodzaju praktyk, że trzeba szukać innych rozwiązań, bo „od tego jest sekretariat placówki”, a nawet, że tego rodzaju działania powinny zostać w ogóle zaniechane, bo przecież dodatkowe opłaty nakładane na rodziców, którzy już i tak płacą, nie powinny być źródłem finansowania świadczonych przez przedszkole usług. Przyjrzyjmy się zatem, jak jest w istocie.

 

Nie tylko formalne procedury

 

Jako prawnik obserwujący praktykę funkcjonowania instytucji wspierających proces opieki i wychowania najmłodszych dzieci, takich jak żłobki czy przedszkola, zauważam wyraźną tendencję do formalizowania stosunków panujących w tych jednostkach. Oto bowiem dla każdego procesu, a wręcz dla każdej czynności, jaka ma miejsce w przedszkolu, szuka się podstawy prawnej. W konsekwencji w kolejnych obszarach funkcjonowania tych podmiotów, i to zarówno publicznych, jak i niepublicznych, pojawiają się skomplikowane procedury, powstają opinie, które mają wykazać, że dane zachowanie opiera się na tym bądź innym przepisie albo wręcz odwrotnie, że tego nie można robić, bo wynika to z tej lub innej normy wywodzonej z tego lub innego aktu prawnego.

 

Chociaż sama refleksja, czy nasze zachowania są zgodne z prawem, nie jest niczym złym, to jednak wydaje się, że trzeba pamiętać też o tym, że prawo, które stanowi pewien zbiór reguł postępowania, opisuje otaczającą nas rzeczywistość w sposób ogólny i bardzo często pozostawia nas w pewnym obszarze swobody, gdzie ostatecznie decydującego znaczenia nie mają wyraźne przepisy prawa, ale zwyczaje, wewnętrzne reguły odnoszące się do pewnej zbiorowości, np. jakiejś wspólnoty (choćby terytorialnej, jak w przypadku samorządu) czy społeczności (np. osób funkcjonujących w ramach takiej instytucji jak przedszkole – nauczycieli i innych pracowników, wychowanków i ich rodziców). Nie na wszystkie pytania znajdziemy zatem odpowiedź w konkretnym przepisie umiejscowionym w akcie regulującym stricte działalność tego typu podmiotów, zdarza się bowiem często, że musimy szukać w aktach bardziej ogólnych i to nawet nie o charakterze administracyjnym, ale cywilnym, przy czym odpowiedź ta może wynikać tak naprawdę z interpretacji szerokiej normy, która na pierwszy rzut oka nie jest ściśle związana z problemem, który chcemy rozwiązać.

 

Za co właściwie płacą rodzice